sobota, 16 czerwca 2012

Rok i parę rzeczy w domu więcej :)

Nie będę opisywała WSZYSTKICH ostatnich zakupów, bo przyznam się, że trochę mi się udało "popłynąć" - nie mam pojęcia, jak to się dzieje, że wydaje mi się, że kupuję wyłącznie kilka niezbędnych rzeczy, a moje konto nagle okazuje się uboższe o kilkaset złotych - to jest dla mnie prawdziwą zagadką....

No, ale do rzeczy :) 

Na początek to, co sprawiło mi największą radość, czyli prezenty :) 

Skórzane mokasyny z Zary - na początku chciałam inne, całkiem proste (takie jak w na kolażu TUTAJ), ale okazało się, że niestety nie są one już dostępne właściwie nigdzie - ani w sklepie stacjonarnym, ani online. Natomiast już na miejscu w Zarze okazało się, że te oto butki czekały sobie na mnie i na moje wybredne stopy (są przewygodne!), tak więc niewiele myśląc, złapałam je pod pachę i poleciałam do kasy. Muszę przyznać, że już je uwielbiam - poza tym, że są bardzo miękkie i w ogóle ich nie czuję na stopach, to jeszcze bardzo fajnie ożywiają nawet najzwyklejszy biurowy strój i dają mu lekkiego "pazura".



W rzeczywistości kolor jest lekko różowawy. 






I zbliżenie na detale :)



Ponieważ chwilowo nie mogę się zdecydować na żaden konkretny letni zapach (L'eau de Chloe jakoś trochę mnie zaczęło drażnić, potem mój nos pokochał Lolę Marca Jacobsa, ale okazało się, że mój portfel nie do końca się z nim zgadza, więc kompromisem okazała się ta oto delikatna woda toaletowa z Zary - z tej serii jest ich kilka, moja pachnie chyba irysem - bardzo odświeżający i łagodny zapach - idealny na upały). 




 A tu moje drugie Lilou (na początku zupełnie nie mogłam się przekonać do uroku zawieszki na sznurku, ale przyznam się, że jak tylko się zdecydowałam, niemal natychmiast zaczęłam kombinować, co chciałabym jako kolejną bransoletkę :) 
Najbardziej podoba mi się seria z różowym złotem, mimo że ma najmniejszy wybór zawieszek. 

Sówkę poniżej dostałam od moich dwóch najbliższych koleżanek z pracy: po jednej stronie jest wygrawerowana data moich tegorocznych urodzin, a po drugiej napis "Intelligence". 

Czterolistna koniczynka to starszy (własny) zakup (i coś w rodzaju mojego amuletu na szczęście). 






A to prezenty od jednej z moich bardzo bliskich koleżanek, z którą dziś w końcu udało mi się spotkać na kawie :) Książki z serii Varsaviana (czyli o historii Warszawy) zajmują u mnie specjalną półkę - mam chyba większość lepszych opracowań, ogólnie darzę ogromnym sentymentem to miasto, które już nie istnieje, zwłaszcza w odsłonie z okresu dwudziestolecia międzywojennego - to taki jeden z moich licznych "koników" :) 

Kolejnym jest moje zamiłowanie do kultury francuskiej. Dlatego najsłynniejsze piosenki francuskie, w tłumaczeniu Wojciecha Młynarskiego, śpiewane przez Michała Bajora, to strzał w dziesiątkę - dziś wprawdzie jeszcze nie miałam czasu, żeby na spokojnie przesłuchać te płyty (to podwójny album), ale jestem pewna, że będę zachwycona. 


 Od mojego mini działu w pracy dostałam jeszcze zestaw kubków ze Starbucksa do mojej mini kolekcji (jak dotąd miałam dwa, teraz już cztery :) - bardzo je lubię, chociaż pewnie powinnam na tym poprzestać, bo kubki też już przestają mi się mieścić w szafkach. 

Zapomniałam zrobić zdjęcie, więc będzie przy okazji, może w którymś poście o herbacie :)

I to tyle póki co. Wkrótce o nowych nabytkach kosmetycznych, chociaż chyba nie ma tego znowu aż tak dużo jak mi się wydawało na początku.

4 komentarze:

  1. Lilou :) Też pokochałam, dostałam niedawno na urodziny koniczynkę :) mam na jasno-szarym sznurku:) uwielbiam ją :)
    Mokasyny są sliczne, uwielbiam ten typ butów:)
    i jestem ciekawa tego zapachu:) nigdy nie wachalam zarowych zapachow;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zara ma ich całkiem sporo i są różne - część z nich to zapachy kwiatowe - jaśmin, chyba bez i nie wiem co tam jeszcze, ale są też mocniejsze i orientalne. Ogólnie bez jakiegoś wielkiego szału, ale dla mnie to przyjemne zapachy na lato - nie są bardzo trwałe, bardziej jak taka mgiełka do ciała, co sprawia, że nawet jak trochę przesadzimy z ilością, to i tak się dość szybko ulotnią :)

      Najlepsza jest cena (chyba 59 zł) i przepiękne opakowania.

      Jak będziesz miała okazję, to powąchaj - a nuż coś Ci wpadnie "w nos" :)

      Usuń
  2. No i poza tym spóźnione ale szczere :) STO LAT:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...