wtorek, 24 grudnia 2013

Have yourself...:)

 Kochani!

Odrywając Was (i siebie) na moment od świątecznych zawirowań, życzę Wam z całego serca, aby
tegoroczne Święta były pełne magii
i przyniosły Wam dokładnie to, czego potrzebujecie - bez względu na to, czy będzie to odrobina świętego spokoju i wytchnienia, czas spędzony z bliskimi, wymarzone prezenty, czy cokolwiek innego! 

Po prostu bądźcie szczęśliwi w te dni :)


Oczywiście życzę także gwiazdki z nieba :) 


A jako bonus (to powoli staje się taką moją prywatną tradycją), kolejna wersja (w ub. roku wyśpiewał ją Robert Downey Jr) mojej ukochanej paraświątecznej piosenki  RIVER (Joni Mitchel) - tym razem w wykonaniu Sary McLachlan:



Do zobaczenia wkrótce!
Joanna

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Instagirl, czyli obrazki vol. 10

Ostatnia część obrazkowego podglądu mojego życia ukazała się już dość dawno temu (TUTAJ), co oznacza, że nadszedł czas na małą aktualizację :)

Oto wpis pt. Fabulous life of Jeanie from Warsaw (still unemployed, btw) :DD

Wprawdzie lubię myśleć, że mam wiele różnych zainteresowań, ale po przejrzeniu mojego profilu na IG, postronny obserwator może dojść do wniosku, że moje życie obraca się głównie wokół:

* picia herbaty (co w sumie w okresie jesienno-zimowym nie odbiega daleko od prawdy) i gapienia się na nowe / ulubione kubki:

Przy okazji mam poniekąd "z głowy" wpis o mojej kubkowej kolekcji (oczywiście w rzeczywistości jest ich o wiele więcej niż widać poniżej, ale myślę, że Ci bardziej uparci/spostrzegawczy są mniej więcej na bieżąco z moim obecnym stanem posiadania). 



W końcu udało mi się dopaść wymarzony kubek od firmy Kalva, który od tej pory dba o mój dobry start rano :) 



W mojej kubkowej kolekcji istotne miejsce zajmują nabytki ze Starbucksa - nie dlatego, że jestem jakąś ogromną fanką tej sieciówki, ale ich wzory i kształty często bardzo do mnie przemawiają - warto polować na edycje świąteczne!)




Bread & Co. to bardzo sympatyczne miejsce w Złotych Tarasach (na samym dole), w którym możemy odpocząć np po zakupowym maratonie - mają tam m.in. duży wybór herbat Kusmi - warto spróbować! 


Poniżej dwie względne nowości w moich herbacianych zbiorach - obie herbaty polecam zwłaszcza w okresie zimowym, ponieważ ze względu na swój skład, działają wzmacniająco na układ odpornościowy! 
Po lewej Pukka z cytryną, imbirem oraz miodem manuka, po prawej z czarną porzeczką i echinaceą (oraz czarnym bzem)


* Na szczęście w minionym okresie zdarzało mi się niekiedy także coś przeczytać (czasem nawet jednocześnie pijąc herbatę, więc tym sposobem zaliczałam dwa punkty jednocześnie, ha!):


O książce "Zdobywam zamek" popełniłam nawet oddzielny wpis na blogu (TUTAJ): 


Poniżej dwie części przepięknych, wydawanych własnych sumptem, albumów jednej z moich ulubionych blogerek, Mimi (oraz Zorkiego) - kto Mimi jeszcze nie zna - ten czym prędzej MASZERUJE TUTAJ
Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny tom tej sympatycznej pary i potem delektuję się zarówno cudownymi zdjęciami, jak i nastrojowymi opisami (i przepisami). Coś fantastycznego! 


* Od czasu do czasu wychodziłam z domu - np do kina. 

Swoją drogą "Wenus w futrze", czyli nowy film Romana Polańskiego to dla mnie prawdziwy majstersztyk i obejrzałam go z ogromną przyjemnością, wzmocnioną moim zachwytem nad językiem francuskim (którego jakoś dawno nie słyszałam w kinie) oraz równie wielkim Emmanuelle Seigner. Nie poleciłabym jednak tego filmu każdemu, bo sądzę że ktoś, kto w kinie lubi fabuły raczej przejrzyste i niekoniecznie szuka czegoś do złudzenia przypominającego duodramę (czy w ogóle jest coś takiego??) , może poczuć się zawiedziony. 


* Odkrywałam także nowe miejsca na mojej prywatnej mapie Warszawy. 

Poniżej bardzo sympatyczna i przytulna knajpka Czytadło, przy ul. Freta na Nowym Mieście. Z zewnątrz:

I w środku: 


Targi Rzeczy Ładnych w praskiej Soho Factory (wpis o nich TUTAJ): 


Kolejny ciekawy warszawski mural (też na Pradze, przy ul. Mińskiej): Jego twórcą jest brytyjski artysta Phlegm


Targi Mustache Warsaw Yard Sale w Pałacu Kultury: 


* Mamy grudzień,  a jak grudzień, to i Święta za pasem, zatem nie obyło się bez stwarzania świątecznej atmosfery.

Lampki-śnieżynki wiszą w mojej sypialni wprawdzie przez okrągły rok, ale faktem jest, że w tym okresie sprawiają mi więcej radości niż zazwyczaj :)


Jeśli za oknem brak prawdziwego śniegu, trzeba radzić sobie inaczej :)


Klimatycznych świeczników i pachnących świec nigdy za dużo:


Fajnych ozdób choinkowych (oraz nowych herbat - tę na zdjęciu przyniósł mi Mikołaj :)) także: 


I jeszcze imponująca choina w PKiN:


Na koniec pokażę Wam jeszcze dwa zwierzaki, które zawojowały moje serce w ostatnim czasie: 

Oto Lilo, czyli urocza suczka mojej koleżanki Kasi:


oraz najpiękniejszy na świecie koci berbeć, Grey (niestety także nie mój):


Jeśli macie konto na IG i/lub chcielibyście być bardziej na bieżąco z tym, co się u mnie dzieje, zapraszam na mój profil TUTAJ. Przy okazji jeśli macie chęć, w komentarzach możecie podzielić się także namiarami na siebie - ja bardzo lubię "poznawać" w ten sposób nowe osoby. 

Do zobaczenia w kolejnym odcinku! :)

niedziela, 15 grudnia 2013

Grudniowe paznokcie - combo Essie + Barry M.

Jako że dawno nie było żadnego postu "paznokciowego" (pomijając oczywisty fakt, że dawno nie było JAKIEGOKOLWIEK postu), to dziś wrzucam coś do szybkiego obejrzenia przy niedzielnej kawie :)

Osobiście bardzo lubię takie połączenia (chociaż nie ukrywam, że kiedyś, w czasach "przedblogowych" było inaczej) - niby nic wymyślnego, ale daje ciekawy, nienachalny efekt. A ciemnobordowy lakier w połączeniu z biżuteryjnym złotem to niezłe zestawienie na nadchodzące Święta!


To maleństwo w kolorze ciemnego czerwonego wina (lub krwi żylnej - hehe) to Essie Shearling Darling z zimowej kolekcji o tej samej nazwie. Przyznam się, że na początku ten odcień zrobił na mnie najmniejsze wrażenie - owszem, ładny, elegancki i ...totalnie powtarzalny. Ale ostatecznie polubiliśmy się i mogę go polecić, bo jest niezmiernie łatwy w aplikacji (jeśli ktoś jest bardzo precyzyjny, to nawet jedna warstwa da radę!) i wygląda naprawdę atrakcyjnie na paznokciach. 


A żeby nie było tak całkiem nudno i poważnie, to Essie został "podpimpowany" złotym brokatem od Barry M. o nazwie Yellow Topaz Glitter. 
A efekty możecie obejrzeć poniżej :)



Dla zainteresowanych dodam jeszcze, że od jakiegoś czasu jako bazę stosuję preparat z firmy P2 Perfect Nail Harderer, a mani wykańczam Top Coatem od Sally Hansen Insta-Dri (moja skóra wokół paznokci zbuntowała się przeciwko Seche Vite - najwyraźniej jest tam więcej szkodliwej chemii, niż u Sally - to taka ciekawostka dla tych z Was, które mają wrażliwą skórę). 


Lubicie takie połączenia na paznokciach? Czy wolicie klasyczny, jednobarwny manicure? Przy okazji jestem ciekawa, czy macie jakieś ulubione ozdobne topy (tzn te z Was rzecz jasna, które takie rzeczy uznają)? Bo ja jestem w trakcie polowania na Fairy Dust od China Glaze, ale niestety chwilowo nigdzie nie mogę tego dostać :( Ktoś ma? Albo chce się pozbyć? :)) 

Miłej niedzieli, kochani!

czwartek, 5 grudnia 2013

Moje lektury - kryminalne odkrycie. S.J. Bolton

Jeszcze parę lat temu nie znosiłam kryminałów. Uważałam je za literaturę podrzędną (i to wyłącznie w przypływie dobrego humoru, kiedy w ogóle byłam skłonna uznać je za jakąkolwiek formę literatury). Innymi słowy - byłam totalną literacką snobką :) 

Wszystko zmieniło się, kiedy życie stanęło mi nieco na głowie i zmusiło do powolnego zbierania się do kupy, najpierw podczas kolejnego pobytu w szpitalu, a potem w długim okresie rekonwalescencji. Okazało się bowiem, że mój umęczony umysł odmawia skupienia się na czymkolwiek, w związku z czym mam do wyboru załamać się i pogrążyć w depresji lub podsunąć mu coś, czym będzie się mógł zająć w miarę bezboleśnie.

Tak oto szybkim krokiem wkroczyłam w świat kryminałów. I już z niego nie wyszłam. Odkryłam także pewną prawidłowość - im gorzej wiedzie mi się w realnym życiu, tym mocniej ciągnie mnie do drastycznych fabuł - w jakiś przedziwny sposób pozwala mi to utrzymać względną równowagę psychiczną - mój mózg błądzi sobie dowolnie długo po tych wszystkich krwawych bezdrożach, a ja nie wariuję :)

Przez te wszystkie lata przeczytałam mnóstwo, naprawdę mnóstwo kryminałów i thrillerów - wciągałam się w najbardziej popularne serie, ale także odkrywałam nowe nazwiska na własną rękę. Ponieważ, jak kiedyś wspomniałam, mam słabość do seryjnych zabójców (oczywiście wyłącznie w teorii), w książkach również szukam tego typu historii. 

Nie będę jednak ukrywać, że gros tytułów to lektury jednorazowe - nigdy nie miałam nawet chęci kolekcjonowania ich, bo najzwyczajniej w świecie szkoda mi na to miejsca w mieszkaniu. 

Zdarzają się jednak wyjątki i dziś po tym (jak zwykle) przydługim wstępie chciałam Wam napisać o autorce, która z jakiegoś powodu praktycznie z miejsca wskoczyła do grupy pisarzy, na których nowe książki będę czekać z niecierpliwością. A mowa o Brytyjce S.J.Bolton - zainteresowanych odsyłam na jej stronę: www.sjbolton.com/

Oczywiście daleka jestem od twierdzenia, że jej książki to arcydzieła. Ale jeśli ktoś lubi inteligentne kryminały, napisane dobrym językiem, z autentycznie ciekawą historią i niepapierowymi (nomen omen) postaciami, to serdecznie polecam serię z młodą policjantką Lacey Flint. 
Z tego, co kojarzę, w Polsce ukazały się trzy tytuły z tej serii i radziłabym zachować kolejność, ponieważ oprócz wątku kryminalnego, w każdej części są liczne nawiązania do życia prywatnego bohaterów. 

Pierwszy tom, "Ulubione rzeczy" (angielski tytuł to Now You See Me) to chyba mój ulubiony - po pierwsze mamy w nim współczesne nawiązanie do Kuby Rozpruwacza, a także poznajemy bardzo tajemniczą (i bardzo mroczną) przeszłość Lacey. Procedura pracy angielskiej policji jest opisana rzetelnie, a autorka zachowuje dobre proporcje w portretowaniu popełnianych zbrodni i wątków pobocznych - dzięki temu nie jest nudno nawet na moment, a książka jest naprawdę wciągająca. 



W kolejnej części "Karuzeli samobójczyń" (ang.: Dead Scared) jest równie dobrze - znowu mamy Lacey i Marka Joesburry'ego (którego polubiłam nawet bardziej od niej) i skomplikowaną fabułę. Tym razem akcja rozgrywa się na Uniwersytecie Cambridge, co dodaje wszystkiemu dodatkowego smaczku :) 



Z trzecim tomem pt. "Zagubieni" (Like This, For Ever) osobiście mam mały problem, ponieważ w pewnym momencie złapałam się na tym, że mam ochotę strzelić Lacey porządnie w ucho. Co oczywiście może świadczyć na korzyść autorki, ponieważ nie wiedząc kiedy, jej bohaterka zaczęła wzbudzać u mnie równie gorące emocje, co realna osoba. Chwilami musiałam przerywać lekturę, ponieważ łapałam się na prowadzeniu wewnętrznych dyskusji z tą zagubioną dziewczyną i jej postępowanie doprowadzało mnie do białej gorączki. Jednocześnie wciągająca fabuła nie pozwalała mi na dłuższe postoje - tak więc sami widzicie, nie było łatwo :) 


W Polsce autorkę wydaje Wydawnictwo Amber (zdjęcia okładek pochodzą z jego strony: http://www.wydawnictwoamber.pl) i mam nadzieję, że nie poprzestaną na serii z Lacey Flint, bo mamy zaległe jeszcze trzy tytuły: Sacrifice, Awakening oraz Blood Harvest). 

Podsumowując - jeśli ktoś lubi tego typu rozrywkę i szuka nowych tytułów, to serdecznie polecam!
A może znacie Sharon Bolton? Jeśli tak, to ciekawa jestem, czy spodobała Wam się równie mocno, jak mnie :) 
Przy okazji jeśli macie do polecenia autorów ciekawych kryminałów, to chętnie o nich poczytam w komentarzach! 

niedziela, 24 listopada 2013

Moja Warszawa - Targi Rzeczy Ładnych - Warszawa 23-24 listopada 2013

1. Lubię ładne rzeczy.
2. Lubię fajne nazwy.
3. Kocham kubki (i inne duperelki).


Oto trzy powody, dla których nie mogłam sobie odpuścić wizyty na Targach Rzeczy Ładnych, które odbywają się w ten weekend w Soho Factory na warszawskiej Pradze.
Moment świetny, zwłaszcza że Święta za pasem, a jestem zdania, że zawsze fajniej jest dostać (lub podarować) coś trochę bardziej oryginalnego niż rodem z którejś z sieciówek - można także (tak jak ja) zrobić mały prezent samemu sobie i rozjaśnić trochę szarobury dzień :)


W wielkiej hali na otwartej przestrzeni można było wybierać pomiędzy meblami, dodatkami, ręcznie robionymi akcesoriami, lampami etc. 

Była porcelana klasyczna (poniżej firma Kalva, na stoisku której w końcu udało mi się kupić upatrzony dawno temu kubek :) 


Była także nieco mniej klasyczna w kształcie...


I coś dla wielbicieli stylu retro :)


Były cudne meble dla dużych:



...i dla całkiem małych (na zdjęciach poniżej widać pokoiki dla lalek, wykonane z uwzględnieniem najdrobniejszych szczegółów - był także fantastyczny dom dla lalek!)



W strefie grafiki można było obejrzeć i/lub kupić świetne plakaty na ścianę, dodatki oraz kultowy już chyba kalendarz Pan Kalendarz :) 




Z całą pewnością nietrudno było tam znaleźć coś dla siebie - poniżej trochę różnych drobiazgów:

KOOOTY (Fram, poznajesz Diablo?) :) 

genialne sowy :) 

drewniane różności

coś dla wielbicieli psiaków :)



I stoisko, przy którym krążyłam najdłużej (ta "optyczna" tablica mnie urzekła, ale niestety ostatnią sztukę sprzątnął mi dosłownie sprzed nosa ktoś czujniejszy), z fajnymi warszawskimi bibelotami.

Podsumowując - super pomysł, fajnie było pooglądać rzeczy zrobione przez bardziej uzdolnionych manualnie ode mnie i odkryć, że ciekawe wnętrze nie tylko dla mnie to niekoniecznie takie, w którym dominują oklepane dodatki z Ikei*. 

*do Ikei jako takiej nic nie mam, powiem więcej - lubię ten sklep, ale dużo bardziej doceniam wysiłek osób, które starają się nadać swoim mieszkaniom indywidualny styl, bawiąc się trendami, a nie kopiując popularny katalog :)

A jak jest z Wami - lubicie takie imprezy? Szukacie niebanalnych prezentów i dodatków? Czy kompletnie nie kręci Was ta tematyka i wolicie wnętrza proste, bez żadnych designerskich "udziwnień"? 

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...