piątek, 29 czerwca 2012

Wyprzedażowo :)

Ufff, nogi mi odpadają...

Po pracy wybrałam się "tylko na chwilkę" do Wola Parku, ot - żeby spojrzeć, czy gdzieś przypadkiem nie znajdę w końcu idealnego kapelusza na lato, który sobie wymarzyłam.

Znalazłam.

A oprócz niego jeszcze kilka innych rzeczy :)

Poniżej zbiorcze zestawienie z kilku ostatnich wypadów zakupowych.

Powiem tak - już dawno nie byłam taka zadowolona z wyprzedażowych nabytków. W dodatku większość z tych rzeczy była na mojej liście "must have", więc starałam się nie poddawać zanadto impulsom.

Jedno jest pewne - niedługo wchodząc do mojego mieszkania, będę się musiała dosłownie przedzierać przez ogromne sterty butów. Prawdą jest również, że obiecałam sobie, że kupię jeszcze tylko klasyczne czarne skórzane baleriny i TO JUŻ KONIEC zakupów butowych. 

Ale kiedy wchodzę do Mango i tam na półce leży sobie jedna jedyna para, w moim rozmiarze, która przymierzona "tylko na sekundkę, ot tak, z ciekawości" okazuje się być skrojona na moje stopy, jest w ślicznym koralowym kolorze i jeszcze do tego kosztuje rozsądne pieniądze, no to nie ma zmiłuj. Wiadomo przecież, że wrócimy razem do domu :) 

Tak, zdecydowanie nie radziłabym stawiać na mnie pieniędzy kiedy mówię, że w tym sezonie nie kupuję już butów/torebek/apaszek/lakierów do paznokci...

A oto i winowajcy, tu na zdjęciu z Essie w kolorze nomen omen California Coral :)



Dziś po raz kolejny przechodziłam w nich kilka godzin i muszę powiedzieć, że są zaskakująco wygodne - moje stopy rzadko kiedy od razu lubią się z nowymi butami, a z tymi weszły w komitywę od pierwszego założenia :) 


Zbliżenie na materiał: 


Kosztowały 99 zł. 


A jako "bonus", apaszka w coś panterkopochodnego (też z Mango), przeceniona z 89 na 39 zł, czyli kolejna rzecz z mojej listy Must Have :)
Edit: chustka jednak nie zagrzeje u mnie miejsca, bo tak bardzo spodobała się mojej mamie, że poprosiła mnie o taką samą. Jednak w żadnym sklepie już jej nie znalazłam, więc dla siebie nabyłam trochę inną (będzie niżej), a z tą się rozstaję...


A tu reszta łupów (uprzedzam, że będzie sporo zdjęć):

1. Marynarka z Zary, na którą "chorowałam" od kilku miesięcy. Pierwotnie kosztowała 469 zł, chwilowo jest o 100 zł tańsza i oczywiście mogłam poczekać trochę dłużej, ale powiem szczerze, że nie wytrzymałabym nerwowo tego napięcia, czy przy kolejnych przecenach zostanie gdzieś jeszcze jakiś egzemplarz (obawiam się, że moje koleżanki z pracy też nie wytrzymałyby dłużej mojego gadania o niej) :)

Jest piękna, jest moja i tak mi się podoba, że mam ochotę pójść w niej spać :)



Tu jeszcze zbliżenie na materiał - to taka trochę wełna boucle, coś a'la słynne chanelowskie żakiety (tylko o innym fasonie):


2. Kapelusz z działu męskiego H&M. Cena 29,90 (tak mi się wydaje). W ciągu ostatniego miesiąca lub dwóch, przymierzyłam chyba ze 150 modeli nakryć głowy i powiem szczerze, że byłam bliska rezygnacji, ale uparłam się i dziś wchodziłam po kolei do każdego sklepu, który podejrzewałam o taki asortyment i w końcu znalazłam mój kapelusz idealny, w którym w dodatku nie wyglądam jak zbieg ze szpitala dla psychicznie chorych lub włóczykij spod mostu :) 

 3 i 4. To już mój zakupowy standard, czyli zwykłe koszulki - biała z H&M, w granatowe paski z koronką z Promodu.



5. Nowa chustka, która zastąpi tę z Mango. Ta jest ze sklepu Accesorize i kosztowała chyba jakieś 49 zł (przeceniona o 50%).


6. Tunika z H&M, która urzekła mnie kolorami i suwakiem z tyłu :) Kosztowała jakieś 39 zł. 




Tył z bliska :) 



I to już wszystkie zakupy ciuchowe. Mam jeszcze na oku zamszowe mokasyny Pepe Jeans (które na razie widziałam tylko na zdjęciu, więc może na żywo nie okażą się aż tak kuszące), a potem omijam sklepy szerokim łukiem aż do końca sezonu :) 

A w następnym odcinku, drogie dzieci, będzie mały bonusik kosmetyczny (czyli to co wpadło mi do koszyka przy okazji, choć również znajdowało się na liście) i cudowna książka, do której śliniłam się również od dawna :) 

A tymczasem idę przygotować jakąś fantastyczną kąpiel dla swoich zmaltretowanych stóp, a potem wczołgać się pod kołdrę...

9 komentarzy:

  1. Piękne balerinki :) Bardzo bardzo :)
    Jestem ciekawa nowostek kosmetycznych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ostatnio się zastanawiałam czy idąc za przykładem którejś z blogerek, nie pokazać wszystkich moich balerinek, ale chyba byłoby mi głupio się przyznać, ile ich mam (do tej pory sama nie wiem i staram się zbyt wiele o tym nie myśleć) :)

      a kosmetycznie nie poszalałam, przybyło mi dosłownie parę drobiazgów - wpadłam dziś na chwilę do Sephory, ale już wszystko przebrane, była fajna paleta cieni za 56 zł (aż dwa razy sprawdzałam, czy to autentyczna cena za całość), ale z moim użytkowaniem, nie zużyłabym jej do emerytury, więc odpuściłam :)

      Usuń
    2. A widziałam ten post o balerinach :)
      hehehe ja też swego czasu miałam ich sporo ( w sumie do tej pory mam- w wielkim kartonie- obiecując sobie, że w końcu zrobię porządek :) ) a teraz codziennie na nogach mam baleriny z Tamaris, które od pierwszego ubrania nie ugniatały ani nie robiły odcisków a to u mnie cud, bo mam wiecznie podrapane nad piętami.... :)

      Usuń
    3. Ja lubię zmieniać buty, właściwie chyba codziennie noszę inne, w zależności od: pogody, mojego nastroju, kolorystyki stroju i nie wiem czego jeszcze :)

      Kiedyś uwielbiałam obcasy, tzn nadal je lubię, ale od jakiegoś czasu stawiam na wygodę, a w szpilki wskakuję właściwie tylko przy jakichś specjalnych okazjach (albo gdy jestem wożona samochodem i nie muszę za dużo chodzić :))

      A co do stóp, to mam ten sam problem - obcierają mnie WSZYSTKIE buty :(

      Usuń
    4. A ja obecne przyrosłam do moich beżowych :) nie gryzą się z niczym, to przyrosłam :D

      obcasy- dla mnie trudny temat, bo podobaja mi sie, ale ...nie potrafie chodzic, tzn krotkie dystanse owszem, ale na zakupy wyskoczyc bym w nich nie umiala, a szkoda..

      teraz zapolowalam na koturny, ktore sie sprawdzaja :)

      Usuń
    5. Oj, doskonale rozumiem przyrastanie do jednej pary :) jak trafię na wygodne buty, to mam ochotę chodzić w nich na okrągło, dopóki się nie rozpadną :) tak np mam z mokasynami z Zary - sama jestem w szoku, jakie one są wygodne, więc sądzę, że niestety długo u mnie nie pożyją...

      za koturnami jakoś nie przepadam - mam dwie pary i są ok, ale bez jakiegoś wow. Wolę tradycyjne obcasy :) Ale w żadnym wypadku nie na zakupy - przy takim maratonie jak wczoraj, stopy by mi chyba odpadły! Nawet w wygodnych balerinach ledwo się dowlokłam do domu...

      Usuń
  2. Udane zakupy :) Marynarka jest cudowna, nie widziałam dzisiaj takiej w Zarze :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo udane :)

      Gorzej, że ja dziś znalazłam kolejną marynarkę, w podobnym stylu, tylko czarną z ćwiekami na brzegach :) I też nie chce mi wyjść skubana z głowy, ale ponieważ na razie kosztuje tyle samo, co moja jasna, więc próbuję o niej zapomnieć :)

      Usuń
    2. Oczywiście miało być, że wczoraj znalazłam, nie żebym w sobotę o 7 rano już buszowała po Zarze :))

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...