Dawno już nie oglądałam tak świeżego i bezpretensjonalnego filmu. Niełatwo jest opowiedzieć TAKĄ historię w sposób, który będzie jednocześnie zabawny, chwytający za serce, ale i pozbawiony wszelkiego kiczu i taniego melodramatyzmu. A jednak, wg mnie, twórcom tegorocznego francuskiego hitu "Nietykalni" sztuczka ta udała się w 100 %.
Oglądając opowieść o przyjaźni rodzącej się pomiędzy pozornie tak niedopasowanymi do siebie mężczyznami, że już bardziej byłoby to niemożliwe, odzyskujemy wiarę w piękno tkwiące w każdym z nas i w ludzkość jako całość. Myślę, że gdyby tej historii nie napisało samo życie, wydawałaby się ona przerysowana i niewiarygodna, ale to kolejny przykład na to, że to właśnie rzeczywistość wymyśla najdziwniejsze scenariusze.
Bo jak inaczej połączyć sparaliżowanego milionera z nieprzystosowanym (choć pełnym swoistego, łajdackiego uroku) chłopakiem, który w operze wybucha głośnym śmiechem na widok śpiewającego drzewa, pomaga się wyluzować swojemu pracodawcy paląc z nim skręty i co krok zapomina o jego kalectwie, wyciągając do niego rękę z dzwoniącym telefonem :) W tej relacji nie ma miejsca na litość, czy sztuczne współczucie, a Driss, ze swoją nonszalancją i pozornym brakiem szacunku okazuje się dla Philippe'a najlepszym lekarstwem.
Mnie "Nietykalni" urzekli, choć przyznaję, że na końcu popłakałam sobie i to zdrowo, ale to było takie radosne wzruszenie, bez poczucia, że ktoś próbuje manipulować moimi emocjami.
Odtwórcy dwóch głównych ról, czyli zarówno Francois Cluzet, jak i słusznie nagrodzony Cezarem Omar Sy, zasługują na stojącą owację. I warto pamiętać, że ta historia zdarzyła się naprawdę, a jej prawdziwi bohaterowie, czyli Philippe Pozzo di Borgo i Abdel Sellou do dziś pozostają w przyjaźni. Takie zakończenia zdecydowanie napełniają serce radością - warto obejrzeć ten film choćby tylko po to, aby potem z większą sympatią spojrzeć na ludzi obok nas :)
Wszystkim niezdecydowanym polecam wycieczkę do kina - potężna dawka optymizmu po wyjściu gwarantowana!
;) obiema rączkami się podpisuję
OdpowiedzUsuńP.S. Łzawo będzie właśnie wtedy kiedy zrobią to Amerykanie... ;D
No właśnie jak gdzieś przeczytałam tę informację o wersji made in USA, to mnie leciutko zmroziło... W ogóle nie rozumiem tej tendencji do poprawiania i przerabiania na siłę czegoś, co jest naprawdę dobre - tak jakby "nieamerykańskie" było dla nich synonimem "niezjadliwe"...
OdpowiedzUsuńRównież polecam:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Nietykalnych"! ;) I popieram Twoją recenzję- uważam, że ten obraz jest przykładem idealnych wprost proporcji pomiędzy wszystkimi elementami wykorzystywanymi w kinematografii :)
OdpowiedzUsuńOsobiście nie mogę wyjść z oburzenia, że film nie otrzymał w tym roku nawet jednej nominacji do Złotych Globów, czy też Oscarów... to skandal, tak dobrze zrobione i niebanalne produkcje powinno się gratyfikować... no ale o zrobić, Akademia rządzi się swoimi prawami :-/
Co do nagród, to wydaje mi się, że z filmami nieamerykańskimi jest tak, że dany kraj daje swojego kandydata i spośród nich są wybierane te nominowane - ciężko powiedzieć, czy "Nietykalni" w ogóle byli brani pod uwagę - kiedyś śledziłam to dokładnie, od jakiegoś czasu jakoś mi te uroczystości zobojętniały.
UsuńA film faktycznie jest taką perełką w zalewie przeciętnych produkcji - dobrze się go ogląda i daje do myślenia, a to nie takie częste w dzisiejszych czasach :)