Od jakiegoś czasu uczę się wolniej i zdrowiej żyć. Nie chciałam robić jakiejś ogromnej rewolucji, bo znając siebie wiedziałam, że skończy się to słomianym zapałem, który zgaśnie równie szybko, jak powstał. Dlatego też wybrałam metodę małych, prawie niezauważalnych kroczków - stopniowe przerzucanie się na zakupy w sklepach ze zdrową żywnością, lub przynajmniej w częściach z produktami jak najmniej przetworzonymi w supermarkecie, omijanie fast foodów, regularne spacery...
Potem przyszedł czas na pożegnanie z chemią, czyli stopniowe przechodzenie na kosmetyki naturalne - w tej dziedzinie nie jest jeszcze idealnie, ale jestem na dobrej drodze :) Szukam też swoich idealnych kosmetyków, o moich ostatnich odkryciach postaram się napisać w najbliższym czasie.
Co jeszcze - jakoś uspokoiłam się wewnętrznie, zaczęłam bardziej świadomie podchodzić do wszystkiego, staram się traktować moje ciało z szacunkiem - tu też czeka mnie jeszcze wiele zmian, ale jestem dobrej myśli - nie zamierzam więcej katować się dietami, zamiast tego wolę jeść rozsądnie, smacznie i jak najzdrowiej się da :) Mój organizm przeszedł w przeszłości wystarczająco dużo, abym oszczędziła mu kolejnych bezsensownych zmagań. Nie napinam się, nie robię nic na siłę - jeśli nie mam na coś ochoty, to widocznie tak ma być - wybieram spokój. Oczywiście nie znaczy to, że nie robię zupełnie NIC, owszem planuję, zapisuję i robię, ale bez stresu, raczej z przyjemnością (zwłaszcza po wykonanym zadaniu).
I chyba w końcu zaczynam lubić samą siebie :)
Potem przyszedł czas na pożegnanie z chemią, czyli stopniowe przechodzenie na kosmetyki naturalne - w tej dziedzinie nie jest jeszcze idealnie, ale jestem na dobrej drodze :) Szukam też swoich idealnych kosmetyków, o moich ostatnich odkryciach postaram się napisać w najbliższym czasie.
Co jeszcze - jakoś uspokoiłam się wewnętrznie, zaczęłam bardziej świadomie podchodzić do wszystkiego, staram się traktować moje ciało z szacunkiem - tu też czeka mnie jeszcze wiele zmian, ale jestem dobrej myśli - nie zamierzam więcej katować się dietami, zamiast tego wolę jeść rozsądnie, smacznie i jak najzdrowiej się da :) Mój organizm przeszedł w przeszłości wystarczająco dużo, abym oszczędziła mu kolejnych bezsensownych zmagań. Nie napinam się, nie robię nic na siłę - jeśli nie mam na coś ochoty, to widocznie tak ma być - wybieram spokój. Oczywiście nie znaczy to, że nie robię zupełnie NIC, owszem planuję, zapisuję i robię, ale bez stresu, raczej z przyjemnością (zwłaszcza po wykonanym zadaniu).
I chyba w końcu zaczynam lubić samą siebie :)
Ja też podobnie staram się to zrealizować -szczególnie jeśli chodzi o kosmetyki (ostatnio cały dzień kompletowałam kosmetyki do wlosow bez sls a biochemia urody to moja wielka miłość)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam (:
ps: masz piękego kotka <3
Ja też zaczęłam od kosmetyków do włosów, ale nie jest łatwo przyzwyczaić się tak od razu do niepieniących się szamponów :) z biochemii na razie mam hydrolat oczarowy i tonik do zmywania makijażu chyba z olejkiem pomarańczowym i z obu jestem bardzo zadowolona! I testuję na sobie kolejne firmy...
OdpowiedzUsuńW imieniu kotka (a nawet kotki) dziękuję za komplement - łobuziara zresztą dobrze wie, że urody jej natura nie poskąpiła i niemiłosiernie to wykorzystuje :)