Coś ostatnio nie mam szczęśliwej ręki do zakupów - najpierw w poniedziałek, zrobiłam spore zamówienie w Matrasie z okazji Światowego Dnia Książki, po czym po jakichś trzech dniach dostałam maila, że moje zamówienie zostało anulowane i źe bardzo im przykro - a tymczasem moje wyczekane książki przepadły w niebycie, a mnie samą trafił już niewielki szlag.
Ale, jak się okazało, to jeszcze nie był koniec...
Następnego dnia koleżanka domawiała tym razem w Empiku jedną książkę dla mnie, po czym oczywiście książka nagle tajemniczym trafem uzyskała status "niedostępny" - tadam!
Ale to nadal nie był koniec :)
Żeby bowiem prawu serii stało się zadość, wczoraj wybrałam się do Sephory z zamiarem nabycia kremu do twarzy Pat& Rub i co się okazało? Oczywiście, było chyba wszystko z ich oferty, Z WYJĄTKIEM tego właśnie kremu...
Promocja wprawdzie trwa do 29, więc niby mam jeszcze szansę, ale trochę mi się włos na głowie jeży na myśl o tym, co jeszcze mnie czeka - mam nadzieję, że tymi trzema nieprzyjemnymi doświadczeniami wyczerpałam mojego zakupowego pecha - zwłaszcza, że wczoraj zamówiłam śliczną kafetierę i naprawdę chciałabym sie wkrótce napić z niej pysznej kawy :)
Pocieszam się myślą, że już prawie weekend :) I to jaki! Ja co prawda pracuję i w środę i w piątek, ale jakoś niespecjalnie mnie to boli, bo to raczej będą luźne dni. A poniedziałek mam wolny, więc i tak zdążę się zrelaksować.
Miłego piątku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)
Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.
Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)