Ha! Chociaż właściwie powinnam raczej napisać "ups..." :))
Prawdziwa zakupoholiczka nie boi się nawet choroby i taki drobiazg, jak uziemienie w domu wcale jej nie powstrzymuje przed wydawaniem pieniędzy.
Pocieszam się jednak, że to raptem kilka drobiazgów (dosłownie) i to takich naprawdę potrzebnych...No, dobra, jak nie w tym konkretnym momencie, to na pewno niedługo :)
Zapukały do mych drzwi:
1. Kolejne próbki podkładów mineralnych, bo ciągle szukam tego idealnego i wcale nie czuję, żebym się do tego zbliżała. Za każdym razem jak już mi się wydaje, że to "to", odkrywam kolejne i przepadam na nowo. Tym razem w ruch idą Everyday Minerals, trzy odcienie z serii IT, czyli o matującym wykończeniu. W opakowaniach wyglądają na dosyć ciemne, ale jak już zdążyłam się przekonać na przykładzie "Multi Tasking Neutral", nadają się do takiej cery jak moja, czyli raczej jasnej, ale odrobinkę muśniętej już słońcem :)
Dodatkowo wzięłam na przetestowanie dwa pudry - jeden matujący (Sunlight Finishing Dust) oraz bardziej uniwersalny, czyli Luminizing Sunlight, który ponoć i matuje i rozświetla :)
Tak więc testuję, testuję. W tym tempie w życiu się nie zdecyduję na żaden pełnowymiarowy podkład...
2. Komplet duży + mały Seche Vite, czyli coś, bez czego nie umiem się już obyć. Właśnie wykończyłam kolejne opakowanie (a właściwie jego połowę, bo jak wszyscy wiedzą, mniej więcej w połowie SV gęstnieje i uniemożliwia dalszą współpracę) i tym razem skusiłam się na opisywany na blogach system, czyli korzystanie z malutkiej buteleczki, którą uzupełniamy w miarę zużycia. Chwilowo wprawdzie mam i używam top coata Essie Good to Go, ale lubię być zabezpieczona, tak na wszelki wypadek :)
3. Last, but not least, czyli mój nowy cień MAC. Odcień Beauty Marked wygląda absolutnie powalająco w opakowaniu i... beznadziejnie na skórze :P Czytałam już o nim wcześniej, że jest ciężki we współżyciu, ale chciałam się sama przekonać ile w tym prawdy, poza tym potrzebowałam czegoś ciemnego do robienia smoky eyes, a nie przepadam za klasyczną czernią.
Niech Was nie zwiedzie ten wielowymiarowy odcień :) Nie zrobiłam zdjęcia po maźnięciu się nim na ręku, ale nałożony ot, tak, zwyczajnie, wygląda jak szarobury smutas.
Na szczęście na oczach, nałożony na paint pota i wymieszany z Patiną, nie wygląda już tak ciężko.
W większej ilości idealnie będzie się nadawał do wieczorowego makijażu. Ja co prawda rzadko takie noszę, ale kto wie kiedy mnie najdzie ochota na dzikie ciemne oko :))
Wracam do buszowania po sklepach TFU! chorowania oczywiście miało być :))
Testuj testuj:) Czekam na recenzje:) Pozdrawiam i zapraszam do siebie +dodaję do obserwowanych
OdpowiedzUsuńNa razie mogę powiedzieć, że spektakularnego matu nie zauważyłam, wręcz przeciwnie - mam wyraźnie rozświetloną cerę :) A jestem w domu, więc nawet nie miałam jeszcze styczności z upałem na zewnątrz.
UsuńCo w sumie może być zarówno wadą jak i zaletą, ale trochę mnie to zastanawia przy podkładzie z definicji matującym - będę się przyglądać :)
o kurcze bardzo zdziwił mnie ten cień... wyglądał na perłowy z domieszką bordo i fioletu :)
OdpowiedzUsuńhehehe
pięknie pięknie kosmetykoholiku :) ja się twardo trzymam na mym odwyku, dawno nic już nie kupowałam ot tak..... ehh ehh.. we wrześniu dopiero...:)
A tą seche vite kiedyś i ja chciałabym wziąć w posiadanie ;)
Zwalam to na karb gorączki :)) ale i tak uważam, że jestem bardzo grzeczna i oszczędna, gorzej będzie jak w końcu wyjdę z domu :)
UsuńA cień jest prawdziwym dziwakiem - za każdym razem wygląda ZUPEŁNIE inaczej, i to nie jest przesada - kolor z opakowania nijak się ma do tego, jaki odcień przybiera na skórze.
z EDM coś nie mogę sobie odcienia dobrać, może przez to, że jest słońce.. ale skoro mam idealny z LilyLolo to może nie marto się upierać?
OdpowiedzUsuńa na seche vite tez się trochę zaczaiłam ;)
Och, to zazdroszczę, bo ja właśnie w ogóle nie mogę się zdecydować, czy chcę LL czy EDM. Na razie chyba najbardziej mi podpasowała formuła z jojobą EDM i skłaniam się ku temu, chociaż sporo testów jeszcze przede mną :)
UsuńCo do topcoatów, to ja mam sentyment do SV chyba z uwagi na to, że odkryłam go na początku, ale gdybym miała wybierać, to wolę Essie. Chociaż wydaje mi się, że z SV lakier trzyma się jednak lepiej. Ech, sama już nie wiem, dobrze, że mam oba :)
super nabytki, nic tak nie poprawia nastroju w chorobie jak nowe kosmetyki, a o dobry nastrój trzeba dbać
OdpowiedzUsuńDobrze mówisz :) Ja jestem zdania, że czy to w zdrowiu, czy w chorobie, mało rzeczy tak szybko i skutecznie poprawia nastrój, jak kosmetyki :)
Usuńprośba o recenzję porównawczą Seche Vite i Essie Good to Go :)
OdpowiedzUsuńPostaram się zrobić, ale to już pewnie jak wrócę z urlopu (no, chyba, że mi się jakoś uda w okolicach weekendu) :)
UsuńMaczek jest bardzo przyjemny
OdpowiedzUsuń:) ale na powiece wygląda całkiem inaczej niż w opakowaniu.
Usuń