środa, 25 lipca 2012

Kosmetyczni pomocnicy.

Dziś będzie post trochę inny. Głównie dlatego, że po pierwsze od kilku dni nieustannie walczę z jakimś złośliwym wirusiskiem, które nie chce się odczepić, co z kolei skutkuje tym, że nie bardzo mam siłę na jakiekolwiek inne aktywności (włączając w to kreatywne wpisy na bloga), a po drugie jestem na mini odwyku kosmetycznym, więc staram się za bardzo nie szaleć z zakupami. 

Dlatego dziś pokażę Wam kilka gadżetów, które stanowią idealne uzupełnienie całego mojego kosmetycznego cyrku. Niektóre z nich są bardziej, niektóre mniej przydatne, ale są wśród nich akcesoria, bez których obecnie ciężko byłoby mi się obejść. 

Wszystkie zaś z pewnością bardzo ułatwiają życie :) 

Tego typu wpis widziałam kiedyś u kogoś na blogu (zabijcie, ale nie pamiętam gdzie) i przyznam się, że ponieważ sama jestem dosyć ciekawska, lubię uprawiać takie mini podglądactwo u innych - w ten sposób zresztą można czasem znaleźć coś, co dla nas także okaże się przydatne, a czego jeszcze nie mamy na składzie :) 
Tak więc voila! moje drogie - oto moi pomocnicy, kolejność mocno przypadkowa :) I uwaga - będzie dużo zdjęć!

1. Najlepsza na świecie tarka do stóp firmy Peggy Sage. Znają ją pewnie wszyscy, a jeśli ktoś się gdzieś jeszcze uchował, to oznajmiam, że lepszego produktu do ścierania chyba nie znajdziecie i szczerze polecam! 

2. Skoro jesteśmy przy stopach, to oczywiście każda z Was, która często maluje paznokcie u stóp, pewnie wie, jak te pianki ułatwiają życie (i ratują lakier:)). Są tanie, ogólnodostępne i trwałe. 



3. Kolejna rzecz do stóp. Bawełniane skarpetki na noc, idealne do intensywnej pielęgnacji, podczas której smarujemy nasze stópki grubą warstwą kremu i pakujemy je w takie oto urocze ubranko, żeby uniknąć wytarcia specyfiku w pościel :) Te na zdjęciu kupiłam w Tchibo (w komplecie z rękawiczkami, które świetnie sprawdzają się zimą), generalnie dają radę każde cienkie bawełniane.


4. Chyba ostatnia rzecz związana ze stopami, czyli kulki masujące. Uwielbiam. Poprawiają ukrwienie stóp i pomagają nam się zrelaksować. Swój masażer kupiłam w The Body Shop, ale wiem, że prawie identyczne (i pewnie z pięć razy tańsze) są też w Rossmanie, albo w innych drogeriach. Taki sam chcę sobie kupić do pracy i trzymać pod biurkiem :) 


 5. I jeszcze jeden masażer :) Znany podobno (mówię podobno, bo nie mam zielonego pojęcia, czy to prawda) pod uroczą nazwą "orgazmotron" :) Ja swój dostałam w prezencie i nie powiem, żebym używała go jakoś regularnie, raczej jak mi się przypomni, że takie coś mam, ale ogólnie daje baaaardzo przyjemne uczucie. A, jeśli ktoś nie wie, to masuje się nim GŁOWĘ :)



6. Tangle Teezer. Jedni go kochają, inni uważają, że to przereklamowany kawałek plastiku. Ja dyskutować nie będę, powiem tak - jeśli ktoś, tak jak ja, ma gęste kręcone włosy, z tendencją do plątania, to po zakupie będzie miał ochotę ucałować wynalazcę tego cuda w oba poliki.  



7. Myjka z luffy. Pobudza krążenie i fajnie masuje. Bardzo polecam, sprawdza się też przy peelingowaniu skóry, chociaż ja akurat do tego używam czegoś innego (patrz punkt kolejny).


Moją kupiłam bodajże w Rossmanie. Trzeba pamiętać, żeby przed użyciem porządnie ją zmoczyć, bo inaczej będziemy się szorować czymś o konsystencji pumeksu, a to już do najprzyjemniejszych raczej nie należy. 


8. O tej podwójnej szczotce już kiedyś wspominałam.Kupiłam ją w Superpharm na promocji i jestem z niej bardzo zadowolona. Używam głównie tej "szczotkowej" części - dla mnie jest idealna podczas robienia peelingu. Wypustkami masuję już spłukaną skórę, ale powiem szczerze, że akurat ta strona nie robi na mnie jakiegoś zawrotnego wrażenia. 




9. Tę gąbeczkę pewnie też znają wszyscy, albo chociaż o niej słyszeli / czytali. Ja Konjak lubię i stosuję regularnie, zawsze z jakimś produktem do mycia twarzy. Jest delikatna, nie podrażnia mojej wrażliwej skóry, robi łagodny masaż i na pewno kupię ją ponownie. Chociaż nie wiem kiedy, bo na razie nic mi się z nią nie dzieje, a używam jej już dosyć długo i intensywnie. 


10. O tej rękawicy wspominała kiedyś chyba FreshLinen i pamiętam, że wówczas pomyślałam, że to gadżet z kategorii całkiem zbędnych. A jednak okazało się, że właśnie wręcz przeciwnie (Fresh, jeśli to czytasz, to dziękuję za inspirację :)) Oto rękawica do nakładania samoopalacza na ciało. Ha! W tym momencie wszystkie bladolice osóbki, które dotychczas borykały się z mało efektownymi smugami w różnych dziwnych miejscach, mogą odetchnąć z ulgą - nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale odkąd używam tej rękawicy, ani razu nie zrobiłam sobie żadnych zacieków. ŻADNYCH! Przyznaję, że nie używam klasycznych samoopalaczy, tylko balsamów delikatnie brązujących, ale wierzcie mi, że nimi także można sobie wyczarować na ciele wzorki. Rękawicę kupiłam na allegro za dosłownie parę złotych, myślę, że nadal można ja znaleźć bez problemów.



Przy okazji odpada również problem pobrudzonych samoopalaczem dłoni.


 11.  Widoczne poniżej patyczki to jedna z tych rzeczy, bez których oczywiście możemy znakomicie się obyć, ale które, jak już je odkryjemy, ułatwiają nam życie :) Różnią się od standardowych patyczków dwiema końcówkami - ta spiczasta świetnie sprawdza się przy poprawkach w okolicach oczu, ta płaska na większych powierzchniach. Dla mnie to produkt użyteczny, ale tak jak napisałam, nie niezbędny. Do kupienia w Rossmanie.


12. I na koniec pomocnicy, bez których już sobie nie wyobrażam mojego makijażu, czyli pędzle. Nie mam ich dużo, to właściwie taka najbardziej podstawowa baza, ale całkiem wystarczająca jak na moje skromne potrzeby makijażowe. Różne firmy, różne ceny - są Ecotools, Kozłowski, MAC, Everyday Minerals, Sephora oraz najnowszy nabytek z Real Techniques. Bubli nie odnotowałam :)


A tu jako bonus coś, co może pędzlem nie jest, ale poniekąd zalicza się do podobnej kategorii. Szczoteczka od zużytego tuszu do rzęs, czyli de facto recycling :) Używam jej do nakładania olejku na rzęsy (niestety średnio regularnie, ale staram się nad tym pracować). To tak w ramach ciekawostki - jeśli macie taką sprawdzoną szczoteczkę o fajnym kształcie, to nie wyrzucajcie jej razem z wykończonym tuszem, tylko wyczyśćcie porządnie i zostawcie na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo, do czego może się przydać :) 


.
A Wy macie swoich ulubionych pomocników? 

20 komentarzy:

  1. Ja mam proste włosy, ale i na nich Tangle Teezer sprawuje się genialnie i nie potrafię wrócić do normalnych szczotek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wygląda na to, że to jednak dobra inwestycja :)

      Usuń
  2. Musze w koncu kupic Tangle Teezer :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja polecam, zwłaszcza, że z tego co słyszałam, ich ceny w końcu trochę poszły w dół.

      Usuń
  3. Mam gąbkę z luffy i bardzo ją lubię :)
    A Tangle Teezer posiadam tylko w wersji kompaktowej i muszę koniecznie kupić pełnowymiarową szczotkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie myślę o wersji kompaktowej TT, żeby mi się nic z nią nie stało w trakcie podróżowania :)

      Usuń
  4. Mam taką samą Tangle Teezer :) I tarkę z Peggy Sage :)
    No i Konjac tez nas łączy:)
    Podoba mi się bardzo ta rękawica :) przydałaby się dziś- bo będę się smarowała brązującym:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ta rękawica to takie moje nieoczekiwane odkrycie :) Aż nabrałam ochoty na wysmarowanie się dzisiaj :)

      Usuń
  5. Tarki i separatorki to moi wierni pomocnicy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A stopy pewnie są Ci wdzięczne :) Też uważam, że to bardzo ważna kategoria pomocników :)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Widzę, że TT cieszy się największą popularnością wśród pomocników :)

      Usuń
  7. oj tak ja używam szczoteczki po tuszu do rzęs po prostu po ich pomalowaniu, gdy sa posklejane.
    A taką sama tarkę można dostać na stronie allepaznokcie. Nie wiem ile kosztuje Peggy Sage ale na tej stronie 'bezfirmowa' kosztuje cos ok 10zł:)używam i również jest swietna:)

    p.s. dodałam do obserwowanych:) zapraszam do mnie;)

    blackberry-lipstick

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie co do tej tarki, to moja koleżanka z pracy po wypróbowaniu różnych firm stwierdziła, że tylko Peggy Sage i żadna inna :) Podobno nie ma porównania. Ja nie wiem, bo od dawna używam tej.

      Usuń
  8. rękawica do samoopalacza bardzo kusi :)))

    ja rownież zostawiam szczoteczkę z ulubionego tuszu, czyszczę ją i używam jako rozczesywarki poplątanych rzęs:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, miałam napisać o rozczesywaniu rzęs i mi umknęło :)

      Usuń
  9. Z powyższych rzeczy mam tylko rękawicę do nakładania samoopalacza i ostrą rękawicę do masażu. Innych rzeczy mi nie trzeba (tak sobie wmawiam) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak twierdzisz, to na pewno tak jest - ja nie potrzebuję wielu innych (też tak sobie mówię) :))

      Usuń
  10. mmm chyba nie miałam nigdy nic z takich dodatków, no może oprócz tego, że kiedyś z jakiejś zagranicznej podróży przywiozłam sobie naturalną gąbkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tam jestem totalną gadżeciarą i lubię wszelkie dodatki :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...