Ponieważ sama lubię czytać takie posty, postanowiłam pokazać Wam dziś czym pielęgnuję swoją twarz.
Przyznam się, że zawsze z ciekawością zapoznaję się z pielęgnacyjnymi rytuałami innych, podpatrując, czego używają i co ewentualnie nadawałoby się dla mnie do przetestowania.
Przyznam się, że zawsze z ciekawością zapoznaję się z pielęgnacyjnymi rytuałami innych, podpatrując, czego używają i co ewentualnie nadawałoby się dla mnie do przetestowania.
Od razu na wstępie uprzedzam jednak, że ja pod tym względem jestem raczej minimalistką, więc może dla większości z Was, kosmetyki, których używam, mogą wydać się zaledwie wstępem do właściwej pielęgnacji. Mnie wystarczają, rzadko eksperymentuję, ponieważ w przeszłości długi czas borykałam się z męczącymi alergiami, więc od tej pory staram się traktować swoją twarz łagodnie i jeśli zmieniam, to jeden kosmetyk na raz, następnie bacznie obserwując swoje reakcje :)
Gwoli uściślenia dodam, że mam mieszaną cerę, skłonną do uczuleń, latem idącą w kierunku tłustej - zwłaszcza w strefie T - pozostałe rejony w lepszych momentach są całkiem ok, albo z kolei wysuszają się jak szalone :)
Moja pielęgnacja wieczorna składa się właściwie z trzech kroków:
1. Demakijaż.
Od jakiegoś tygodnia testuję na sobie ten kremowy żel do mycia twarzy z serii Dermoprogram firmy Lirene - dla skóry wrażliwej. Stosuję go w duecie z gąbką konjak i, zgodnie z tym, co pisałam wyżej, nadal obserwuję swoje reakcje - jak dotąd moja twarz nie narzeka, a nawet chyba się z różowym Lirene polubiła. Żel (a właściwie bardziej krem) delikatnie się pieni, ładnie pachnie i dobrze zmywa makijaż. Do oczu go nie używałam (poniżej będzie kolejny krok), więc się nie wypowiadam w tym temacie.
Po zmyciu pierwszej warstwy makijażu, przechodzę do przemycia twarzy Biodermą Sensibio - i tu muszę powiedzieć, że bez względu na to, czy inni go kochają czy nienawidzą, dla mnie ten płyn micelarny jest po prostu niezastapiony i już nawet przestałam szukać jakichkolwiek substytutów - w dodatku przy takim stosowaniu, jak w moim przypadku, jest tak wydajny, że zawsze przed końcem udaje mi się gdzieś trafić na spokojnie na jakąś promocję, więc jego cena też nie spędza mi snu z powiek.
Na zdjęciu widzicie jeszcze pomarańczowy olejek myjący z Biochemii Urody, ponieważ dopóki nie zaryzykowałam z Lirene, to on pełnił funkcję "pierwszego, mocnego uderzenia" w zmywanie makijażu :) Wracam do niego raz na kilka dni, ot tak, z przyzwyczajenia. Bardzo go lubię.
1a. Demakijaż oczu.
W tej kategorii również już od lat mam swojego faworyta i nawet jeśli w międzyczasie zdarzają mi się jakieś "skoki w bok", to i tak zawsze wracam do niego z podkulonym ogonem.
Mowa o dwufazowym płynie do demakijażu oczu Yves Rocher, Pur Bleuet, Démaquillant Express Yeux. Jest on tak łagodny, a jednocześnie skuteczny (zmywa WSZYSTKO, łącznie z najbardziej wodoodpornymi tuszami, które zdarzało mi się nakładać na rzęsy), nie podrażnia moich oczu, po prostu mój ideał. Kupuję go z reguły na promocjach i zawsze, ale to zawsze mam w szafce zapas na czarną godzinę.
2. Psik psik.
To z reguły mój finalny krok w oczyszczaniu, zarówno rano, jak i wieczorem (choć muszę powiedzieć, że moja poranna pielęgnacja ogranicza się do przemycia twarzy gąbką konjak w celu usunięcia z niej resztek kremu na noc i psiknięcia właśnie wodą termalną. Nie używam już żadnego żelu ani niczego innego).
Wodą psikam jednak nie bezpośrednio na twarz, ale na wacik i tym wacikiem przemywam skórę. Moją ulubioną, w czym chyba nie jestem odosobniona, jest Avene. Najczęściej dostaję te małe buteleczki jako dodatek do zakupów, więc pełnowymiarowe opakowania kupuję rzadko.
3. Kremowanie.
I tu naprawdę wychodzi na jaw moja niechęć do nadużywania kosmetyków :)
Oto mój aktualny zestaw wieczorno - poranny:
I w zbliżeniach:
Krem Nuxe Prodigieuse Nuit działający nawilżająco i relaksująco na zmęczoną skórę. Co tu dużo mówić- uwielbiam go. Ma piękny zapach (pachnie jak słynne olejki Nuxe, ponieważ pochodzi z tej samej serii Prodigieuse, co one), jest aksamitnie delikatny, a jego codzienna, a właściwie cowieczorna aplikacja to autentyczna przyjemność :)
Przed nim na ogół nakładam kilka kropel olejku arganowego, zwłaszcza w okolice oczu i tam, gdzie wydaje mi się, że skóra potrzebuje dodatkowego odżywienia.
I już.
Rano zamiast Nuxe używam kremu z filtrem Biodermy. Bardzo dobrze sprawdza się pod makijaż, jest delikatny i odpowiednio nawilża. Minusem na pewno jest cena i fakt, że po kilku godzinach zaczynam się świecić jak latarnia - z tego powodu właśnie dojrzałam do kupna mojego pierwszego pudru matującego :))
Ogólnie jestem z niego zadowolona i polecam go wszystkim, którzy szukają dobrego i skutecznego filtru, ale jestem otwarta na nowe doznania i dlatego w kolejce czeka chwalony krem z Pharmaceris, a jeśli on się nie sprawdzi, zamierzam przetestować Nuxe Ecran Prodigieux.
I to już koniec odcinka dotyczącego mojej pielęgnacji twarzy :) Jeśli w międzyczasie nie zapomnę, postaram się za jakiś czas dodać post o produktach do ciała, które stosuję regularnie / testuję / chciałabym stosować :)
fajny post . też lubię takie czytać .
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Zawsze w ten sposób możemy odkryć jakiś fajny kosmetyk, który potem sprawdzi się i u nas :)
Usuńbardzo fajna, świadoma ta twoja pielęgnacja ;)
OdpowiedzUsuńmnie cały czas gna w różne strony ... nie zawsze z pozytywnym rezultatem :)
Moja pielęgnacja jest troche bardziej rozszerzona :) ale micela biodermy tez nie zamienie :)
zaciekawilas mnie tym olejkiem myjacym:)
ale na razie super sprawdza sie u mnie sanoflore zel :)
niestety ale pewnie tez stane przed kolejna zmiana kremu na dzien, bo od czasu jak odstawilam tydzien temu kochany przeze mnie krem iwostin sensitia z spf - niespodzianki sie nie pojawiaja a stare znikaja :/
Agi,ja wychodzę z założenia, że jeśli coś się dobrze sprawdza, to nie ma sensu szukać czegoś innego - jak wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego :)
UsuńOlejek jest fajny i dla mnie np świetnie się nadaje na wyjazdy, kiedy nie chcę zabierać kilku (w sensie dwóch :)) produktów do demakijażu, bo on to załatwia całościowo :)
A Twój krem chyba nie był aż taki kochany, skoro po odstawieniu cera Ci najwyraźniej podziękowała :) bywa i tak - coś się wydaje fajne, a jednak nam nie służy...
na płyn do demakijażu z YR się skuszę :) dla mnie najlepszą wodą termalną jest ta z Uriage, bo jest tak zmikronizowana, że nie trzeba jej osuszać i przez to nie wysusza skóry. Właśnie uświadomiłaś mi, że ten krem pochodzi z tej samej serii co olejek ;) Zastanawiam się nad jego kupnem, ale jeszcze w aptece nie udało mi się spotkać jego próbek. Po filtrze z Nuxe powinnaś świecić się mniej.
OdpowiedzUsuńTego płyny z YR używam naprawdę od wielu, wielu lat i jakoś do tej pory nie znalazłam dobrego zamiennika, więc nie wykluczam, że jesteśmy na siebie skazani :)
UsuńMuszę sprawdzić tę wodę Uriage, dotąd z reguły miałam Avene albo La Roche Posay, z raz czy dwa trafiła mi się też Vichy.
A co do kremu, to właśnie ze względu na ten zapach wahałam się czy go kupić, bo bałam się, że moja skóra może na niego za dobrze nie zareagować. A tymczasem polubiła go bardzo :) Ale i tak moim niekwestionowanym faworytem z Nuxe jest krem Nirvanesque - uwielbiam go, chociaż spotkałam się też z opiniami, że kogoś zapchał (u mnie nic takiego nie miało miejsca)...
:) ja miałam wszystkie wymienione przez Ciebie wody + Iwostin. Ja latem nawilżam ciało olejkiem z drobinkami Nuxe i uwielbiam ten zapach :) Dostałam kiedyś próbkę tego kremu i oddałam go Mamie, która go bardzo polubiła. Myślę jednak, że dla niej jest za słaby i będzie testować Merveiilance. Jestem ciekawa, czy też przypadnie jej do gustu.
UsuńMerveillance też miałam i też mi się podobał. Ogólnie lubię kremy Nuxe. Właśnie zamówiłam sobie maseczkę z płatków róży :)
Usuńa ja planuję zakup maseczki z białą glinką z nowej serii Gelee :)
Usuńmuszę sprawdzić, bo nie znam :) ja w ogóle jestem mało maseczkowa, dopiero się wciągam w tę zabawę :) teraz mnie kuszą maseczki bio dermic (w formie materiału nasączonego jakąś fajną substancją, który się nakłada od razu na twarz i szyję).
Usuń