środa, 9 maja 2012

New in - Clinique True Bronze Pressed Powder Bronzer

Od jakiegoś czasu szykowałam się do zakupu pierwszego w moim życiu bronzera. Oglądałam, czytałam różne opinie, podpytywałam koleżanki i w końcu nadszedł ten dzień. Przyznam się, że właściwie aż do końca nie byłam zdecydowana w 100%, na jaką firmę padnie, bo na ostatniej prostej walka była pomiędzy bronzerem MAC, a Clinique'iem, ale już w sklepie okazało się, że nieoczekiwanym zwycięzcą może okazać się nowy produkt Diora (chciałam go kupić choćby tylko za przepiękne opakowanie)...

Ostatecznie wygrały resztki zdrowego rozsądku i... cena :) Stwierdziłam bowiem, że nie wydam na produkt, który może mi w ogóle nie przypaść do gustu (albo, co gorsza, na który okażę się uczulona, jak już mi się to w przeszłości zdarzyło z Diorem właśnie) ponad 200 zł. Z tego samego powodu odpadł Guerlain z cudownie wyglądającym sprasowanym pudrem brązująco-rozświetlającym. 

CLINIQUE TRUE BRONZE PRESSED POWDER BRONZER 9,6g 

Tego właśnie Clinique'a testowałam na swojej własnej twarzy, przechadzając się dłuższą chwilę po Sephorze i sprawdzając w każdym napotkanym lusterku, czy w międzyczasie nie zrobiła mi się z niego nienaturalna maska (tak, jestem dzikusem, który nigdy dotąd nie używał bronzera!), więc wydaje mi się, że sama w domu również nie zrobię sobie nim krzywdy. 

Razem z konsultantką wybrałyśmy jednogłośnie najjaśniejszy odcień (są trzy), czyli 02 Sunkissed (nie mam pojęcia, czy nr 01 nie ma w ogóle, czy też nie ma go u nas) - same przyznacie, że brzmi uroczo i naprawdę na skórze wygląda jakby delikatnie musnęło ją słońce :)
Jak widać na poniższych zdjęciach, bronzer ma minimalistyczne opakowanie bez udziwnień, za to z lusterkiem i w komplecie pędzelek z naturalnego włosia. 

Dodam jeszcze tylko, że chociaż byłam przekonana, że chcę koniecznie bronzer bez żadnych świecących drobinek, a ten ma ich troszkę, wydaje mi się, że to była dobra decyzja, bo jak zauważyłam już w sklepie, bardzo delikatnie rozświetlają one twarz, sprawiając, że wyglądamy naturalnie i świeżo, ale nie błyszczymy się jak obsypane brokatem. Co do koloru, to ciężko jest go pokazać na zdjęciu, zwłaszcza przy sztucznym oświetleniu, ale jest chyba najjaśniejszy ze wszystkich oglądanych przeze mnie, co zdecydowanie zmniejsza moim zdaniem ryzyko zrobienia sobie przepięknych brązowych smug na twarzy :)


Jutro zaczynam testowanie "na żywo" :) 






 





ps. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to zapłaciłam za niego 125 zł.

A w kolejnym odcinku będzie o nowych kremach BB, które też właśnie zawitały do mojej kosmetyczki.

6 komentarzy:

  1. Też lubię ten bronzer :) Nie wiedziałam, że ten pędzelek jest z naturalnego włosia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, tak się gdzieś doczytałam :) Chociaż teraz jakoś lepiej mi się go rozprowadza większym pędzlem do pudru.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ten bronzer, odkryłam go parę lat temu i kocham kocham, choć mam dość ciemny odcien a ja jasna jestem :) To był mój pierwszy kosmetyk tej firmy, a kocham ją wielce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię Clinique'a, teraz głównie za podkłady - kiedyś walczyłam z naprawdę mocną alergią na większość kosmetyków i to Clinique mi właśnie wielokrotnie "ratował" twarz - bez niego nie mogłabym wyjść normalnie do ludzi :)

      Usuń
  4. ja uwielbiam Clinique za pielegnacje:) w zasadzie wyprobowalam wiekszosc i jedna z moich ulubionych maskar jest Clinique High Impact:_) Podoba mi sie twoj sposob pisania:) dodam do obserwowanych z przyjemnoscia Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i witam :)
      Co do Clinique'a, to ja z kolei chyba nigdy nie miałam żadnych ich produktów do pielęgnacji (poza próbkami), tylko kolorówkę. Maskarę High Impact też miałam kiedyś i to chyba więcej niż raz, ale potem z jakiegoś powodu (któż by to teraz pamiętał) ją zdradziłam i tak oto nasze drogi się rozeszły...Ale nie mówię, że na zawsze :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...