niedziela, 27 maja 2012

Ile to "za dużo"?

Dziś na obiedzie u rodziców, w pewnym momencie rozmowa zeszła na kosmetyki i lakiery do paznokci. Ni stąd ni zowąd mój brat zadał mi, wydawałoby się, mało skomplikowane pytanie: "a Ty ile masz lakierów do paznokci?". W pierwszej chwili odruchowo parsknęłam śmiechem, że na pewno nie tak strasznie dużo, ale po chwili zastanowienia stwierdziłam, że ponieważ zajmują już całą półkę w lodówce (tak, trzymam lakiery w lodówce, bo gdzieś kiedyś wyczytałam, że w ten sposób wolniej gęstnieją - nie, nie mam pojęcia ile w tym prawdy), ale już się przestają tam mieścić, to pewnie będzie ich około 50... W tym momencie mój brat zrobił wieeeelkie oczy i o mało nie udławił się tym, co właśnie przełykał. Jak już złapał oddech, to stwierdził, że spodziewał się odpowiedzi "15, no może 20", ale pięćdziesięciu kolorów to on nawet nie potrafi wymienić :) 

Żeby nie być gołosłowną (i, przyznaję, z ciekawości również), po powrocie do domu wyciągnęłam moje buteleczki i powiem tak - 40 lakierów + 10 preparatów (czyli odżywki, bazy i topcoaty)...No, 39, bo jeden powędrował do kosza. A właściwie to 42, bo przypomniało mi się właśnie, że trzy kolejne do mnie idą...

I tak sobie myślę - w którym momencie moje rozsądne podejście pt. "wystarczy mi parę kolorów bazowych" zamieniło się w "tego odcienia jeszcze nie mam, chociaż mam cztery bardzo podobne, ale to nieważne - kupuję!"??????!!!!!

Wiem, że są gorsze maniaczki, o wiele gorsze :) Tylko, że ja do tej pory nie uważałam się za szczególną miłośniczkę lakierów do paznokci...hmmm...Zastanawiam się właśnie, czy powinnam się już zacząć leczyć, czy zaczekać do równej pięćdziesiątki? 

Plus jest taki, że zrobiłam rozeznanie w tym, co posiadam :) I może dzięki temu uda mi się trochę zapanować nad tym szaleństwem.

Dla najbardziej zagorzałych miłośniczek lakierów, zdjęcia z lampą i bez. 


Siedem odcieni wariacji nt. kolorów cielistych i bladoróżowych


Tu od razu widać, w jakich barwach czuję się najlepiej :)




Czerwienie - nadal szukam idealnego odcienia...



 Poniżej mniej lub bardziej przypadkowe kolory "niezrzeszone".


i z lampą:


niebieskości i pochodne:




 Przyplątał się też jakiś szary i dwa fiolety (lubię te odcienie, ale na kimś, nosząc je czuję się jak zombie)



Tu zestaw do pielęgnacji, czyli to co "pod" i "na" :) 




I na koniec rodzina w komplecie - tym razem w pudełku, zanim wrócą na drzwi lodówki :) 



I co - leczyć się?

6 komentarzy:

  1. Wowww ! Cudowna kolekcja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale przyznam się, że mam pewne wątpliwości, czy to nie jest już choroba :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Tia, w międzyczasie doszły trzy kolejne...Staram się opanować, ale jak oglądam blogi kosmetyczne, to moja lista zakupowa zaczyna się niepokojąco wydłużać :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. A mnie trochę przeraża to moje zbieractwo - parę dni temu zamówiłam kolejne dwa koralowe, bo stwierdziłam, że koniecznie muszę je mieć na lato...Obawiam się, że od tego już niedaleko do zbierania pustych opakowań po jedzeniu dla kota albo suchych woreczków po herbacie :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...