Korzystając z tego, że jest niedziela, która u mnie funkcjonuje na ogół pod hasłem "Dzień Leniwca", dzisiejszy post też będzie leniwy i absolutnie nie kosmetyczny (zresztą po wczorajszym, kosmetycznym aż zanadto, dobrze jest przywrócić lekką równowagę :)
Pod koniec sierpnia wspominałam o jednym z najmilszych prezentów imieninowych, jakie udało mi się zdobyć. Właściwie nie do końca prezentów, bo ten akurat zasponsorowałam sobie sama, ale ważniejszy był fakt, że dostałam go właśnie dokładnie w dzień imienin (i to z uroczą, bardzo sympatyczną dedykacją).
Część z Was być może kojarzy Mimi z jej nieprawdopodobnie pięknego bloga. Nie będę się tu za bardzo rozpisywać, powiem tylko, że ma ona niesamowity dar skupiania wokół siebie osób, które choć pewnie różnią się od siebie diametralnie, to łączy je podobne postrzeganie świata. A Mimi stanowi wspólny mianownik tego postrzegania :)
Dlatego też kiedy tylko rzucane co jakiś czas w przestrzeń hasła pt. "powinnaś wydać swoją książkę ze zdjęciami i tekstami" w pewnym momencie zaczęły przybierać coraz bardziej realną formę, zatarłam ręce z radości. A potem, śledząc na bieżąco proces powstawania tego albumu, rosłam w dumę prawie jakbym sama była jego autorką.
A 21 sierpnia książka znalazła się u mnie i od tej pory (choć przeczytana jest już od deski do deski), nadal ją przeglądam z uwielbieniem i mam nadzieję, że to dopiero początek pięknej serii :)
Swoją drogą zawsze kiedy moje życie zaczyna niepokojąco przypominać karuzelę w lunaparku, a ja czuję, że jadę na "rezerwie", idę sobie do Mimi, gdzie wszystko nagle w cudowny sposób zwalnia.
I wtedy ja też łapię dystans, choćby na moment i przypominam sobie, żeby zatrzymać się i wsłuchać w siebie. I że wszystko dzieje się PO COŚ :)
Wybaczcie mi to niedzielne filozofowanie, ale chciałam Wam pokazać, że "Czas odnaleziony" to przykład na to, że po pierwsze jeśli bardzo nam na czymś zależy, to da się to zrobić, a po drugie, że blogosfera to wielka siła - trzeba tylko wiedzieć, gdzie i jak zadziałać, aby ją okiełznać :)
Miłej niedzieli Wam życzę i, pamiętajcie - zwolnijcie chociaż na chwilkę :)
pierwszy raz widziałam tą książkę w magicznym domku... piękna sprawa :)
OdpowiedzUsuńTak, książka jest naprawdę dopracowana w każdym szczególe - zresztą cały blog Mimi jest niezwykły :)
UsuńTeż właśnie teraz mam czas, żeby sobie zwolnić i leniwie, niedzielnie pooglądać film ;).
OdpowiedzUsuńJa co prawda właśnie skończyłam gonitwę po mieszkaniu z odkurzaczem, ale resztę niedzieli mam zamiar spędzić na nicnierobieniu :) Też coś obejrzę, poczytam, pogapię się w niebo :)
UsuńCiekawy blog, nie znałam go do tej pory. Będę miała lekturę na najbliższy czas:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za e-mail oraz zdjęcia. Aktualizacja dokonana!
Oj tak, u Mimi można przepaść na długie godziny :)
UsuńA co do zdjęć, to nie ma za co, tylko przykro mi, że nie udało mi się zrobić wyraźniejszych, ale mój mały pentax jakoś nie lubi fotografować tekstów...
Poszło na tyle dobrze, że można było odczytać bez problemu. Reszta była w rękach TŻ-ta :) On lubi takie zadania. Ale to plusy bezwzrokowego pisania w ekspresowym tempie.
UsuńKiedyś uwielbiałam takie leniwe niedziele spędzane z książką.
OdpowiedzUsuńNiestety moja Aniela jest rannym ptaszkiem :(
Tak to już jest - coś za coś :) Nadrobisz sobie, jak dziecię będzie odchowane :)
UsuńTak, tak trzeba czasem troszkę zwolnić i odpocząć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzasem tylko ciężko sobie o tym przypomnieć, w tym biegu :)
UsuńRównież pozdrawiam :)
Miło mi :)
OdpowiedzUsuńNa mnie czasem po prostu życie (i zdrowie) wymusza zwolnienie, bo nie da się ciągle nerwowo pędzić - prędzej czy później musimy wyhamować :)
Staram się o tym pamiętać, ale w gorszych momentach przychodzi mi to z trudem, tak jak teraz - wtedy właśnie lubię zaglądać do Mimi :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Mam egzemplarz i jestem zachwycona:)
OdpowiedzUsuńNo ba - jest czym :) to taki blog Mimi w pigułce :)
Usuń