Ciężki mam ostatnio czas, tzn po pierwsze w ogóle nie mam głowy ani do większych szaleństw zakupowych, ani do pisania sensownych recenzji (na co pewnie mają również wpływ ogromne problemy skórne, z jakimi się borykałam przez ostatnie parę tygodni - moja pielęgnacja siłą rzeczy została ograniczona do minimum oraz właściwie wyłącznie do kosmetyków i maści aptecznych, ale o tym będzie również trochę niżej :)).
Poza tym przez przeróżne życiowe zakręty zmuszam się do względnej oszczędności (co niestety wychodzi mi raz lepiej, raz gorzej, zwłaszcza że jestem typem, który lubi poprawiać sobie humor zakupami).
Dlatego też ostatnio starałam się ograniczać do rzeczy, które naprawdę są mi potrzebne / kończą się, lub też z jakiegoś powodu NAPRAWDĘ chcę je mieć i chęć ta przejdzie próbę czasu (u mnie osobiście jest to ok, miesiąc - jeśli po miesiącu nadal do czegoś wzdycham z tą samą intensywnością co na początku, to znaczy to, że faktycznie mam na to chęć, jeśli natomiast po kilku tygodniach zapominam, że chciałam coś kupić, to odpowiedź jest prosta... :))
To, co widzicie poniżej, to rezultat mojego dzisiejszego wypadu do Sephory i TBS oraz tzw. zakupy poboczne, czyli rzeczy, które pojawiły się u mnie stosunkowo niedawno, ale jeszcze ich nie pokazywałam.
Poza dwiema rzeczami chyba nie ma tu nic specjalnie zaskakującego, ani jakiegoś wielkiego WOW :)
A teraz zbliżenia na moje gwiazdy :)
1. Coś, z powodu czego w ogóle wyruszyłam do Sephory i w dodatku znalazłam to dopiero w drugiej (chociaż w sumie mogło się skończyć jeżdżeniem po całej Warszawie, więc uważam, że nie było źle :)). A mianowicie SZCZOTECZKA DO OCZYSZCZANIA I MASAŻU TWARZY SHISEIDO THE SCINCARE
Kiedyś marzyłam o szczoteczce Clarisonic, ale powiem szczerze, że po pierwsze zawsze odrzucała mnie cena, ale cóż - to jeszcze można od biedy przeboleć, zwłaszcza że jest to wydatek jednorazowy i raczej na dłużej. To, co ostatecznie zadecydowało, iż poszukam czegoś innego, to moja cera. Obawiam się bowiem, że przy tak wrażliwej skórze jak moja, każde mocniejsze działanie, mogłoby narobić więcej szkody niż pożytku.
Tymczasem kiedyś natknęłam się gdzieś na zachwyty nad szczoteczką Shiseido - wypowiadały się na jej temat między innymi dziewczyny, które właśnie mają taką wrażliwą cerę.
Produkt ten nie jest relatywnie tani (kosztuje 109 zł), ale po pierwsze - jest baaardzo trwały (ma się go latami), a po drugie postanowiłam zaczekać z zakupem do 20%-owych obniżek w Sephorze i tak też zrobiłam :)
Jestem bardzo ciekawa, jak sprawdzi się u mnie ta szczoteczka - na razie mogę powiedzieć, że jest wykonana z bardzo miękkiego włosia, ma też małe gumowe wypustki, które służą do masażu naszej twarzy.
Ma długą i wygodną rączkę, dzięki czemu raczej nie powinna się wyślizgiwać z dłoni. Ma też plastikową nakładkę na główkę.
Nie mogę się doczekać wieczora, kiedy będę mogła ją przetestować pierwszy raz :)
2. Co prawda wyżej pisałam o nieimpulsywnych zakupach, ale przyznaję, że najnowsze dziecko Lancome Hypnose Star trochę jednak się zalicza do tej kategorii....Przeżyłabym bowiem bez kolejnego tuszu (na razie używam całkiem niezłej maskary Covergirl, o której wspominałam przy okazji którychś z wcześniejszych zakupów), ale już w sklepie zaczęłam krążyć wokół stoiska Heleny Rubinstein w poszukiwaniu słynnego pytonka :) Jednak po krótkiej, ale treściwej pogawędce z konsultantką obu firm, zdecydowałam się na ten gwiezdny tusz w przepięknym opakowaniu.
Słyszałam już o nim bardzo pochlebne opinie i teraz mam zamiar sama się przekonać, ile w tym prawdy. Aczkolwiek chwilę jeszcze poczeka na swoją kolej, ponieważ tak jak wspomniałam wyżej, na razie używam całkiem nowego tuszu (no, chyba, że będę malowała się nimi na zmianę).
Jeśli dobrze kojarzę, to jego normalna cena to 139 zł, natomiast jeszcze do jutra można się załapać również na 20% zniżki.
Uważam, że jego "galaktyczne" opakowanie jest przepiękne, chociaż wiem, że naprawdę nie powinnam się aż tak ekscytować takimi bzdurkami :)
3 i 4. Następne w kolejności są drobiazgi z The Body Shop. Poszłam właściwie po masło malinowe, ponieważ właśnie jestem na totalnej końcówce mojego letnio-wiosennego ulubieńca grejpfrutowego, a malinę uwielbiam niemal tak samo. Niestety nie ma obecnie żadnych promocji (tylko na balsamy), więc postanowiłam poczekać, a w międzyczasie zużywać to, co mam w zapasie.
Na miejscu już przypomniało mi się, że już dawno chciałam kupić słynny regenerujący krem do stóp TBS, który poza tym, że świetnie działa, to jest niesamowitym śmierdziuchem. DOSŁOWNIE :) Dlatego najpierw pochodziłam sobie po sklepie z testerem zastanawiając się, czy oby na pewno wytrzymam ten zapach, ale potem stwierdziłam, że jakimś rozwiązaniem są bawełniane skarpetki na noc.
A mowa o tym panu:
Do kompletu dorzuciłam bambusowy grzebień z szerokim rozstawem ząbków, który powinien poradzić sobie z moimi niesfornymi czasem lokami (i podobno świetnie się sprawdza przy rozprowadzaniu maseczek na włosach!).
Ponieważ nieustannie szukam dobrych kremów na noc oraz pod oczy, a chyba nigdy nie miałam żadnego tej firmy, poprosiłam o próbki tychże. Tak więc będę testować :)
Uff, niby wydawało mi się, że nie ma tego dużo, a jednak trochę się uzbierało. Dlatego resztę postaram się maksymalnie skrócić :)
5. Lipobase, czyli krem apteczny, który w moim przypadku awansuje do miana cudotwórcy. Razem z niepozornym Alantanem.
Od kilku tygodni bowiem jestem chodzącym kłębkiem nerwów i niestety zaczęło się to tragicznie odbijać na mojej twarzy - na początku byłam przekonana, że to zwykłe uczulenie (zbiegło się to z moimi pierwszymi użyciami pudru bambusowego z BU, więc całą winę zwaliłam na niego), ale kiedy odstawiłam wszystko, co potencjalnie mogło mnie uczulać, a objawy zamiast zanikać, zaczęły się nasilać, nabrałam pewności, że to jednak coś więcej niż uczulenie.
Dopiero od dosłownie kilku dni moja twarz wraca powoli do siebie, w dużej mierze dzięki temu kremowi. Jeśli więc macie problemy typu potwornie wysuszone partie skóry (ale dosłownie tak, że skóra się łuszczy i schodzi płatami, bez względu na to, jak i czym byście jej nie nawilżały), które w dodatku pieką, swędzą i są zaczerwienione, to naprawdę polecam mieszankę Lipobase + Alantan. U mnie pomogło. Nadal wprawdzie nie jest idealnie, ale przynajmniej nie czuję się już jakbym się upodabniała do zrzucającego skórę gada :))
6. Balsam do skórek z Lawendowej Farmy, czyli efekt poszukiwania przeze mnie bardziej dostępnej alternatywy dla mojego ukochanego masełka z Burt's Bees. Ten polski balsam to moje odkrycie roku, jest w 100% naturalny, pachnie jeszcze piękniej cytrynką niż jego amerykański odpowiednik i jest dobre parę razy tańszy :)
Stosuję go od niedawna, ale właściwie i tak nie widać najmniejszego ubytku, myślę, że będzie równie, jeśli nie bardziej wydajny, a jedynym problemem może być fakt, iż trzeba go zużyć w ciągu 4 miesięcy.
Jego skład to: olej rycynowy, masło shea, wosk pszczeli oraz eteryczny olejek cytrynowy i wit. E, tak więc jak widać - samo dobro :)
6. To z kolei jest produkt, który zawsze staram się mieć w domu, czyli najlepszy dla mnie balsam do ust EVER. Moja ulubiona firma NUXE i słynne miodowe masełko REVE de MIEL - ci, którzy nie lubią słoiczków, mogą się zaopatrzyć w wersję w sztyfcie, ale nie wiem, czy jest ona dokładnie taka sama, bo ja zawsze kupuję tę, którą widać poniżej. Kosztuje około 30 zł, ale moim zdaniem warto, ponieważ: a) jest niesamowicie wydajny i b) nic tak nie nawilża i nie odżywia moich ust, jak ten balsam. I wiem co mówię, bo mam na tym punkcie fioła, więc kolekcję produktów do ust mam również niemałą :)
7. I wreszcie najnowszy kolega do kolekcji, chociaż stosunkowo niedawno zarzekałam się, że właściwie mam już wszystkie kolory lakierów, jakie bym chciała. Ale okazało się, że nie do końca i w tej chwili na "chciejliście" są jeszcze dwa odcienie firmy Gosh (swoją drogą czy ktoś wie, czy można je gdzieś nabyć stacjonarnie w Wawie, czy tylko online??)
A pan poniżej to Essie Bahama Mama, czyli mój faworyt na nadchodzącą jesień - noszę go od tygodnia (co pewnie widać na powyższych zdjęciach) i naprawdę nie pamiętam już kiedy dostałam TYLE komplementów na temat moich paznokci :)
Tuż przed zrobieniem tego zdjęcia, odprysł mi lakier na środkowym palcu (przy wydłubywaniu szczoteczki z pudełka) :( Poza tym, od siedmiu dni odnotowałam jedynie standardowe ścieranie się na końcach.
Tu zdjęcia sprzed kilku dni, zrobione w łazienkowym oświetleniu - żadne chyba i tak nie oddaje prawdziwego koloru, ale jest PIĘEEEEKNY :)
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym przy okazji wycieczki do Sephory nie obwąchała paru flakoników :)
Szukałam wprawdzie dwóch zapachów, których jestem ciekawa, a mianowicie L Lolity Lempickiej oraz Donny Trussardi, ale niestety jak na złość, okazało się, że Sephora wycofała obie firmy ze swojej oferty.
Zadowoliłam się więc próbką reklamowanej wszędzie Lady Gaga (chociaż nie sądzę, żebym była odpowiednim targetem tego zapachu), jakimś Givenchy oraz czymś, co bardzo mi się na miejscu spodobało i obawiam się, że może się to skończyć wzdychaniem do kolejnej butelki, a potem zakupem :) A mówię o nowym zapachu Gucci pt. Premiere - na pierwszy węch jest naprawdę fajny - elegancki, nie nachalny, dosyć klasyczny. Zobaczę jak zgra się z moją skórą.
I to już koniec, drogie dzieci. W najbliższym czasie nie przewiduję dalszych zakupów (no, chyba że TBS ogłosi promocję na masła do ciała), tak więc pewnie kolejnym wpisem będzie moje drugie denko lub też coś całkiem od czapy :)
Jej, ale tego dużo :) Kurczę, zakupy mega udane jak widać :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie jak popatrzyłam na zbiorcze zdjęcie, to sobie pomyślałam, że może szkoda robić o tym cały post, bo przecież to tylko parę rzeczy, ale potem mój wrodzony słowotok wziął górę :)
Usuńa z zakupów póki co jestem bardzo zadowolona :)
fantastyczne zakupy :) narobiłaś mi ochoty na wypróbowanie tego masełka do ust od Nuxe ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja się ogólnie trochę boję coś bardzo entuzjastycznie zachwalać, bo potem ktoś się na to natnie i będzie miał pretensje - różnie bywa :)
UsuńAle przyznaję, że ten balsam to jeden z moich prywatnych KWC - chyba niedługo zrobię cały post na temat moich ulubieńców wszechczasów, bo trochę ich pewnie się uzbiera :)
też mnie skusił :)
Usuńa z zachwalaniem mam tak samo ;)
No właśnie - bo przecież każdy ma inne uwarunkowania, więc wiadomo, że jeśli komuś coś służyło, to nie jest tak, że automatycznie i u nas się sprawdzi. Warto mieć tę świadomość, wtedy można eksperymentować (w granicach rozsądku oczywiście) :)
Usuńkupuję wszystko na własną odpowiedzialność :D zdaję sobie sprawę z ryzyka, że coś co pasowało innej osobie, u mnie może się nie sprawdzić. już nie raz się tak nacięłam.
Usuńale generalnie NUXE ma same pozytywne opinie w internecie, więc liczę, że i masełko się sprawdzi ;)
Oj, ja też, co prawda niby pamiętam, że z taką kapryśną skórą jak moja, muszę uważać na wszelkie nowości, ale często zdarza mi się ryzykować i potem pluję sobie w brodę :)
UsuńA Nuxe akurat polecam, chyba faktycznie nie słyszałam, żeby ktoś na niego narzekał - ja go używam głównie na noc, bo w ciągu dnia z reguły mam przy sobie jakiś sztyft.
Najbardziej ciekawi mnie tusz Hypnose Star, miałam na niego chrapkę, ale boję się kolejnego rozczarowania :(
OdpowiedzUsuńMaskary Lancome są wśród moich absolutnych ulubieńców - do tej pory chyba nie trafiłam na taką, która mnie zawiodła (może z wyjątkiem jakiegoś dziwacznego eksperymentu z czarnym tuszem ze złotymi drobinkami, przez które o mało nie postradałam zmysłów - ciągle mi się wydawało, że coś koło mnie lata :)) Tak więc myślę, że raczej tym razem też się nie rozczaruję :)
Usuńdobrnęłam, uff :) fajne rzeczy. a zapach lady gaga, choć zdecydowanie nie jestem targetem, oj nie, bardzo przypadł mi do gustu :) sama nadziwić się nie mogę ;) do ust polecam yes to carrots - mam sztyft - działa cuda, a sama też jestem freakiem jeśli chodzi o pielęgnację ust. Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńGratulacje, nagrodą za wytrwałość jest wirtualny uścisk dłoni :)
UsuńHa, czyli muszę powąchać tę Gagę, bo jakoś skutecznie udało mi się ją omijać w sklepie i tę próbkę też od razu gdzieś rzuciłam. A może się okazać (nomen omen) czarnym koniem :)
Yes to carrots nigdy nie miałam, z tej serii nadal męczę szampon i odżywkę pomidorową (określenie "męczę" jest związane wyłącznie z ich potworną wręcz wydajnością - ja już nawet nie pamiętam, kiedy je kupiłam, a nadal jest ich jakaś straszna ilość w opakowaniu!!!) Może jak pokończę chociaż z 1/10 tego co mam do ust, to się skuszę na ten sztyft :)
Dzięki :)
Kusi mnie ten drewniany grzebień z TBS. Piękny kolor lakieru do paznokci. Uwielbiam taki!
OdpowiedzUsuńOj tak, ten Essie przyciąga wzrok i wydaje się idealnym jesiennym odcieniem :)
UsuńA grzebień jest fajny i raczej niedrogi, dla mnie ważne jest, że podobno nie elektryzuje włosów (z czym mam problem, zwłaszcza zimą).
Twoje zakupy są świetne :) Chętnie zrobiłabym takie same ;) ciekawi mnie ten tusz do rzęs,a o szczoteczce Shiseido wypowiadała się kiedyś Aga z TheBreathofFreshAir :) i cały czas zastanawia mnie czy ten Nuxe będzie lepszy od balsamu z masłem shea z Organique ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie za bardzo pamiętałam gdzie czytałam / słyszałam o tej szczoteczce, ale na liście była od długiego czasu :) Chociaż cichcem przyznam się, że trochę się jej boję, bo z moją twarzą, to nigdy nie wiadomo...
UsuńTusz ma fajną szczoteczkę - spłaszczoną z jednej strony, co ma ułatwiać bardzo precyzyjną aplikację.
Hmmm, balsam z masłem shea, mówisz? Muszę sprawdzić :)
Strasznie kusi ta maskara w kremik Lipobase muszę się zaopatrzyć a lakierek kupiłam dziś nr.45 sole mate o ton ciemniejszy od Twojego
OdpowiedzUsuń(mój styp na jesień). Pozdrawiam
Och, ten Twój Essie jest piękny! Mnie jeszcze strasznie kusi Angora Cardi, ale mam już podobny odcień z China Glaze, a nie chcę dublować kolorów...
UsuńCo do maskary, to powiem szczerze, że jakoś naprawdę cały czas byłam raczej nastawiona na Helenę Rubinstein i do tej pory jakoś nadal chciałabym ją mieć, a ten Lancome to jakoś tak wpadł mi trochę przypadkiem :)
Świetne zakupy! choć u mnie nowa maskara Lancome nie wywołała zachwytów... Poczeka aż zgęstnieje jednak mimo wszystko lepsze efekty od samego początku mialam po Hypnose.
OdpowiedzUsuńLipobase to mój niezbędnik:)
Za Essie nie przepadam, mam tylko dwa kolory;)
Zawsze mam w pamięci zakupowej balsam do ust z Nuxe ale... zapominam o nim...
Burt's Bees, który produkt tak Cię zachwycił? :) Pytam z ciekawości bo ja zawiodłam się na tej firmie:(
O masz, a już myślałam, że to taki Zachwycający-Wszystkich-Produkt... No nic, zobaczymy jak będzie ze mną, nie nastawiam się na nie wiadomo jaki efekt, chciałabym żeby faktycznie dawała efekt pogrubionych rzęs (bo na długość nie narzekam).
UsuńA jak się nie sprawdzi, to następny będzie pyton :)
Ja Essie uwielbiam, ale dosyć nieortodoksyjnie wolę te wersje z cienkim pędzelkiem, dlatego rzadko kupuję w Superpharm.
Balsam Nuxe to tak jak pisałam wyżej, jeden z moich hitów wszechczasów, chociaż na samym początku musiałam się przyzwyczaić do dziabania palcem w słoiczku, za czym nie przepadam. Ale dobrze mi robi, więc przebolałam :)
A Burt's Bees chodziło mi o ich słynny balsam do skórek "LEmon Butter Cuticle Cream", który bardzo lubię - ale muszę powiedzieć, że to masełko z Lawendowej Farmy póki co sprawdza się tak samo dobrzez i jeśli będzie tak dalej, to zdetronizuje BB :)
A na czym się zawiodłaś? Bo mnie przed większymi zakupami powstrzymuje tylko dostępność (i cena na all.), ale np lubię też ich sztyfty do ust.
Wg mnie dużo zależy od rzęs. U mnie niestety one są marne... więc nauczyłam się, że nie wymagam cudów. One nie nastąpią;)) Póki co maskara koncertowo skleja i obciąża moje rzęsy więc wylądowała na dnie szuflady i czeka...Na lepszy dzień. Nie skreślam ale też nie nastawiam się na wielkie WOW.
UsuńPyton także mnie korci, ale mam problem z dostępem więc chyba poczekam aż będę w Polsce na wiosnę.
Nowych a raczej europejskich wersji Essie nie miałam okazji poznać, u mnie goszczą dwie sztuki właśnie z cienkim pędzelkiem i przeklinam go;)
Tego typu balsamy jak Nuxe z reguły trzymam przy komputerze, w kuchni więc to dziabanie palcem nie przeszkadza. Wybrałam za to teraz mazidło do ust z Lawendowej Farmy:) Przy okazji kupiłam Plaster Koniczyny i widzę, że on do skórek też jest, jak znalazł.
U mnie ten balsam do skórek Burt's Bees Lemon Butter Cuticle Cream nie sprawdził się. Bardzo wysuszał. Miałam sztyfty do ust ale niestety także dodatkowo wysuszały a mam problematyczną skórę ust. Od dziecka borykam się z nadmierną suchością więc ciągle szukam św. Graala choć mam kilku faworytów, opisywałam na blogu też w podsumowaniach balsam z Mac'a i A-Dermy.
Miałam trochę różnych miniaturek z BB TAKIE zanim wyjechałam z PL, sprowadzane okrężną drogą ze Stanów ;)) Jak pomyślę, ile było zabiegów a jakie później rozczarowanie, to trochę smutno było mi z tego powodu. Teraz firmę mam pod nosem i nawet jakiś balsam w domu ale czekam na dobrą okazję, by spróbować jeszcze raz.
Oj tak, ja mam podobne podejście do maskar i czasem dziwią mnie pretensje dziewczyn, że jakiś tusz nie spełnił ich kosmicznych oczekiwań - no halo, jak ktoś ma trzy rzęsy na krzyż, to chyba logiczne, że żaden tusz nagle ich w cudowny sposób nie zmultiplikuje? :)
UsuńA Lancome jestem po prostu ciekawa - jak napisałam gdzieś wyżej, jakoś do tej pory to chyba mój ulubiony producent i nie zawiodłam się właściwie na żadnym ich tuszu.
Co do Essie, to ja nie wiem, chyba jestem jakimś dziwolągiem, bo wszyscy jak jeden mąż się zachwycają tymi wielgachnymi europejskimi pędzlami, a mnie one wkurzają - za każdym razem czuję się jakbym sobie robiła manikiur pędzlem do ścian...No, ale może się w końcu przyzwyczaję :)
Co do BB, to powiem tak - balsam do skórek na mnie działa, ale wyłącznie kiedy stosuję go naprawdę regularnie, na początku nakładałam go sporadycznie, jak mi się przypomniało, że gdzieś tam jest i wtedy w ogóle nie widziałam efektów (no, ale trudno się dziwić). Teraz natomiast mam jeszcze oliwkę z Nailteka (o której zapomniałam napisać, więc będzie przy okazji) i jakoś do kompletu z tym masełkiem daje radę moim skórkom.
A problemy z ustami rozumiem świetnie, bo mam to samo - dużo preparatów mnie dodatkowo wysusza, a nie daj Boże, kiedy borykam się z jakimś uczuleniem - moje usta wówczas solidarnie zaczynają szaleć! BB ma niektóre fajne sztyfty, jeszcze wszystkich oczywiście nie próbowałam, ale chyba z dwóch byłam zadowolona (muszę poszukać, które to były), ale teraz mam jakiś inny, który nie bardzo mi odpowiada i właśnie mam wrażenie, że albo nie robi mi z ustami nic, albo wręcz potęguje ich wysuszenie.
Za to bardzo kuszą mnie ich żele pod prysznic, tylko niestety nie ma ich nawet na allegro :( więc jeszcze sobie do nich powzdycham...
Popieram zdrowo-rozsądkowe podejście :) Nie da się inaczej a kiedy znasz kondycję swoich rzęs to choćbyś na nich stawała nie wyczarujesz więcej niż mogą zaoferować w zgodzie z Matką Naturą :) Zresztą miałam okazję oglądać wyjątkowo długie rzęsy oszpecone przez tę maskarę, co daje do myślenia, że nie zawsze dostaniemy to, czego sobie życzymy...
UsuńBędę wypatrywać recenzji i pokazu :) mając nadzieję, że nie zawiedziesz się.
Z Essie jest chyba tak, że trzeba lubić taką konsystencję oraz pędzelki. Ja mam szeroką płytkę paznokcia i lubię szerokie pędzelki w stylu np. OPI ale np. Flormar choć wąski to gęsty i sprężysty :) Nie wiem, czy znasz ale mają rewelacyjne lakiery. Omijaj tylko żelowe formuły.
Oliwkę z Nail Teka mam i kupuję nałogowo :D Lubimy się ale ze skórkami trzeba regularności. Niestety.
Jeżeli chciałabyś nadal żele pod prysznic z BB to jak będę lecieć do PL mogę przywieźć bo wysyłać się nie opłaca, za droga impreza w stosunku do ceny kosmetyków.
Widzę, że mamy podobne problemy z ustami ;)
Mam teraz w użyciu Miodowy Cukierek z Pomarańczą z Lawendowej Farmy, musiałam się od razu do niego dobrać i wydaje mi się, że chyba częściej będę robić tam zakupy :D
Cieszę się, że zostawiłaś u mnie komentarz bo tak to na pewno bym nie trafiła tak szybko... ;)
Pozdrawiam!
Też widziałam dziwny efekt totalnych pajęczych nóg po tym tuszu (może nawet to były te same rzęsy) - to był dla mnie dowód na to, że nie zawsze "jeszcze dłuższe" znaczy "ładniejsze"...
UsuńCo do mnie, to oczywiście nie wytrzymałam i parę razy już się pomalowałam Lancomem i powiem tak - na łopatki mnie nie powalił, ale uważam, że to bardzo przyzwoity produkt - moich rzęs nie obciąża ani nie skleja, faktycznie widzę efekt pogrubienia (tzn może inaczej - nadaje im objętość, którą WIDAĆ), tak więc na razie jestem zadowolona. W weekend postaram się pokazać jak to wygląda.
Co do Essie, to być może gdybym wcześniej nie znała ich cienkich pędzelków, to bym siedziała cicho, bo OPI mi jakoś nie przeszkadza, a jest chyba jeszcze większy :) Ale przez to, że mam porównanie, zaczynam wybrzydzać - cała ja :) A lakierów Flormar niestety nie znam - zaraz idę googlać.
Cieszę się, że Lawendowa Farma Ci podpasowała, już wiem w takim razie, co będzie kolejne na liście do kupienia - Miodowy Cukierek :)
I bardzo dziękuję za propozycję przywiezienia BB - chętnie bym skorzystała, bo inaczej w nieskończoność będę sobie wyobrażała, co tracę :) Aż zaraz sprawdzę ich ofertę, bo nie pamiętam, który mnie kusił najbardziej :)
Ja chyba nie bardzo umiem uprawiać autopromocję (co jest paradoksem, bo zawodowo m.in. tym się zajmuję :)) Głównie sobie po prostu piszę i cieszę się, jak ktoś do mnie zajrzy :)
Bardzo możliwe, że myślimy o tym samym blogu ;) i niestety masz rację, zawsze istnieje możliwość kiedy można przedobrzyć ;)
UsuńWażne, że jesteś zadowolona a ja będę wyglądać na prezentację :) Na razie nie skreślam tuszu ale poczekam aż zgęstnieje.
Uważam, że po krótkim zapoznaniu z ofertą LF to nie będą moje ostatnie zakupy a Miodowy Cukierek polecam :)
Co prawda tak szybko w Polsce się nie pojawię, dopiero po Nowym Roku ale będę pamiętać a gdybym szykowała paczkę dla Przyjaciółki w międzyczasie to dorzuciłabym Ci coś z ich oferty :)
Dość długo już bloguję i przyznam się, że pragnę „świeżej krwi” :) może dlatego, że ostatnimi czasy brakuje ciekawych miejsc, Niektóre osoby dobrze zaczynały a później poszły w dziwnym kierunku, który nie do końca mi odpowiada. Mam wrażenie, że popularność czasami uderza jak woda sodowa do głowy ;)
Chyba myślimy o tym samym, bo to były bardzo charakterystyczne rzęsy :) a ponieważ cierpię na arachnofobię, to skojarzenie z pajęczymi odnóżami aż wywołało u mnie gęsią skórkę - brrr!
UsuńCo do BB, to spokojnie, ja mam zapas specyfików do mycia na jakiś rok :D A w ogóle to najbardziej chciałam miętę z rozmarynem, ale na stronie uk tego nie widzę, więc nie wykluczone, że i tak obędę się smakiem...Ale dziękuję za ofertę :)
A co do blogów, to sama długo byłam tylko czytelniczką, zanim zdecydowałam się przejść na ciemną stronę mocy :) I też widzę, że niektóre osoby zaczęły gonić własny ogon, tzn płyną na fali popularności i darmowych kosmetyków, które przyjmują chyba bez żadnej selekcji. Wiem, że to jest temat rzeka i nie chcę tutaj ani teraz się w to zagłębiać, powiem tylko, że wolę skromniejsze blogi, którym nie zależy na popularności (albo inaczej - gdzie widać, że są pisane dla własnej przyjemności i po coś, a nie tylko z myślą o kolejnej paczce w skrzynce...).
Jeeezu, ale się rozpisałam :P
Ale zakupy :D
OdpowiedzUsuńGrzebień z TBS też muszę sobie w końcu kupić.
Lawendowa Farma też mnie od dłuższego czasu kusi :)
:)
UsuńLawendową Farmę polecam wszystkim moim znajomym, już trzecia osoba zaopatruje się tam w masełko shea (ja je używam namiętnie do stóp, ale ostatnio także ratowało mi twarz), bardzo lubię też ich mydełka. A bardzo sympatyczny kontakt z panią Ewą umila zakupy :)
Grzebień fajny, tylko jest stosunkowo nieduży i boję się, że będzie nie raz lądował na podłodze - oby to przeżył :)
ooo ciekawa szczoteczka... ja ciagle mecze gabke konjac, mam juz chyba piata , bo wszystkie mi sie niszcza..moze tez powinnam uzbierac kase i fundnac sobie cos w stylu twojej szczoteczki:)
OdpowiedzUsuńA tusze Lancome uwielbiam i na zadnym sie jeszcze nie zawiodlam:)
Tak myślałam, że komu jak komu, ale Tobie pewnie przypadnie do gustu ta szczoteczka :)) Powiem tak - ja sobie Konjac zostawiam na poranną pielęgnację, bo Shiseido jednak chyba musi być używana w duecie z czymś co się pieni (a ja rano często ograniczam się do wody termalnej i hydrolatu) - nie chcę się zbytnio entuzjazmować po zaledwie dwóch użyciach, ale na razie jestem zachwycona - jest tak delikatna i mięciutka, że mogłabym się nią miziać bez końca!
UsuńJa też mam słabość do maskar Lancome :)
Idę poczytać o Twoim odkryciu kremowym :)
czuje sie coraz bardziej zachecona :) jak beda jakies wolne fundusze kupie ja sobie i szybko mi sie zwroci, bo niedlugo musze kupic moja 6 gabke konjac.. tak szybko mi sie niszcza:(
UsuńA ideał kremowy jest wspanialy:)
Na razie naprawdę jestem nią zachwycona, jest bardzo delikatna i mięciutka, na razie konjac poszła w odstawkę (zresztą również dlatego, że musiałam zmienić dosyć radykalnie moją pielęgnację twarzy), ale naprawdę intryguje mnie jak Ty się nad tą swoją musisz znęcać :))
UsuńŻadnego z nich nie miałam jeszcze, ta szczoteczka wydaję się ciekawa
OdpowiedzUsuńJest bardzo ciekawa (patrz mój komentarz piętro wyżej :)) na razie (odpukać!) uważam, że to jeden z moich lepszych zakupów ostatnich czasów - i oby tak zostało :)
Usuńmoja mama używa podobnej szczoteczki do mycia twarzy i jest bardzo zadowolona :D pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńJa moją jestem póki co zachwycona i mam nadzieję, że tak już będzie zawsze :)
UsuńRównież pozdrawiam :)