Czasem czuję się jak prawdziwy dinozaur.
Tak właśnie było niedawno, kiedy na rodzinnym obiedzie wyskoczyłam z wyznaniem, że chyba będę musiała sobie kiedyś tam (najlepiej w pracującej przyszłości) kupić nową mini (a raczej mikro) wieżę hi fi. W tym momencie męska część rodziny (tj brat i tata) spojrzeli na mnie co najmniej dziwnie. - Taką na mp3? - (to raczej było stwierdzenie, ten znak zapytania na końcu jest ode mnie :))
- No nie, taką z odtwarzaczem płyt CD.
I tu oczy obu panów zrobiły się jeszcze trochę większe.
- A PO CO Ci odtwarzacz CD??? Przecież teraz już nikt nie kupuje płyt!
- No, ja kupuję....
I co? I teraz jestem rodzinnym dziwakiem :P Nie dość, że bezrobotna stara panna z kotem, to jeszcze taka, co kupuje CD. Jezu, niedługo będę sobie wiązać różowe wstążki na kucykach i tańczyć na podwórku wokół choinki wyśpiewując jakieś hiciory z mojej młodości na cały głos :P
Ale co ja na to poradzę, że lubię? Tzn niekoniecznie to z tą choinką, ale płyty. Naprawdę sprawia mi przyjemność kupno takiego smęciora (bo ja jestem raczej z tych, którzy dla przyjemności i z własnej woli słuchają takich mega smętów, jazzu i takich tam pitu pitu, które na niektóre osoby działają wybitnie usypiająco :)) Powiem więcej - wśród tegorocznych prezentów pod choinkę również znalazła się płyta (hehe - tata sobie przypomni SWOJE młode lata :P).
Powiedzcie proszę, że wśród Was też są jednostki, które kojarzą taki wynalazek jak CD (o kasecie magnetofonowej nie wspomnę, ani o płytach gramofonowych, chociaż przyznam się cichcem, że od wielu lat "chodzi" za mną patefon) i że nie jestem ostatnią osobą na ziemi, która na liście do Mikołaja miała kilka płyt :)
Powyżej kilka CD, których (obok uwielbianych przeze mnie świątecznych standardów!) słucham ostatnio - aktualnie w moim wysłużonym boomboxie (tak, wiem, jestem mega retro) leci "Please, Please, Please, Let Me Get What I Want" w wykonaniu Slow Moving Millie (polecam wszystkim wielbicielom smętnych coverów).
Oczywiście oryginału The Smiths NIC nie przebije, ale ta wersja bardzo mi się podoba :)
Wcale nie jesteś dinozaurem :P ja pamiętam jeszcze magnetofon szpulowy, tak się to chyba nazywało ;) Do tej por gdzieś na strychu jest z tym pudło :)
OdpowiedzUsuńMam też stary gramofon, który należał do mojego Taty plus niezła kolekcja płyt. Rany....ależ to BYŁ klimat ♥
No właśnie czarne płyty to jest TO :)
UsuńNaprawdę są tacy ludzie co katują się tylko mp3?
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tego fenomenu :P To zupełnie spłyca dźwięk i jakość pozostawia wiele do życzenia. Ostatnio odkryłam gramofon na nowo i teraz z moim lubym wszystkie ulubione wykonania kupujemy na winylach. Po prostu orgazm dla uszu ;)
No są, są - właśnie się dowiedziałam, że coraz popularniejsze są wieże, które w ogóle nie mają już odtwarzacza płyt, tylko wejście na usb do mp3 - i tak jakoś mi się smutno zrobiło :(
Usuńpewnie, że pamiętam płyty (mam w Polsce u rodziców swoją kolekcję), a nawet kasety, które zbierałam w latach młodzieńczych :)
OdpowiedzUsuńprzyznam się bez bicia, że teraz jednak korzystam głównie z komputera i z fantastycznej możliwości ułożenia sobie własnej playlisty. z małymi wyjątkami nuży mnie trochę przesłuchanie całej płyty jednego artysty. ja lubię sobie miksować wykonawców ;)
Nie no, ja też często odtwarzam muzykę na komputerze, zwłaszcza odkąd moja wieża się zbuntowała i przestała akceptować płyty i też lubię tworzyć własne playlisty :)
UsuńAle kiedy lubię jakiegoś wykonawcę i podoba mi się kilka kawałków, to staram się kupić płytę - chociaż teraz już nie szaleję tak jak kiedyś, bo zwyczajnie nie mam miejsca.
miejsce to druga kwestia. ja jeszcze nie mam swojego kawałka na ziemi, więc staram się nie kumulować rzeczy ;)
UsuńWiesz, ja mam swój kawałek, ale i tak miejsce się nieubłaganie kończy, więc mam do wyboru - albo ograniczyć kupowanie, albo znaleźć męża z większym mieszkaniem :P
UsuńJesteś właśnie normalna. I uczciwa, jeśli kupujesz płyty zamiast "ściągać" mp3. :-)
OdpowiedzUsuńDinozaurem jestem ja - marzy mi się gramofon na winylowe płyty, na którym można byłoby odtwarzać klimatyczne stare przeboje! :-)
(Tylko gdzie ja go wstawię?)
Mnie się marzy gramofon lub patefon, bo ta tuba mnie urzeka :) Ale od lat nie mogę się zebrać, bo właśnie nie mam gdzie tego postawić :)
UsuńCieszę się, że nie jestem takim całkiem ostatnim Mohikaninem, bo trochę mnie przeraziła ta wizja świata bez płyt, kiedy muzyka będzie dostępna wyłącznie wirtualnie...
A mp3 też mam sporo, to tak btw :) Ale tak jak napisałam wyżej, ze ściągniętej płyty nie mam takiej przyjemności - mogę ją sobie posłuchać na próbę, ale kiedy znajdę coś naprawdę interesującego, to grzecznie idę do sklepu :)
Kochana też kupuję płyty i jak przypadkiem znajomi się o tym dowiedzą, to się mi dziwią. Też mi się nie przelewa, ale tak jak lubię kupić książkę, tak lubię czasem mieć płytę. Teraz mam przerwę, bo muszę przestać gromadzić rzeczy w wynajmowanym mieszkaniu, ale wciąż mi się zdarza i definitywnie marzę o kolekcji z prawdziwego zdarzenia. W Polsce miałam sporo płyt z serii zagraniczna muzyka - Polska cena, to była bardzo fajna oferta.
OdpowiedzUsuńA co powiesz na filmy DVD? Jak mówię znajomym, że kupuję to patrzą się na mnie jak na idiotkę! Na ogół korzystam z okazji, w Anglii jesteśmy uzależnieni od sklepu z używanymi filmami (rewelacyjna sprawa) i w tej chwili nagromadziliśmy przez półtorej roku blisko setkę filmów na dvd! Sporo nie trafionych i musimy zmienić nieco nasz system kupowania, ale lubię mieć kolekcje takich rzeczy, zwłaszcza, że często do filmów wracamy.
U mnie na szczęście spora część znajomych też kupuje, więc akurat w tym gronie nie jestem traktowana jak jakiś wyjątkowy dziwoląg :) Ale mam też drugą grupę, która zdecydowanie woli ściągać z sieci pojedyncze piosenki i generalnie zakup płyty to dla nich fanaberia.
UsuńU mnie od jakiegoś czasu zaczyna to być raczej problem z przechowywaniem, niż z brakiem chęci / środków (te się jakoś zawsze znajdą, jak nie u mnie osobiście, to jako prezent czy coś :)) To samo dotyczy książek i filmów na DVD - dlatego staram się mocno ograniczać swoje "chciejstwo" i kupować coś nowego wyłącznie wtedy, kiedy nie mam do tego dostępu w inny sposób, lub też naprawdę chcę to mieć (i wiem, że będę do tego wracać, o czym wspomniałaś).
Ogólnie boję się, że mimo takiej selekcji, za jakiś czas zasypią mnie rzeczy i bardzo staram się z tym walczyć...Pod tym względem mp3 są zdecydowanie lepsze, ale kurcze - takie wirtualne zasoby są dla mnie strasznie bezduszne, że nie wspomnę już o tym, że jak czegoś nie mam przed oczami, to o tym zapominam :P
Tak samo mam - bezpłciowe płyty z mp3 giną w zapomnieniu, a te z okładkami wezmę do ręki, przejrzę, przypomnę sobie to i owo :) A z tym gromadzeniem rzeczy mam dokładnie tak samo. pomysły na rozwiązania są, ale realizacja ich w wynajmowanym domu jest bez sensowna.
UsuńJa wprawdzie jestem na swoim, ale ilość posiadanych przeze mnie rzeczy mnie dosłownie przeraża. Raz na jakiś czas postanawiam pozbyć się znacznej części z nich, wychodzi mi to średnio, więc się trochę zniechęcam, potem stwierdzam, że tak naprawdę to przecież nie mam nic zbędnego i wszystko jest mi szalenie potrzebne, no i tak w koło Macieju...
UsuńMusiałabym się chyba znowu przeprowadzić, żeby trochę powyrzucać, bo obrosłam w rzeczy głównie przez kilka ostatnich lat, odkąd się wyprowadziłam od rodziców :)
My też na pseudo-swoim też tak totalnie obrośliśmy, choć zawsze byłam chomikiem. Z tym, że mam dobre pomysły na funkcjonalne aranżację wnętrz, w których by mi to nie przeszkadzało, no ale nie ma takiej opcji nie u siebie. A co do tych porządków i stwierdzania, że nie masz zbędnych przedmiotów, to bardzo spodobał mi się ostatnio tne wpis na happyholic: http://www.happyholic.pl/2012/12/projekt-szczescie-w-domu-czyli.html
UsuńCo do tego wpisu, to ja już od lat instynktownie tak postępuję :) Tzn odkąd pogodziłam się z myślą, że nigdy nie będę typem ascetki, a moje mieszkanie nigdy nie będzie minimalistyczne :)
UsuńNiemniej jednak jest różnica pomiędzy "nieminimalistyczne" a "zawalone-do-granic-możliwości-wszelkimi-dobrami", która z upływem czasu jakoś tak coraz mocniej się u mnie zaciera :P
Dlatego chyba wykorzystam ten nadmiar wolnego czasu, który mam obecnie na ogarnięcie mojej przestrzeni życiowej, żeby wrócić do stanu "bardzo przytulne, ale przestronne mieszkanie" :)
Ja też dostanę płyty, zamówiłam sobie "The best classics ... ever" - to dopiero jest dziwne ;P!
OdpowiedzUsuńNo to kamień z serca mi spadł :)
UsuńJa parę lat temu wymyśliłam, że skompletuję sobie całą dyskografię mojej ukochanej Niny Simone, ale rozsądnie skończyłam chyba na jakichś 10 płytach, bo inaczej mogłoby się okazać, że musiałabym wyrzucić wszystkich innych wykonawców :)
No to Ci powiem, że zdecydowanie wolę mp3, małe toto i mogę upchać w kieszeni, torebce czy nawet w telefonie, ale...
OdpowiedzUsuńnie ma to jak kolędy na płytach puszczane w święta :P
No właśnie, mp3 mają jedną zaletę - oszczędność miejsca :) I, jak dla mnie - na tym się kończy :)
UsuńMoim zdaniem nie tylko kolędy brzmią lepiej na płytach - WSZYSTKO brzmi lepiej :)
Slow Moving Millie nie znałam, ale bardzo melodyjny utworek nam podałaś :) Z chęcią poszukam więcej.
OdpowiedzUsuńDałaś mi pomysł na kolejny post - może napiszę coś o moich płytach? Bo uwielbiam. Mam wrażenie, że zupełnie inaczej brzmi muzyka z płyt niż z Foobara czy YT.
Och, ja o moich płytach to bym mogła tu stworzyć powieść w odcinkach :) w kilku tomach w dodatku :P
UsuńAle chętnie poczytam o Twoich ulubieńcach - lubię odkrywać nowe terytoria :)
Za moich czasow to walkmen to bylo cos hehe ah ta dzisiejsza mlodziez :D hehe
OdpowiedzUsuńHehe, no pewnie, że walkman to był szczyt marzeń, chociaż dzisiejsze dzieciaki parsknęłyby śmiechem na widok takiej cegły :) I do tego słuchawki koniecznie na "pałąku" :)
Usuń