piątek, 12 października 2012

Wieczór w Rzymie...

Niestety tylko za pośrednictwem filmu, ale i tak jest całkiem miło...

Na początek wyznanie - jestem fanką (a właściwie psychofanką) tego pana i sama nie mogę uwierzyć w to, że aż do dziś nie obejrzałam jeszcze jego najnowszego filmu (czyli "To Rome with Love") - zupełnie nie wiem, jak to się stało! 


No, ale właśnie to nadrabiam :) I niestety z bólem przyznaję, że nie trafi on do grona ulubieńców (mam taką swoją małą listę tytułów, do których wracam regularnie i które po wielu latach i wielu seansach uwielbiam nadal tak samo) - chyba tak naprawdę spodoba się on wyłącznie italomaniakom, pozostali po prostu obejrzą i zapomną...


A jako miły dodatek do filmu - nowa świeczka - jeszcze nigdy nie miałam świec Brise (ta firma kojarzyła mi się wyłącznie z zapachami do toalet, no sorry), ale przy okazji wizyty w Rossmanie skusiłam się na jakąś limitowankę i oto co mi świeci i pachnie: 


Sam zapach jest bardzo ładny, tylko niestety albo z moim nosem jest coś nie tak, albo on jest naprawdę delikatny - czuję go właściwie tylko kiedy wyjdę z pokoju i do niego wrócę. Ale cóż - jestem przyzwyczajona do raczej intensywnych aromatów Yankee Candle, więc może to to...


Niestety nie udało mi się ustalić składu tej świeczki i nie mam pojęcia, czy wdycham sobie właśnie coś w miarę naturalnego, czy też samą chemię, która w chwili, kiedy piszę te słowa, bezlitośnie morduje moje szare komórki...


Mam nadzieję, że spędzacie równie przyjemny wieczór!

54 komentarze:

  1. Ja oglądam Sherlocka Holmesa, piję truskawkową herbatkę i niucham ciasteczkową świeczkę ^^ Miłego wieczoru ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też oglądam Sherlocka :D i popijam herbatkę jaśminową

      Usuń
    2. Ja nie mam telewizora :) Ale Sherlocka oglądałam (domyślam się, że to ten z Robertem Downey'em i Jude'm Law?).
      U mnie też obowiązkowa herbatka - aktualnie zielona z echinaceą i odrobiną miodu :)
      Miłego, dziewczęta!

      Usuń
  2. ja spędzam, jak każdy wieczór z wyjątkiem pobytów w Polsce, w pracy :] także przesyłam buziaki z hotelowego baru w Blackpool, który na chwilę obecną świeci pustkami, więc barmanka siedzi w blogosferze :]

    osobiście przedkładam seriale nad filmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, nasza blogowa barmanka :) Ale jak to bar świeci pustkami w piątkowy wieczór - mam nadzieję, że to tylko chwilowa pustka :)

      Ja uwielbiam i filmy i seriale, ale od jakiegoś czasu zauważam u siebie spory problem ze skupieniem się na czymś, co trwa dłużej niż godzinę, a co na własny użytek nazywam "serialowym syndromem" - dlatego raz na jakiś czas staram się obejrzeć coś pełnometrażowego :)
      Jak pisałam służbowo recenzje filmowe, to miałam większą motywację - teraz oglądam już wyłącznie dla przyjemności...

      Usuń
    2. A to Ci numer barmanka w osławionym Blackpool! Weeekendowa Mekka Anglików z moich okolic, no dobra - zaraz po Skegnes ;)

      Ale do tematu - świeczka pięknie wygląda, ja jednak się dorobiłam w dzieciństwie strachu przed ogniem i uznaję tylko jednego podgrzewacza na cały dom i to jak mam go na oku ;)
      Pana W.A. osobiście znów nie trawię, ale Vicky Christina Barcelona pokochałam, wraz ze ścieżką dźwiękową. Boska kreacja Penelope!

      Usuń
    3. Ja też jakoś wolę nie zostawiać świec samopas, na ogół palę je jak jestem w pomieszczeniu (a jak wychodzę, to tylko na moment) :)

      Ojoj, ja KOCHAM stare filmy Woody'ego - "Annie Hall", "Hannę i jej siostry", "Wrzesień", "Manhattan", "Mężów i żony" czy "Tajemnicę morderstwa na Manhattanie" mogę oglądać w nieskończoność! Te nowsze lubię zdecydowanie mniej, ale Vicky jeszcze dawała radę :) W Rzymie też jest Penelope :)

      Usuń
    4. W ogóle chyba ten Rzym jest trochę zrobiony na modłę VCB, czy tylko tak reklamy to przedstawiają?

      Usuń
    5. Tu jest więcej wątków i osób, przez co też wydaje mi się, że sporo traci, bo zanim się zdążymy wciągnąć w jedną historię, przeskakujemy do kolejnej i tak w kółko.

      Vicky podobała mi się zdecydowanie bardziej, może dlatego, że to był taki fajny wakacyjny film (i oglądałam go albo wiosną albo latem, a z pewnością wtedy, kiedy za oknem świeciło słońce, a nie latarnie!) :)

      Usuń
    6. tak, to były chwilowe pustki. już się zapełniło :]

      Przedkładaniec, najbardziej ciekawi mnie filozofia urlopujących się w Blackpool; brzmi: "What happens in Blackpool, stays in Blackpool". bleh

      Usuń
    7. Tak czułam, że to niemożliwe, żeby w angielskim barze były pustki o tej porze :)
      A co do tego motta, to odnoszę wrażenie, że całkiem sporo osób to stosuje do wyjazdów gdziekolwiek - w sensie - "what happens in X, stays in X" (no, może jeszcze czasem na youtube, jeśli mamy wyjątkowego pecha :PP)...

      Usuń
    8. a bo widzisz, to zależy, kto jest w hotelu :) czasami zdarzają się goście, którzy nie piją, czasami wolą pić w publicznych barach, a nie takim hotelowym. ale czasami robi się tłumek :]

      z mottem to smutna prawda :] smutna w sensie, że nagle niektórym zaczyna brakować zahamowań. no ale nie mnie ich sądzić, w końcu nie moja sprawa, póki ktoś nie zaczyna ingerować bezpośrednio w moją przestrzeń, np. nachlani faceci, którzy mają ochotę na zobowiązujący filtr. na szczęście nie jest to na porządku dziennym ;)

      Usuń
    9. Ja pierwszy raz usłyszałam piosenkę do VCB, w bardzo fajnej sytuacji, a potem widziałam film, więc od razu były dodatkowe punkty za miłe wspomnienia ;)

      simply - to co jest w x, zostaje w x - to u nich chyba się tyczy wszystkiego, nawet pojedynczych barów. Jestem w szoku jak bardzo wstydu są pozbawieni ci ludzie i tego co odwalają w lokalnych barach! Tak jak mówisz, nie nam dane im oceniać, ale to że mnie zdumiewa mogę powiedzieć :D

      Usuń
    10. Simply, pracowałam przez chwilę w londyńskim pubie, więc poniekąd dobrze wiem, o czym mówisz :) Też miałam problem z naruszaniem mojej przestrzeni intymnej...

      Usuń
    11. Przekładaniec - ja mam tak często, że jakaś piosenka, albo fragment filmu kojarzą mi się z konkretną osobą lub sytuacją i wtedy dany tytuł trafia na tzw. listę sentymentalną, czyli właśnie jak piszesz - taką wspomnieniową :)

      Usuń
    12. Przekładaniec, mnie też nieodmiennie zdumiewa...

      Usuń
    13. Asiu, przepraszam za spamowanie :P

      Usuń
    14. Żartujesz? A spamuj sobie, ile chcesz :)) Chętnie bym Wam zaproponowała jakąś herbatę czy coś, niestety tylko wirtualnie :)

      Usuń
    15. OK, to dzisiaj o 20.00 wszystkie pijemy herbatę :)

      Usuń
    16. Nie ma sprawy, jakby co, mam duży wybór :)

      Usuń
    17. Szkoda, że jeszcze teleportów jakichś nie wymyślili, fajnie byłoby tak sobie poplotkować na żywo :) Asiu jak drugiej połowie przyszłego roku będzie spotkanie blogerek w Wawie dawaj mi znać, zamierzam jakieś zaliczyć, a warszawskie miałoby kilka plusów.
      Simply a do Ciebie muszę do blackpool się wybrać, mam 2.5h drogi, więc nie jest tak źle :D

      Usuń
    18. Hehe, no to mam już pierwszy plan na przyszły rok :D
      A poważnie, to myślę, że na pewno będzie jakieś spotkanie, bo z tego co widzę, raz na jakiś czas coś jest organizowane, ale ja raczej z tych średnio integrujących się i dotąd byłam na jednym :) No, ale do przyszłego roku wszystko się może zmienić :)
      Swoją drogą fajnie byłoby rzeczywiście zorganizować taki teleport i ściągnąć w jedno miejsce kilka osób, z którymi się tak miło gada online :)

      Usuń
    19. "serialowy syndrom" a już myślałam, że tylko ja tak mam, że trudno jest mi się skupić na czymś co trwa dłużej niż góra godzina.....

      Teraz na nowo wracam i szukam czegoś ciekawego do obejrzenia.

      Usuń
    20. Hexx, nie tylko i wydaje mi się, że to niestety taki negatywny znak tego, w jakich czasach żyjemy - przyzwyczajamy się do coraz krótszych filmów i wiadomości, taki twitter przecież podaje Ci w pigułce to, co najważniejsze, dlatego przeskakując z jednej strony internetowej na drugą, automatycznie to samo robimy potem ze wszystkim - dlatego też jak sądzę, coraz więcej ludzi ma autentyczne problemy z przeczytaniem pełnowymiarowej książki - tam przecież nie ma niczego w punktach, tylko trzeba śledzić fabułę. I to samo jest z filmami. Smutne to trochę :(

      Na szczęście jednak czasem udaje mi się usiąść spokojnie i obejrzeć normalny film od początku do końca - potem z reguły mam o czym myśleć :)

      Usuń
    21. Wydaje mi się, że to także kwestia TEGO jaki jest film bo np. wracam do prawdziwych staroci i wiem, że obejrzę je na pewno. Nie ma znaczenia, że znam na pamięć niektóre z nich.

      Obecnie pojawia się masowa sieczka albo przeciąganie tematu i jakoś brakuje mi serca i duszy. Nawet polskie kino, choć dobre to promowane są same/lub prawie same gnioty a to, co wartościowe trudno dostępne.

      Usuń
    22. Oj tak, mam tak samo - coraz częściej zdarza mi się wracać do filmów, które mogę cytować z pamięci, a gorzej mam z nowymi :)

      I chyba za dużo jest tego wszystkiego, więc siłą rzeczy trudniej jest wydobyć z tego zalewu jakąś perełkę - bo jak sobie pomyślę, że miałabym się męczyć 2 godziny z jakimś gniotem, to mi się odechciewa i oglądam właściwie tylko to, co poleci mi ktoś zaufany.

      Teraz np wiem, że MUSZĘ obejrzeć "Miłość" Haneke - to film, na który czekałam od kiedy tylko o nim usłyszałam. Jednocześnie wiem, że bardzo mocno go przeżyję (jak wszystkie filmy tego reżysera), więc trochę się go boję...
      Znasz? Lubisz?

      Usuń
    23. Dużo czytałam o tym filmie no i SAM reżyser!
      Jednak to są filmy na które muszę mieć odpowiedni klimat i samopoczucie więc w pełni rozumiem Twoje obawy.

      Na chwilę obecną szukam czegoś lekkiego i aby było zabawniej wróciłam do serialu Lost Girl. Nie wiem czy znasz? Lubię taką tematykę. Dla odmiany polecam też Heaven :)

      Pełnometrażowe obrazy jak na razie są dość leciwe :) Przez chwilę wróciłam nawet do niemego kina :)

      Usuń
    24. Widzę, że też masz niezły rozstrzał tematyczny :)) Ja np uwielbiam brytyjskie seriale kostiumowe, ale przez dłuższy czas oglądałam namiętnie również True Blood :))

      Lost Girl próbowałam na samym początku, ale coś mi w nim nie pasowało, więc przestałam (natomiast pamiętam, że podobała mi się postać tej jej młodziutkiej pomocnicy :))
      A Heaven nie znam - znalazłam tylko Haven - to to czy jeszcze coś innego?
      Ja od kilku lat jestem totalną fanką Criminal Minds (tak, długie lata marzyłam o zostaniu profilerem, więc to pewnie jakaś pozostałość po tym marzeniu :)) - ale ostatnio tak się boję przy oglądaniu tego, że nie wiem, czy długo jeszcze wytrzymam :)
      Najbardziej chyba lubię kryminały, ale z tym "czymś" - najlepiej z brytyjskim akcentem :D
      Wciągnęłam się w Luthera (świetny!), a Ashes to Ashes (i Life on Mars) mogę oglądać w kółko, albo nawet tylko słuchać mojego ukochanego Phila Glenistera :)

      I tak, zdecydowanie na Haneke muszę mieć odpowiedni dzień, a nie wiem kiedy będzie ten najbliższy, bo chwilowo taka tematyka jest zdecydowanie nie na moje obecne nerwy...

      Sorry, ale chyba mnie troszkę poniosło w tym komentarzu - chodzi mi o długość :)))

      Usuń
    25. Widzę, że Nasze komentarze zamieniają się w fantastyczne dialogi ale widzę, że znajduję Bratnią Duszę :)

      Co do serialu, to myślałam o jednym a napisałam drugie :crazy: Chodzi o Haven oczywiście :)

      W LG tez lubię postać Kenzi :) Ogólnie ta aktorka wyzwala we mnie dobre emocje. Kojarzę z Nia inne filmy i ma w sobie coś takiego, co przyciąga.

      U mnie filmowo jest rozlegle, tak jak z lekturami czy muzyką :D Lubię filmy kostiumowe i to bardzo. Z chęcią pochłonęłam Dynastię Tudorów ale to za sprawą mojego zainteresowania Henrykiem VIII. Mam świra na Jego punkcie.

      Criminal Minds jest niesamowity i widzę, że z podobnych pobudek oglądamy choć faktycznie niektóre odcinki sprawiały, że miałam gęsią skórkę...

      A znasz Lie to me? dla mnie bomba i Tim Roth, którego uwielbiam przez ogromne "U" :D

      Usuń
    26. :)) dobry dialog nie jest zły :))

      Oj tak, Lie to me oglądałam dosyć namiętnie, a potem nie pamiętam już czemu przerwałam - i już nie wróciłam - ale tematyka i aktorstwo świetne :) A kręcą to ciągle? Bo jeśli tak, to może odnowię znajomość :)

      W Tudorów z kolei jakoś się nie wciągnęłam, za to parę lat temu pochłonęłam obie serie "Rzymu".
      W ogóle tych seriali przewinęło się tyle, że pewnie połowy już nie pamiętam :)

      W międzyczasie miałam jeszcze okres fascynacji "Californication" (przeszło mi), "How I Met Your Mother" (też przeszło, chociaż nadal jestem trochę ciekawa, czy kiedykolwiek poznamy tytułową matkę) i "Modern Family" (tego trochę żałuję, bo ma genialne dialogi, ale niestety za bardzo kojarzy mi się z osobą, którą musiałam wykreślić ze swojego życia i nie daję rady tego oglądać :(

      A z kostiumowych - "Downton Abbey" - cuuuuudowny, zwłaszcza pierwszy sezon! I "Cranford"...

      Idę szukać tego Haven, bo mam chęć na coś nowego :)

      Usuń
    27. A, zapomniałam się zapytać, czy oglądałaś z Timem R. taki film, w którym on był więźniem i romansował z więzienną dentystką, graną przez Julię Ormond? Ni diabła nie mogę sobie teraz przypomnieć tytułu, ale sam film (i przede wszystkim Tima) pamiętam do dziś :) Osaczeni?

      Usuń
    28. Tia...Zniewoleni (Captives) - prawie jak Osaczeni :))

      Ja i moja pamięć złotej rybki się kłania :)

      Usuń
  3. Ja wypiłam melisę z pomarańczą. Mamy grypę ja i moja córcia więc wylądowałyśmy w jednym łóżku. A co do filmu, tak jak wspominałam byłam w minioną niedzielę na nim w kinie, ale również i mnie nie zachwycił. Pozdrawiam
    P.S. Jesteś właścicielką przepięknej sypialni - z tego co widzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam melisę z pomarańczą :) Ostatnio zresztą (z powodu dużej ilości stresów, która się na mnie zwaliła) ja i melisa jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami - spędzamy ze sobą naprawdę dużo czasu...

    No właśnie pamiętam, że pisałaś, że idziesz na niego do kina i byłam ciekawa, czy Ci się spodobał - moje odczucia są dosyć pozytywne, tzn film jak najbardziej daje się obejrzeć i jest parę zabawnych dialogów, ale ogólnie szału nie ma (niestety). Ot, kolejna pocztówka z kolejnego ładnego miasta. I przegląd mniej lub bardziej znanych aktorów.

    Życzę zdrowia Tobie i córci!

    PS Dziękuję :) Uwielbiam swoją sypialnię, nawet nie będę ściemniać, że jest inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie przepadam za filmami tego Pana, ale intensywnie pachnącą świeczuche też bym zapaliła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że jestem w opozycji, jeśli chodzi o Woody'ego :)
      No cóż, nie ukrywam, że moje uczucie do niego trwa znacznie dłużej niż jego ostatnie małżeństwo (które wcale takie krótkie nie jest) i obawiam się, że to już do grobowej deski :P

      A pachnące świeczki zawsze i (prawie) wszędzie :) Muszę tylko wygooglać z czego są zrobione te Brise, żeby wiedzieć, czy w przyszłości ich unikać, czy mogę się skusić na kolejną (bo mają bardzo ładne zapachy!).

      Usuń
  6. bardzo ładnie prezentuje się ta świeczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pachnie też nieźle :) Mam chęć na inne zapachy.

      Usuń
  7. ja też bardzo lubię woody'iego allena ! wczoraj odebrałam z empiku książkę - wywiad z nim, więc następne wieczory upłyną pewnie w jego towarzystwie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, w końcu jakaś miłośniczka :) A którą książkę? Bo wydaje mi się, że mam wszystko, co się ukazało w Polsce, ale a nuż mi coś umknęło? :)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Ja wolę te starsze, ale Rzym też obejrzałam bez bólu i kilka wątków mi się bardzo podobało :)

      Usuń
  9. ja tego Pana też uwielbiam i mam nadzieję że niedługo obejrzę ten film :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, bo już myślałam, że należę do jakiejś podejrzanej mniejszości :)
      Film bym trochę skróciła, bo mimo mojego wielce ciepłego uczucia do W.A., uważam go za lekko przegadany :)

      Usuń
  10. Lubię Allena, może nie wszystko i nie zawsze ale jednak. W zasadzie to nie wiem czy bardziej On czy Almodovar przyciąga mnie jak magnes :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak jak pisałam w którymś komentarzu wyżej, uwielbiam jego starsze filmy, te nowsze po prostu oglądam i z reguły o nich zapominam, do tamtych zaś wracam wielokrotnie :)
      Almodovara też uwielbiam! To zdecydowanie jeden z moich ulubionych reżyserów, takich, po prostu "na których" chodzę - co już nieczęsto się zdarza...

      Usuń
    2. Oj masz rację!

      Moja znajomość z Almodovarem zaczęła się od "Drżącego ciała"/Carne trémula. Pamiętam, że byłam kilka razy później na tym filmie i za każdym razem coś nowego odkrywałam. Zaczęłam szukać i czytać no i przepadłam. Na dobre :)

      Usuń
    3. Ja niestety nie pamiętam, który film Almodovara obejrzałam jako pierwszy, ale wsiąkłam od razu - kocham w nim to, że właściwie nigdy nie wiadomo, czego się należy spodziewać - każda historia jest zakręcona, ale całkiem inna od poprzednich i po prostu poza tym, że wkraczamy w świat jego pokręconej wyobraźni, nie wiemy nic więcej :)
      I jeszcze za jedną rzecz go kocham - za to, jak ten skubaniec ROZUMIE kobiety - czasem oglądając jego filmy mam wrażenie, że sam jest jedną z nas :D

      Usuń
    4. Zapamiętałam ten film głównie dlatego, że wiąże się z pewną osobą :) No i byliśmy na nim kilka razy z rzędu.
      Był okres, ze mieliśmy niezłe zajawki na maratony filmowe i w tygodniu wybieraliśmy się średnio 2/3 razy do kina. To był czas magicznego OKF-u..... Rozmarzyłam się :) bo niestety po remoncie poszli w stronę komercji a szkoda.
      Aż z ciekawości sprawdzę co teraz tam grają :)

      Co do Almodovara to zgodzę się w 100%

      Usuń
    5. Oj tak, ja też kiedyś (czyżbym się starzała :PP) namiętnie chodziłam do kina - jeszcze parę lat temu byłam naprawdę na bieżąco z tym, co warto było zobaczyć, że nie wspomnę o większości zaliczonej klasyki :)
      A teraz jakoś z trudem mi przychodzi wybranie jednego tytułu, który naprawdę chciałabym obejrzeć, nie wspomnę o festiwalach, z którymi jestem strasznie "w plecy" :(

      Niektóre filmy też pamiętam lepiej ze względu na osobę, z którą je oglądałam lub okoliczności :) Wówczas pamiętam dokładnie kino, w którym byłam, czy było dużo osób i jaka pogoda była na zewnątrz :)

      Z warszawskich kin, które nadal mają przyzwoity repertuar, na pewno mam sentyment do Muranowa. Nie znoszę natomiast multipleksów i myślę, że w jakimś stopniu przez nie kino straciło dla mnie dawny urok :(

      Usuń
    6. Ja też nie lubię multipleksów....jakoś czuję się wtedy odarta z przyjemności jaką daje prawdziwe kino.

      W UK mam pod nosem fajne kino, które choć jest w tzw. sieciówce to mają bardzo udany repertuar ale krążą pogłoski, że ma zostać zlikwidowane. Byłaby to szkoda, bo ma niesamowity urok i lubię seanse kiedy na sali jest zalewie garstka ludzi ale NIKT nie je, nie pije itd.

      Usuń
  11. Allena obejrzałam trzy filmy, łącznie z tym (jeszcze Paryż i Barcelona ;)). I nawet po tych dwóch wiedziałam, że ten nie jest jakiś rewelacyjny, ale bardzo podoba mi się, jak Allen wszystko wyśmiewa. I nie sądziłam, że jest takim dobrym aktorem! ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem on jest świetnym aktorem, tylko tak naprawdę gra zazwyczaj tę samą postać (która się pojawia w jego filmach, nawet wtedy, kiedy on w nich nie gra - w Paryżu główny bohater to właśnie Woody) I przez to właśnie wiele osób twierdzi, że on gra samego siebie, chociaż podobno to nieprawda :)
      Naprawdę polecam starsze filmy - to zupełnie inna liga!

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...