Ostatnio z różnych powodów mniej włóczę się po moim mieście, chociaż na ogół bardzo to lubię.
Lubię także odkrywać na własny użytek miejsca "kultowe", lub te trochę mniej, często sprawdzam na blogach ciekawe knajpki, zapisuję sobie nazwy i potem przy okazji jakiegoś spaceru, testuję je na sobie :)
Okienko "chodziło" za mną od dłuższego czasu, zwłaszcza, że wiele razy mijałam je w przelocie, za każdym razem przyglądając się z lekką zazdrością małemu tłumkowi, który
zalegając przed tą słynną już dziurą w ścianie, zajadał się w najlepsze
frytkami.
Bo Okienko to nic innego jak belgijskie frytki, które dostajemy zawinięte w tutkę z
papieru w duecie z wybranym sosem i zajadamy,
siedząc na kolorowej skrzynce po napojach i parząc sobie palce :) Takie to wyrafinowane
miejsce, a co :)
Oczywiście możemy również kontynuować spacer, biorąc fryty w garść...
Podobną frytkarnię (czy jakkolwiek się takie miejsce nazywa) znalazłam w
centrum, przy Chmielnej (oczywiście teraz w życiu sobie nie przypomnę
nazwy ulicy), ale Okienko było chyba pierwsze i to tutaj zbierają się
wszyscy okoliczni hipstersi przed i po wszelakich imprezach, w drodze do
i z Placu Zbawiciela, aby pożreć kolejną i kultową porcję frytek.
A same frytki są naprawdę smaczne. Jeśli więc jesteście z Warszawy, lub będziecie akurat odwiedzać stolicę, polecam małą wycieczkę na Polną (na rogu Oleandrów, za Riwierą Remont) i utytłanie się troszkę w ręcznie przygotowywanych frytkach :) Przy okazji jest to idealny rozgrzewacz na chłodne popołudnia - wystarczy wziąć taką tutkę w garść i żadne zimno nam nie straszne!
Takie frytkowe tutki kojarzą mi się z dzieciństwem :)
OdpowiedzUsuńI ogólnie to są takie prawdziwe, domowe frytki, a nie jakieś tam nędzne chudzielce z Maca :)
UsuńAle bym zjadła taką tutkę pełną frytek!
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że ogólnie na frytki miewam ochotę dość rzadko, ale te belgijskie bardzo mi smakują :)
Usuńmmm, kocham frytkasy :)
OdpowiedzUsuń:) Ja lubię, chociaż jak napisałam wyżej, jakoś rzadko mnie do nich "ciągnie" - ale jak już mam okazję, to się zajadam, a te w Okienku są naprawdę pyszne!
UsuńMuszę spróbować i to koniecznie:))
OdpowiedzUsuńSmacznego :))
Usuńja na fryty chodzę na Saską Kępę - tam były pierwsze!
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałam, że tych punktów jest więcej :) Słyszałam tylko o Okienku, o tych na Saskiej nie. Też takie dobre?
UsuńUwielbiam frytki:) a miejsce super!
OdpowiedzUsuńZgadza się, bardzo sympatyczne :)
UsuńWarszawa ma mnóstwo takich fajnych miejsc, choć byłam tam w przeciągu ostatnich lat dwa razy, to zawsze za krótko i nie na takich warunkach jak bym chciała. Swoją drogą czym się różnią frytki belgijskie od zwykłych?
OdpowiedzUsuńA jadasz w naleśnikarni na przeciwko UW? Jadłam tam dwa czy trzy razy i byłam zachwycona :)
Belgijskie wedle mojej ubogiej wiedzy, to właśnie takie "prawdziwe" grube fryty, nie takie cieniasy jak w Macu czy Kfc. Powinny być smażone dwukrotnie i z wierzchu są chrupiące, a w środku miękkie - no, po prostu pyszne :)
UsuńW naleśnikarni nie byłam (ale już zanotowana) :) Teraz mam trochę gorzej, bo jeszcze rok temu pracowałam dosłownie rzut beretem stamtąd, a teraz muszę przejechać pół miasta żeby się dostać do centrum, na czym cierpi również moje podniebienie, bo nie tak łatwo jest odwiedzić te wszystkie fajne miejsca. Ale mam nadzieję, że dotrę :)
Ale z drugiej strony lepiej chyba od zgiełku centrum? A to frytki z opisu brzmią smakowicie, ja w końcu ostatnio odkryłam w Anglii właśnie takie z mrożonek, bo wszystkie jakie kupowałam były jak te z McD itp. i były okropne, a te takie jak opisujesz i nawet podobnie na zdjęciu wyglądają :)
UsuńWiesz, to zależy jak na to spojrzeć - wcześniej pracowałam w samiutkim centrum, więc np jak się zaczynały przeceny, to można było wyskoczyć na chwilę na rundę po sklepach w godzinach lunchu :) No i wszędzie było po drodze, albo blisko, a teraz mamy "uroczy" biurowiec z widokiem na cmentarz (dosłownie) i wszędzie trzeba się specjalnie wyprawiać. No, ale wiele wskazuje, że już długo tu nie pobędę, więc pewnie to już moje ostatnie narzekania na lokalizację :)
UsuńJa czasem (rzadko) kupuję właśnie frytki mrożone, ale takie do pieca i wyłącznie te grubsze - i muszę przyznać, że są bardzo ok! Oczywiście nie tak dobre, jak te gorące z Okienka, ale też smaczne :)
Normalnie nie jadam frytek, ale od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na coś niezdrowego, tłustego i smażonego, i wtedy frytki są w sam raz :P
OdpowiedzUsuńPS. Dostałaś u mnie wyróżnienie :)
No właśnie ja też kuszę się na frytki nie za często, ale jak już mnie nachodzi chęć, to warto zjeść te najlepsze :)
UsuńDziękuję za wyróżnienie! Tylko link jest nie mój ;)
Mam w planach skierować swoje kroki w końcu na Polną ;D
OdpowiedzUsuńPolna albo Saska Kępa (wg Saurii) lub Przeskok (w końcu mi się przypomniało, jak się nazywa ta ulica!) :) Warto!
UsuńW Częstochowie jest słynna "Aleja Frytkowa" :DDD ale najczęściej chodziłam na frytki z okienka do kultowego Gucia. Rany ....aż muszę sprawdzić czy jeszcze jest to miejsce :)
OdpowiedzUsuńOO, cała aleja - ale Wam fajnie, Częstochowianie :) Smacznego, Hexx :*
UsuńMoże jestem dziwna, ale za frytkami nie przepadam :P
OdpowiedzUsuńZa to mój Tż i córcia je uwielbiają :)
Czy ja wiem, czy dziwna - każdy ma jakieś swoje smaki, a frytki po prostu nie należą do Twoich :)
Usuńo rany i to na moim Mokotowie... musze sie wybrac jak przyjade do PL. Fajny blog, dzieki pozdr z polnocy
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Okienko będzie jeszcze istniało, bo już dawno tam nie byłam :) Ale na pewno da się gdzieś znaleźć dobre frytki :) Pozdrawiam!
Usuń