Dziś będzie o kremie, który pojawił się w moich zakupach już jakiś czas temu (a konkretnie na początku lipca), a teraz zbliżam się do końca opakowania, więc to dobry moment żeby opisać go trochę dokładniej.
Uriage Toléderm Riche Creme Nutri-Apaisante - Krem kojąco-odżywczy do twarzy
Te z Was, które czasem tu bywają, mogą kojarzyć, że mam bardzo wrażliwą i kapryśną cerę - ostatnio zresztą znowu sporo czasu zajęło mi dojście do jakiegokolwiek ładu z nią, stąd między innymi moja nieobecność na blogu. Ale nie o tym miało być :)
Krem ten jest przeznaczony właśnie do cery super wrażliwej, nietolerancyjnej i suchej. Świetnie też nadaje się na coraz zimniejsze dni, dobrze współgra z makijażem, więc nawet te z Was, które mają skórę normalną, ale czują, że potrzebują czegoś trochę bardziej treściwego, mają szansę się z nim polubić.
Pod warunkiem jednak, że nie macie nic przeciwko produktom bezzapachowym, a raczej z bardzo delikatnym "aptecznym" zapachem - jako że jest on przeznaczony dla wrażliwców, został pozbawiony tych składników, które mogą potencjalnie uczulać (w tym substancji zapachowych, parabenów i środków koloryzujących).
Mamy za to wodę termalną Uriage :)
Skład: Water, Hydrogenated Polydecene, Uriage Thermal Spring Water,
Cetearyl Isononanoate, Squalane, Glycerin, Cetyl Alcohol, Pentylene
Glycol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Dimethicone, Tromethamine,
Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Chlorphenesin, Sodium
Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Benzoic Acid,
Isohexadecane, Disodium EDTA, Polysorbate 80, Sorbitan Oleate,
Hydrolyzed Algin.
Produkt otrzymujemy w standardowej tubce o pojemności 50 ml, z nakrętką.
Konsystencja jest mimo wszystko dość delikatna, nie ciężka, przynajmniej w moim odczuciu.
I od razu uprzedzam, że to jest krem, który może złagodzić delikatny dyskomfort czy podrażnienie, ale przy większych problemach (takich jak moje), nie zdawałabym się wyłącznie na niego. U mnie osobiście sprawdza się on świetnie po okresie najgorszych problemów, kiedy już uda mi się doprowadzić skórę do odrobinę lepszego stanu (tzn wówczas zazwyczaj nadal jest ona ściągnięta i wysuszona i w tych sytuacjach Uriage radzi sobie naprawdę świetnie - tzn stopniowo, przy regularnym stosowaniu, skóra wraca do normalności).
Nie zauważyłam również tendencji do zapychania, a używałam go przez ostatni okres dość regularnie, głównie rano, pod makijaż, czasem także na noc, kiedy potrzebowałam czegoś łagodnego, ale uczciwie nawilżającego.
Reasumując, polecam jeśli:
- macie skórę wrażliwą, potrzebującą delikatnego ukojenia, lub suchą,
- nie macie ogromnych problemów ze skórą (tzn przy naprawdę mocnych podrażnieniach, niestety nie działa on aż tak spektakularnie, powiem więcej - np moją skórę w okolicach nosa, która była naprawdę w opłakanym stanie, dodatkowo potrafił podrażnić, ale to była wyjątkowa sytuacja),
- potrzebujecie treściwej, ale mimo wszystko dość lekkiej warstwy ochronnej przed czynnikami zewnętrznymi i zmianami pogodowymi,
- chcecie trochę odżywić Waszą buzię przed zimą.
Ceny nie pamiętam, ale kojarzy mi się coś ok. 50 zł w SP.
A poniżej możecie zobaczyć, jak wygląda moje dzisiejsze przedpołudnie :) Na koncert Lany się nie wybieram, ale kiedy zobaczyłam, że ukazało się podwójne wydanie jej płyty (z dwiema moimi ulubionymi piosenkami, czyli Ride i jej wersją Blue Velvet), szybko wrzuciłam ją do koszyka w merlinie i słucham jej właściwie bez przerwy od kilku dni.
Do tego trochę klasyki, czyli Henry James i jestem w siódmym niebie...
Mam nadzieję, że spędzacie tę sobotę równie przyjemnie :)
Album Lany del Rey marzy mi się na winylu ;) Tak samo bilety! Akurat z moim menem oboje ją lubimy, więc mam nadzieję że uda nam się kupić bilety ;) Jej muzyka świetnie relaksuje.
OdpowiedzUsuńTego typu kremik chyba o tej porze roku też przydałby się każdej z nas :) Mi na pewno ;]
Ja niestety nie miałabym na czym odtwarzać tego winyla :) Ale faktem jest, że klimatem to Lana pasuje do takich czarnych retro płyt :)
UsuńCo do koncertów, to kiedyś jakoś bardziej mnie ciągnęło, teraz mi przeszło. Pewnie gdyby ktoś mi zrobił prezent albo mnie zaciągnął, to bym poszła, samej mi się jakoś nie chce :P
A kremik polecam. Jutro będzie o jeszcze jednym, który też polecam, chociaż zapachowo jest przeciwieństwem tego :)
sobota w pracy ;) ale przynajmniej kiedy nie ma klientów mogę sobie zrobić pyszną kawkę/herbatę i poodwiedzać ulubione miejsca w sieci, jak np. Twój kącik :)
OdpowiedzUsuńwspółczuję problemów ze skórą... buźka :*
Ech, problemy ze skórą to właściwie "tylko" reakcja na to, co dzieje się w moim życiu, a niestety nie dzieje się dobrze - dokładniej rzecz biorąc wszystko się wali, ale cóż, trzeba to jakoś przetrwać :(
UsuńStąd moja nieobecność tutaj, bo nie ukrywam, miałam w międzyczasie kryzys pt. "po jaką cholerę mi w takim momencie jest potrzebny blog?" - na razie udało mi się go pokonać, bo skoro wszystko idzie w diabły, to może chociaż blogosfera mnie przytuli do piersi :)
Chyba zrobię niedługo post o nowych herbatach, bo odkryłam właśnie cały zestaw super herbat ziołowych i zapijam się nimi z lubością :)
miłej soboty, kobieto pracująca, trzymaj się tam :*
rozumiem, bo u mnie stres też się odbija na funkcjonowaniu organizmu. włosy lecą, paznokcie łamią, włącza się arytmia serca, pękają naczynka... no same atrakcje :/
Usuńtrzymaj się tam dzielnie :*** czasem (a nawet często) życie daje nam po dupie, no ale co zrobić. taki porządek rzeczy, tak myślę. najważniejsze to się nie poddawać, a wręcz stawić czoła wyzwaniom.
a jakbym kiedykolwiek mogła Ci jakoś pomóc, wal jak w dym. np. jeśli będziesz potrzebowała tłumaczonka z/na j. ang., służę uprzejmie :)
a o herbatkach chętnie poczytam :)
Akurat tłumaczonka to u mnie nie problem, ale bardzo dziękuję za propozycję i ciepłe słowa :) Właśnie dlatego nie odpuściłam bloga, bo szkoda byłoby mi tych wirtualnych znajomości :)
UsuńNa razie się trzymam, chociaż obawiam się, że najgorsze może być dopiero przede mną, zwłaszcza jeśli zadziała prawo serii :(
Post o herbatkach już prawie gotowy :)
Lepiej przegoń złe myśli a już na pewno prawo serii! Po prostu!
UsuńWiem, że to wcale nie jest łatwe, jednak bywa też tak, że ściągamy myśleniem pewne wydarzenia...
Wiem, ale w tym roku już miałam kilka takich przypadków, że zaczynało się od jednej rzeczy, a potem jak domino szły kolejne :(
UsuńStaram się za dużo po prostu nie myśleć w ogóle. I wówczas nieźle się sprawdza blog, bo wymusza na mnie jakąś aktywność niezwiązaną z moim życiem zawodowym, zdrowotnym czy uczuciowym - po prostu skupiam się na robieniu zdjęć i pisaniu tekstu :)
Zastanawiałam się, gdzie podziewasz się i co słychać :) Dobrze, że jesteś!
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja dłuuuugi czas nie miałam pojęcia o Lanie del Rey :P Lubię Jej teraz posłuchać.
Ofertę Uriage znam słabo ale mam ochotę przyjrzeć się jej z bliska a tego typu krem przydaje się zawsze.
Dzięki, Asiu :) Wylądowałam właśnie na jakimś beznadziejnym życiowym zakręcie :( Ogólnie ten rok jest dla mnie i moich bliskich do d... i naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy się wreszcie skończy, bo autentycznie boję się, co jeszcze złego się przytrafi przez te 1,5 miesiąca...
UsuńAle w międzyczasie zerkałam na inne blogi, tylko po cichu, bo też nie zawsze miałam nastrój do komentowania, czasem mi wystarczyło po prostu sprawdzenie, co się dzieje u osób, które lubię :)
Co do Lany, to po tym pierwszym szale na nią (po piosence Video Games), potem mi przeszło na dłuższy czas, do momentu kiedy nie usłyszałam właśnie Ride i Blue Velvet (która, notabene, rusza mnie właściwie w każdym wykonaniu) - no i teraz przepadłam po raz drugi :)
Firmy Uriage nie znam wcale - wiem tylko, że woda termalna zbiera w blogosferze rewelacyjne recenzje, ale sama nie miałam jeszcze okazji jej wypróbować, więc ten krem jest moim pierwszym kontaktem z nimi. Na razie udanym :)
Mam nadzieję, że zły okres minie :* i będzie już tylko lepiej.
UsuńCzasami dobrze znaleźć jakiś element, by oderwać się ale wiem, że nie jest to łatwe.
No niestety, cholernie trudne czasem :(
UsuńCóż - są dwa wyjścia - albo będzie lepiej, albo okaże się, że za jakiś czas będę się musiała odbić od samego dna - niedługo się przekonamy...
Dzięki za wsparcie :*
Czasami mam wrażenie, że zatracamy się gdzieś w tych wszystkich sprawach i dużo rzeczy po prostu Nas blokuje. Nie sposób ułożyć całego życia jak w pudełeczku i po prostu żyć. A szkoda...
UsuńJednak w tym wszystkim zawsze trzeba mieć nadzieję, choćby jej strzęp. To pomaga lub sprawia, że łatwiej się zmotywować. Tak mi się wydaje.
Muszę usiąść na spokojnie i napisać na priv'a bo wczoraj skończyło się na planowaniu. Tobie też w taki sposób uciekają dni?
Oj, Asiu, najgorsze jest to, że ja naprawdę miałam nadzieję, że po tym wszystkim co już w życiu przeszłam (ale to nie miejsce na pisanie o tym), teraz może być już tylko lepiej - tymczasem okazuje się, że po trzech względnie spokojnych latach, znowu trafiłam do punktu wyjścia. chociaż w sumie nie - wtedy mimo wszystko było gorzej, więc chyba nie powinnam narzekać :)
UsuńAle ja nie jestem z tych, którzy się poddają - przeżyłam już sporo, to przeżyję i to, co przede mną - tak jak napisałaś, trzeba mieć chociaż strzęp nadziei, bo inaczej trzeba by po prostu skoczyć z najbliższego mostu.
A dni uciekają jak szalone, zwłaszcza ostatnio - z niczym się nie wyrabiam...
Dużo dobrej energii :*
UsuńOdezwę się później także sprawdź wieczorem skrzynkę :)