Niestety przegrałyśmy walkę z czasem...
Nie doszłam jeszcze do siebie i nie wiem, kiedy to nastąpi, strasznie ciężko jest się otrząsnąć po takiej decyzji, zwłaszcza jeśli praktycznie do samego końca miało się nadzieję na cud.
Nie doszłam jeszcze do siebie i nie wiem, kiedy to nastąpi, strasznie ciężko jest się otrząsnąć po takiej decyzji, zwłaszcza jeśli praktycznie do samego końca miało się nadzieję na cud.
Tak jak pisałam wcześniej, nie mogę obiecać, że prędko (jeśli w ogóle) tu wrócę - na razie mierzi mnie sama myśl o pisaniu o czymkolwiek. Ale kto wie - może kiedyś zatęsknię...
Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa pod poprzednim wpisem i za dobre myśli - jestem pewna, że Koka też je odczuła.
Okazuje się, że można się rozchorować ze smutku - tzn rozchorować fizycznie, dosłownie z dnia na dzień.
Jeśli macie obok siebie jakieś
zwierzątko, przytulcie je mocno w moim imieniu i obyście nigdy nie
musieli stawać przed taką decyzją jak ja ostatnio.
Asiu :* DUŻO dobrej energii!!!!
OdpowiedzUsuń:((( nie fajnie ;[ Współczuję :*
OdpowiedzUsuńWyściskam i wygłaskam jak tylko wrócę do domu!
Strasznie mi przykro... :(
OdpowiedzUsuńtrzymaj się Asiu :*
przykro mi :*
OdpowiedzUsuńMając zwierzęcego przyjaciela odsuwamy od siebie myśli,że może odejść. Kiedy to się dzieje, pomocne stają się dobre wspomnienia, radość ze wspólnie spędzonych chwil i świadomość,że miał dobre życie.Strasznie współczuję straty wspaniałej, mruczącej istotki:*
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro. Przesylam cieple usciski. Xxxx
OdpowiedzUsuńOj, można się rozchorować ze smutki i z nerwów, sama regularnie tak mam :( Bardzo mi było przykro, jak czytałam tę notkę, ciągle miałam nadzieję, że będzie dobrze, że Koka się z tego wyliże :( Bardzo mi przykro z powodu waszej straty, życzę szybkiej poprawy samopoczucia i mimo wszystko czekam aż wrócisz na bloga!
OdpowiedzUsuńBardzo to przykre :( Również kocham zwierzęta- do tej pory pamiętam, jak bardzo przeżywałam odejście każdego- czy to psiak, świnka morska, nawet mała akwariowa rybka- będąc dzieckiem- strumieniom łez nie było końca... Od dłuższego czasu niestety nie mieszka ze mną żaden pupil, choć chętnie bym to zmieniła...
OdpowiedzUsuńKtoś pozbawiony elementarnej wrażliwości może pomyśleć-"O co chodzi? Tyle szumu o jakiegoś tam futrzaka?"... ale strata futrzaka, którego kochało się, pielęgnowało i który towarzyszył przez tyle lat boli jak strata najlepszego przyjaciela...
Polecam Ci tą wzruszającą piosenkę- razem z teledyskiem tworzy prawdziwy hołd dla pamięci ukochanego zwierzątka:
http://www.youtube.com/watch?v=iTkuJenFdPU
Przesyłam serdeczne uściski- życzę Ci Asiu, abyś we właściwym czasie wróciła do zdrowia.
Przykro mi...I banał, ale czas leczy rany - wiadomo, że zostaje blizna, ale będzie lepiej. Mam nadzieję, że wrócisz. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńStrasznie mi przykro :(
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiem co czujesz. Ale Koka i tak zawsze będzie z Tobą. Trzymaj się, uściski, K.
OdpowiedzUsuńprzytulam mocnooo;* ja stanęłam przed taką decyzją:( 13 lat westuś, ale nie chciałam aby cierpiała,po roku czasu mam kitkę i ma dopiero/już roczek, a nie wyobrażam sobie życia bez niej.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Joanno. Ja musiałam się pożegnać z moja kotka dwa lata temu. Wiem co czujesz. Zajęło mi sporo czasu żeby się dojść do siebie.
OdpowiedzUsuńWiem ze to zabrzmi trochę nie tak ale pomyśl o zaadoptowaniu nowego kotka jak najszybciej. To naprawdę pomaga. Nigdy nie przestaniesz tęsknić za Koka ale będzie Ci łatwiej. Trzymaj się kochana
przykro mi bardzo :( trzymaj się! ja i Fifi pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńprzykro mi, przesyłam uściski!
OdpowiedzUsuń