piątek, 24 czerwca 2016

Look who's back :)

No to jestem...

Szczerze mówiąc, nie bardzo wiem, od czego zacząć - minęło sporo czasu, odkąd coś tu opublikowałam i, jak zapewne można się spodziewać, kilka rzeczy się u mnie w międzyczasie pozmieniało. Ci, którzy obserwują mnie na Instagramie, są pewnie mniej lub bardziej na bieżąco, ale wiadomo, że nie każdy śledzi wszystkie możliwe media społecznościowe - bo w końcu kto ma na to czas :) Tak więc po kolei. 

Po pierwsze znowu zostałam "kocią matką".  I to podwójną :) Może w związku z tym powinnam przemianować blog na "Dziewczyna z kotami" (albo nawet "Kobieta z kotami", bo nie oszukujmy się - metrykalnie już od jakiegoś czasu zdecydowanie nie zaliczam się już do dziewczyn - notabene, parę dni temu obchodziłam kolejne urodziny, więc może stąd taka refleksja). 

Moje dwie łobuziary to Nikita i Matylda, przygarnięte od fundacji Koty z Grochowa (polecam ich serdecznie, bo wykonują kawał dobrej roboty, ratując kotki i szukając dla nich odpowiedzialnych domów).  

Dziewczyny (siostry, zżyte ze sobą strasznie) za parę tygodni skończą rok (w co zupełnie nie chce mi się wierzyć), ze mną są od września i kocham je do szaleństwa. Mimo, że psocą na potęgę :) No, ale czego chcieć od dzieciaków. Ten, kto jest ze mną dłużej (albo zna mnie osobiście) wie, że bardzo mocno przeżyłam odejście Koki - 18 lat razem to w końcu nie byle co. Dlatego też długo nie czułam się gotowa na kolejnego zwierzaka. No, ale potem zobaczyłam na stronie fundacji zdjęcie dwóch słodkich burasków i przepadłam :) 

Teraz przygotujcie się na sporą porcję zdjęć - tych, którzy nie przepadają za kotami, z góry przepraszam :)

  


 






Kolejną życiową zmianą była nowa praca - w marcu 2015 wydawało mi się, że "to jest w końcu TO" - miejsce fajne, ludzie bardziej niż fajni, wszystko zaczęło się w końcu układać. Małym minusem było jedynie to, że życie w realu zaangażowało mnie na tyle intensywnie, że zaczęło mi brakować czasu na blogowanie - poza tym jakoś też miałam poczucie, że wypadłam z rytmu, nie oglądałam już tyle ciekawych filmów, co wcześniej, a nie chciałam pisać wyłącznie o tym, co kupiłam (zresztą kupować też zaczęłam znacznie mniej) - z jakiegoś powodu zaczęłam odnosić wrażenie, że po prostu nie bardzo mam o czym pisać. 

I tak mijał miesiąc za miesiącem, a powrót do blogowania stawał się coraz trudniejszy. Wiedziałam jednak, że nie zamknę tak całkiem tego miejsca - za dużo tu przeżyłam i jestem za mocno związana z nim emocjonalnie. 

Anyway :)) Jakoś tak w moim życiu zazwyczaj bywa, że jak za długo jest dobrze, to wiadomo, że w końcu coś pierdolnie (wybaczcie dosadny język, ale inaczej się nie da). No i pierdolnęło. A konkretniej pierdolnęła mnie "dobra zmiana" - no i tu ktoś może powiedzieć, że przecież zatrudniając się w spółce Skarbu Państwa można się spodziewać powyborczych politycznych czystek, ale napiszę tylko, bez wdawania się w szczegóły, że sposób, w jaki ja i koleżanka z tej samej rekrutacji zostałyśmy potraktowane po ponad roku uczciwej pracy, sprawił, że poczułam się jakby ktoś znienacka wrzucił mnie pod nadjeżdżający pociąg. Z perfidnie złośliwym uśmiechem na twarzy. 

Tak więc chcąc nie chcąc, oto wylądowałam poniekąd w punkcie wyjścia. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że "wszystko się jeszcze ułoży", "to nie było to", "w perspektywie okaże się, że ta zmiana wyjdzie mi na dobre" blablabla - tak, ja to wszystko wiem, sama sobie zresztą to tak tłumaczę (inaczej bym oszalała), ale cóż - nie powiem, żebym się dobrze z tym czuła. To minie, wiem. Chwilowo w ogarnięciu sytuacji pomagają mi wspomniane na początku rozrabiaki i joga. 

  

No i myślę sobie, że teraz mam dużo wolnego czasu, więc postaram się odkopać to miejsce dla tych, którzy nie postawili na mnie jeszcze krzyżyka - jeśli tu nadal zaglądacie, to dziękuję i do zobaczenia niedługo - mam już w głowie parę pomysłów, w tym polecankę książkową, więc sprawdzajcie! 

Co do tematyki bloga, to przyznam się, że mam w tym momencie w głowie 150 różnych pomysłów, ale jeszcze nie podjęłam decyzji, czy coś się bardzo mocno zmieni - nie chcę się zbyt mocno ograniczać, bo to jest jednak "moje" miejsce, w którym mogę się z Wami dzielić tym, co mnie fascynuje, cieszy, denerwuje, mierzi i ogólnie wpływa na mnie w jakikolwiek sposób. I niech tak póki co zostanie. 

7 komentarzy:

  1. ale fajnie, że jesteś! mam nadzieję, że na długo :)

    przykro mi z powodu pracy :( na pewno szybko znajdziesz satysfakcjounjącą Cię robotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że jeszcze mnie pamiętasz :) Do zobaczenia wkrótce :)

      Usuń
  2. No nareszcie masz znów koty! Koty ślicznoty :-) ja mam pierwszego w mym życiu kota, też od września i 5 lipca kończy roczek, moja ukochanac córeczka Zoe <3 bardzo się cieszę, że wrociłaś, lubię Cię czytać. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, czyli mamy kocie rówieśniczki - posmyraj Zoe ode mnie za uszkiem :)) Szalenie miło zawsze czytać takie komentarze - fajnie, że jesteś i postaram się nie uciec znowu za szybko :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...