Długo zastanawiałam się, czy tłumaczyć się z tego długaśnego
przestoju (kolejnego!), czy też przemilczeć to i po prostu zamieścić
nowy wpis. Uznałam jednak, że winna Wam jestem choćby
kilka słów wyjaśnienia.
Sytuacja wygląda tak, że w obecnym momencie sama jeszcze nie
wiem, jaka będzie przyszłość tego miejsca. Jednego jestem pewna - na pewno
czekają je zmiany – być może nawet tak rewolucyjne, jak całkowite zamknięcie
tego bloga i start w zupełnie nowym miejscu, a może skończy się na jakichś
mniej lub bardziej drastycznych poprawkach i kontynuacji tutejszej przygody.
Moje życie się zmienia (ostatnio wprawdzie może nie do końca w sposób, jaki
mnie zadowala, ale cóż…), wraz z nim zmieniam się i ja, więc siłą rzeczy blog
także nie może pozostawać ślepy i głuchy na te sygnały. Z pewnością nie jestem
już tą samą dziewczyną, która rozpoczynała swoją radosną przygodę tutaj kilka
lat temu – ba, właściwie biorąc pod uwagę mój wiek, w ogóle nie jestem już „dziewczyną” :)
Z drugiej strony, niektóre rzeczy na pewno nie straciły
swojej aktualności, nadal interesuje mnie kino (chociaż przyznam się, że od
dobrych paru miesięcy mam takie zaległości, że wstyd się przyznać), dużo czytam
i bardzo chciałabym się z Wami podzielić niektórymi tytułami.
Jeśli chodzi o zakupy (głównie kosmetyczne), tu chyba widać największą zmianę (która zachodziła etapami i do pewnego stopnia można było ją obserwować na blogu) – zdecydowanie poruszam się w kierunku tak modnego obecnie minimalizmu. Miały na to wpływ różne czynniki, począwszy od związanych z moją nietolerancją pokarmową (o której szerzej pisałam jakiś czas temu) problemów skórnych, aż po finanse. Dlatego pewnie w nowej odsłonie takie wpisy pojawiałyby się jedynie sporadycznie. To dotyczy większości grup produktowych – zarówno kosmetyków, ubrań, jak i innych „gadżetów” – ze wszystkich sił staram się bowiem ograniczyć do tego, co już posiadam, wykorzystywania zapasów i / lub wybijania sobie z głowy kolejnych zachcianek :) Z różnym skutkiem, to oczywiste, ale wydaje mi się, że stopniowo udaje mi się wypracować coś w rodzaju względnej równowagi i przestaję się nerwowo miotać w poszukiwaniu ciągle czegoś nowego, lepszego (co też dobrze robi mi na psychikę, swoją drogą).
Jeśli chodzi o zakupy (głównie kosmetyczne), tu chyba widać największą zmianę (która zachodziła etapami i do pewnego stopnia można było ją obserwować na blogu) – zdecydowanie poruszam się w kierunku tak modnego obecnie minimalizmu. Miały na to wpływ różne czynniki, począwszy od związanych z moją nietolerancją pokarmową (o której szerzej pisałam jakiś czas temu) problemów skórnych, aż po finanse. Dlatego pewnie w nowej odsłonie takie wpisy pojawiałyby się jedynie sporadycznie. To dotyczy większości grup produktowych – zarówno kosmetyków, ubrań, jak i innych „gadżetów” – ze wszystkich sił staram się bowiem ograniczyć do tego, co już posiadam, wykorzystywania zapasów i / lub wybijania sobie z głowy kolejnych zachcianek :) Z różnym skutkiem, to oczywiste, ale wydaje mi się, że stopniowo udaje mi się wypracować coś w rodzaju względnej równowagi i przestaję się nerwowo miotać w poszukiwaniu ciągle czegoś nowego, lepszego (co też dobrze robi mi na psychikę, swoją drogą).
Nie ukrywam, że bardzo ważne są dla mnie obecnie kwestie
odżywiania – ponieważ w moim przypadku sposób mojego jedzenia bezpośrednio (i
prawie natychmiast) uwidacznia się w stanie mojej skóry, nie da się tego
oszukać, ani w żaden sposób „obejść” – no nie ma bata… Nie oznacza to, że teraz
stanę się jakąś szaloną fit-blogerką, ale nie wykluczam, że takie elementy
też się tu znajdą. Co do aktywności fizycznej, to po wielu latach przerwy i
szukania mniej lub bardziej na oślep, na nowo odkryłam jogę. Właściwie to zawsze
wiedziałam, że to jest najbliższa mi dziedzina, ale z jakiegoś powodu usilnie
starałam się znaleźć też coś „żywszego”. No i ostatecznie w ciągu ostatnich
kilku miesięcy doszłam do wniosku, że połączenie pilates, rozciągania i hatha
jogi daje w moim przypadku najlepsze efekty – zarówno psychiczne, jak i
fizyczne. Moje ciało na pewno jest mi wdzięczne (co widać!).
Żebyście jednak nie czuli się tak całkiem skonfundowani nadchodzącymi
zmianami i porzuceni na dobre, następny post (obiecuję, że wrzucę go jeszcze w
tym tygodniu, a nie za kolejne 2 miesiące!) będzie na przekór o moich
życzeniach okołoświątecznych (bo jednak do takiej całkowitej życiowej minimalistki
to mi jeszcze bardzo daleko)...
Nie wiem, ile z nich uda mi się zrealizować, ale w końcu marzenia nic nie kosztują...
Planuję też napisać o "Głaskologii" Miłosza Brzezińskiego, którą przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem i od tej pory polecam wszystkim znajomym :)
Nie wiem, ile z nich uda mi się zrealizować, ale w końcu marzenia nic nie kosztują...
Planuję też napisać o "Głaskologii" Miłosza Brzezińskiego, którą przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem i od tej pory polecam wszystkim znajomym :)
Do zobaczenia wkrótce, moi mili!
PS Wszystkie zdjęcia z tego posta, są na moim regularnie uaktualnianym IG.
PS Wszystkie zdjęcia z tego posta, są na moim regularnie uaktualnianym IG.
Mam wrażenie, że jesteśmy w pewnym stopniu na podobnym etapie zmian w życiu. Bardzo się cieszę, że się odezwałaś i napisałaś taki właśnie post :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że bardzo ciężko było mi się zebrać do napisania tego posta, ale mimo wszystko czułam, że prędzej czy później muszę się odezwać :) Co do bloga, to na razie - nie wiem na jak długo - trochę się odblokowałam (trzy posty w ciągu trzech dni - u mnie się to nie zdarza :), ale zmiany na pewno nadejdą. Dziękuję za ciepłe słowa i życzę Ci, żeby Twoje zmiany były bardziej pozytywne niż (oby tylko chwilowo!) moje!
UsuńKto stoi w miejscu ten się cofa - moje ulubione powiedzenie.
OdpowiedzUsuń