Pewnie większość z Was ma swój własny zestaw poprawiaczy humoru, które przydają się zwłaszcza, kiedy za oknem jest ciemno, zimno, hula wiatr i leje deszcz (wprawdzie akurat teraz mamy przepiękne babie lato, ale jak wiadomo, wszystko może się zmienić, więc uznajmy, że to taki post profilaktyczny :))
Ja postanowiłam zabezpieczyć się zawczasu i mój zestaw awaryjny (odpowiednik jedzeniowego "comfort food") już czeka w pogotowiu!
A składają się nań m.in. tytuły, które widzicie poniżej. Jak widać, przeważa mój ulubiony brzydal Woody Allen, zastanawiałam się jeszcze nad umieszczeniem w tej grupie mojego ukochanego "Września", ale jednak stwierdziłam, że jest on nieco za smutny jak na poprawiacz humoru. Ostatecznie więc zostały filmy, które widziałam wprawdzie już nieskończoną ilość razy ("You've got mail" ostatni raz wczoraj :)) ale do których wracam za każdym razem z taką samą przyjemnością.
Na zdjęciu mamy:
"Mężów i żony" W.A. - podobnie jak "Hanna i jej siostry" oraz "Annie Hall" - ten film nie jest tak naprawdę komedią sensu stricto, ale wszystkie są tak cudownie nostalgiczne i urocze, że jeśli ktoś jeszcze ich nie zna, to szczerze zachęcam do zapoznania się z nimi - jesienne wieczory są jak znalazł na takie historie!
A Annie Hall to jedna z moich ulubionych postaci fikcyjnych ever. Niedawno zamówiłam sobie nawet spersonalizowany kubek będący nawiązaniem do filmu (kto widział, ten doskonale wie, o co chodzi z tym tekstem :))
"Tajemnica morderstwa na Manhattanie" z kolei to, moim zdaniem, jedna z tych niedocenianych perełek, które są jednocześnie autentycznie zabawne i niegłupie! A duet Woody - Diane Keaton w tej odsłonie to dla mnie mistrzostwo świata!
No i na koniec zostawiłam swoje dwie ukochane komedie romantyczne (ogólnie nie jestem wielką fanką tego gatunku, choć, rzecz jasna, zdarzają się wyjątki) - "Kiedy Harry poznał Sally" oraz "Masz wiadomość". Myślę, że gdybym miała wybrać (z lufą pistoletu przystawioną do czoła) kilka swoich absolutnie ulubionych filmów, to w zależności od ostatecznej długości listy, co najmniej jeden z tych dwóch tytułów znalazłby się na niej.
Powiem jedno - U W I E L B I A M je! Uwielbiam obie postaci grane przez Meg Ryan, a jeśli ktoś po obejrzeniu YGM nie zakocha się z miejsca w Nowym Jorku, to znaczy, że jest dziwny :)
Dodatkowym bonusem są cudowne soundtracki do obu komedii - każda płyta świetnie komponuje się z jesienną aurą (zarówno tą słoneczną i piękną, jak i nieco bardziej szaroburą):
Ten kawałek np. już zawsze będzie mi się kojarzyć z początkiem jesieni w NY:
A tu Harry Connick Jr z "Kiedy Harry poznał Sally":
Jeśli też macie takie swoje ulubione zestawy, do których wracacie kiedy jest Wam źle (albo po prostu kiedy przychodzi jesień), podzielcie się tytułami w komentarzach - zawsze chętnie podglądam takie listy u innych :)
Uwielbiam "Masz wiadomość"! Też oczywiście jest na mojej liście jesiennych poprawiaczy nastrojów ;). Z Meg lubię też np. "Miasto Aniołów", ale to trochę taki wyciskacz łez jest...
OdpowiedzUsuńOj, Miasto Aniołów to zdecydowanie jest wyciskacz łez! Z tego filmu najbardziej lubię soundtrack :))
UsuńWakacje wdomu z Holly Hunter polecam. Święta dziękczynienia w tle i skacząca sobie do oczu rodzinka.
OdpowiedzUsuńO, bardzo lubię i kompletnie zapomniałam o tym filmie! Bardzo sympatyczny i z fantastyczną obsadą :)
UsuńZgadzam się z większością, które wymieniłaś :) poza "Mężowie i żony", którego jeszcze nie widziałam... Teraz nadrobię! Ale często pada, na którykolwiek film Allena, na "Masz wiadomość" też, chociaż widziałam sto razy. Filmy, które uzupełniają moją listę są lekkie i trochę romantyczne, jak "Lepiej późno, niż później", trylogia Przed wchodem/zachodem słońca/północą, potem podnoszące mnie na duchu "Amelia" i "Frances Ha" i taki z innej beczki, może niekoniecznie na jesień, ale z gatunku moich ulubionych, więc oglądany przez cały rok "Życie jest piękne". Dzięki za podzielenie się swoją listą, skorzystam :)
OdpowiedzUsuńO, ja też dziękuję za Twoją listę - większość tytułów znalazłaby się także na mojej liście ulubieńców (jedynie poza Frances Ha, której z niewiadomego powodu po prostu nie znoszę :)) Woody Allen u mnie sprawdza się zawsze i wszędzie, podobnie jak trylogia Linklatera - mimo że na codzień wybieram raczej cięższy kaliber filmowy :)
UsuńA oglądałaś "Bezsenność w Seatle"? Jak nie to szczerze polecam :)
OdpowiedzUsuńJasne, że oglądałam :) Nie jestem jakąś szaloną fanką komedii romantycznych, ale to jest jeden z wyjątków - przez to, że jest tak cudownie i nierealnie uroczy (no i może przez duet Meg Ryan - Tom Hanks).
UsuńPotrzebowałam czegoś do pooglądania, bo wieczory mi się dłużą. Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość :)) w głowie mam tego o wiele więcej :)
UsuńThe Cranberries! Uwielbiam tą piosenkę - zamiast czytać notki, ja słucham... :)
OdpowiedzUsuńOj tak, mnie przez ten film kojarzy się jednoznacznie z jesienią, ale piosenka sama w sobie jest świetna i lubię do niej wracać :)
UsuńJa tez ogladam "Masz wiadomosc" na poprawe nastroju! Sluza mi rowniez "Przyjaciele" dowolny sezon i odcinek.
OdpowiedzUsuńA moze napiszesz nam o swoim comfort food? mam nadzieje, ze masz, mimo wymagan diety?
u mnie jedzeniem na "utulenie trosk" i poprawa nastroju jest puree z ziemniakow... :) chyba mi z dziecinstwa zostalo.
Tak, Przyjaciele są idealni :) gorzej, że NIGDY nie udało mi się obejrzeć tylko jednego odcinka - zazwyczaj się okazuje, że siup - spędziłam z nimi 5 godzin :)
Usuńo jedzeniu pewnie będę pisać jeszcze nie raz, dzięki za sugestię :)
Zapraszam na konkurs ! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://kosmomodowo.blogspot.com/2014/10/konkurs.html