2013 rok poza paroma innymi średnio przyjemnymi rzeczami, przyniósł mi także informację, że cierpię na nietolerancję pokarmową. I to nie taką na jedną, dwie rzeczy, tylko całkiem długą listę, która najpierw dość mocno mnie przeraziła, a potem zmusiła do odpowiedzi na pytanie "no, dobra, to co ja teraz będę jadła?".
Niezastąpiony oczywiście okazał się jak zwykle Internet, w którym jest wszystko, także mnóstwo blogów i forów dla takich nieszczęśników, jak ja :) Tak więc mimo początkowych obaw, nie musiałam się błąkać z paniką w oczach i ściśniętym z głodu żołądkiem po sklepach, tylko przygotowałam sobie listę zamienników. Nie powiem, że teraz jestem jakąś super specjalistką, bo nadal nie mam pewności, czy mój organizm nie odrzuca jeszcze czegoś (co sygnalizuje mi raz na jakiś czas moja twarz), ale na pewno jest o niebo lepiej niż wówczas, gdy nie wiedząc co mi szkodzi, nieświadomie pogarszałam swój stan.
Ale do rzeczy :)
To nie jest (i raczej nigdy nie będzie) blog kulinarny, ani blog o alergiach/nietolerancjach etc. Po prostu tak się złożyło, że jego autorka (czyli ja) boryka się z tym problemem, a ponieważ jestem także łasuchem, to wiadomo, że kombinuję jak mogę, żeby jak najczęściej zjeść jakąś fajną słodkość, której domaga się mój organizm (i ślinianki!). Z jadłospisu musiałam wykreślić m.in. kakao (bye bye czekolado!), zwykłą mąkę, jajka, mleko i wszystkie produkty na jego bazie (czyli masło, jogurty, sery etc.), orzechy, migdały i parę innych rzeczy, dlatego wierzcie mi, że niekiedy wymyślenie czegoś słodkiego (i smacznego) stanowi wyzwanie :)
Ostatnio "chodzi" za mną czekolada, którą oczywiście muszę omijać szerokim łukiem. Okazuje się jednak, że karob, czyli tzw. mączka chleba świętojańskiego, nieźle nadaje się do zastąpienia kakao w niektórych przepisach - robiłam już w ten sposób "brownie", ciasto "czekoladowe" z dynią, ciasto marchewkowe, a dzisiaj postanowiłam zrobić ciasteczka owsiane.
Powiem tak - przepis jest banalny, a ciasteczka smaczne, więc nawet jeśli możecie jeść wszystko, to i tak je polecam, choćby w ramach kulinarnego eksperymentu :) Ten konkretny przepis to wypadkowa kilku znalezionych przeze mnie w sieci, wzbogacona o moją radosną twórczość :) Wy także możecie modyfikować go w dowolny sposób, zamieniając np jagody goji na orzechy, lub migdały, dodając trochę czekolady etc.
CIASTECZKA OWSIANE Z KAROBEM, ŻURAWINĄ I JAGODAMI GOJI
Składniki:
* 1/3 szklanki mąki orkiszowej,
* 1 szklanka płatków owsianych,
* 1/2 łyżeczki cynamonu,
* 2 łyżeczki karobu (może być więcej, ale pamiętajmy, żeby nie przesadzić z ilością, bo wtedy nasze ciasteczka będą za słodkie! I bardzo, bardzo ciemne, bo karob nadaje masie prawie czarny kolor),
* szczypta soli
* 1/3 łyżeczki sody,
* 1/4 szklanki brązowego cukru,
* 1/4 szklanki oleju (u mnie 100% rzepakowy, muszę uważać, bo w niektórych olejach często są śladowe ilości pszenicy, której muszę unikać),
* białko z dwóch jajek przepiórczych,
* 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego,
* garść suszonej żurawiny,
* garść suszonych jagód goji.
Przygotowanie:
* w jednej misce mieszamy (łyżką) suche składniki: mąkę, płatki owsiane, cynamon, karob, sodę i sól.
* w międzyczasie nagrzewamy piekarnik do 175-180 stopni.
* w drugiej misce mieszamy cukier, olej, białko i ekstrakt waniliowy (może być mikserem).
* powoli przelewamy zawartość drugiej miski do suchych składników, mieszając do uzyskania masy. Jeśli okaże się, że masa nie bardzo ma chęć się kleić i jest sucha, możemy dodać trochę roślinnego "mleka" (ja dodałam ryżowe).
* wrzucamy żurawinę i jagody, mieszamy ponownie.
* na blasze wyłożonej papierem do pieczenia nakładamy masę łyżką, lekko ją uklepując.
* pieczemy ok. 10 minut (ale lepiej sprawdzić po +/- 7, żeby ciasteczka się nie spaliły), potem możemy je przekręcić na drugą stronę i piec przez kolejne 5-6 minut.
* i voila! gotowe :) studzimy na kratce i zajadamy :) Najlepiej smakują z herbatą (lub kawą) :)
Smacznego :)
Gdzie kupujesz jagody goji?
OdpowiedzUsuńMam ulubiony sklep ze zdrową żywnością na Kabatach i tam kupuję jagody (i właściwie wszystkie inne produkty też :))
Usuńwspółczuję alergii :(
OdpowiedzUsuńDzięki, ale powoli się przyzwyczajam :) Da się z tym żyć, tylko trzeba sobie trochę wszystko poprzestawiać. Tak gwoli ścisłości, to ja cierpię na nietolerancję, alergia to trochę co innego (ale podobne).
UsuńNie możesz jeść pszenicy, a co z orkiszem? Mówi się, że też zawiera gluten, tylko słabiej alergizuje.
OdpowiedzUsuńJa nie mam nietolerancji glutenu, tylko pszenicy i żyta, tak więc orkisz mogę jeść (na szczęście).
UsuńPolecam to ciasto, ślinię się na samo wspomnienie :-):
OdpowiedzUsuńhttp://www.jadlonomia.com/2012/04/karob-i-weganskie-ciasto-karobowe.html
można oczywiście zmieniać dodatki, i mam nadzieję że mąkę też - mi pszenna nie przeszkadza. Jest szansa na ujawnienie adresu sklepu? Bo jeśli to nie ten przy KEN, to chętnie bym odwiedziła :-)
Ha, niedawno robiłam wariację nt tego przepisu z jadłonomii (tzn oczywiście z mąką orkiszową i puree z jabłka, a nie banana, no i bez orzechów niestety) i było PRZEPYSZNE - takie brownie dla alergików :) Na pewno jeszcze nie raz do niego wrócę!
UsuńCo do sklepu, to miałam na myśli właśnie Smak Natury - mają bardzo duży wybór towarów, a jeśli tam czegoś nie mogę dostać, to szukam online.
Banany też nie? Szkoda. Na szczęście internet jest pełen inspirujących przepisów i porad odnośnie zamienników :-)
UsuńMuszę przyznać, że w SN jest obfity wybór i nieraz spędzałam między półkami długie chwile, ale ostatnio mniej lubię ten sklep i dlatego szukam alternatyw.
Banany na szczęście są ok, po prostu nie miałam ich akurat pod ręką (za to miałam jabłka) :))
UsuńA czemu mniej lubisz SN? Sama też chętnie bym odkryła jakąś konkurencję w pobliżu, ale póki co nie narzekam, bo gł.dzięki nim nie umarłam jeszcze z głodu :)
Ufff - to spróbuj z bananem :-) kocham to ciasto!
UsuńPowody (mniej lub bardziej odjechane): 1. coraz rzadziej trafiałam tam na tofu/tempeh, które jem codziennie. Za mało zamawiają - rozumiem, że z powodu przykrótkich dat ważności, ale bez przesady.
2. na głównej stronie online mają tragiczną literówkę, która tak mnie drażniła, że napisałam do nich w tej sprawie maila :-) Nawet szybko dostałam odpowiedź, w której obiecali poprawić błąd. To było w kwietniu 2013, a literówka nadal straszy :-)
3. z czasem znalazłam te same "moje" produkty w niższych cenach w innych sklepach (a mam kartę rabatową -7% do SN). Fakt, że głównie online, ale nawet tak wolę. Obecnie żywi mnie głównie frisco i evergreen :-)
Odnalazłam namiary na jakiś sklep eko na bazarze róg Wąwozowej i Stryjeńskich - to musi być ten http://www.naursynowie.pl/line.aspx?sid=4&lid=100&cid=97
Jeśli masz blisko, zajrzyj i daj znać czy warto :-)
Rozpisałam się masakrycznie, ale od dłuższego czasu jestem pochłonięta kulinarną pasją, przepraszam :-)
Ja lubię długie i konkretne komentarze, więc dzięki :)
UsuńCo do tego sklepiku przy Wąwozowej, to kojarzę go, bo moi rodzice mieszkają rzut beretem stamtąd :) Kiedyś tam byłam, nawet parę razy, ale wówczas (to było kilka lat temu) sklepik był malutki i raczej drogi. Może coś się w międzyczasie zmieniło, nie wiem.
Za to jak najbardziej sprawdzę ofertę frisco i evergreen, bo a nuż okaże się, że moje produkty też są tańsze :) Dostałam też od znajomej namiar na dobry sklep online z produktami wegańskimi, potem postaram się go wrzucić, może Ci się przyda :)
Ogólnie to nie wiem, co bym zrobiła bez Internetu, bo dzięki niemu i kulinarnym pasjonatom okazało się, że takie osoby jak ja mogą jeść naprawdę smacznie i zdrowo :)
To czekam na namiar, bo może nie znam :-)
UsuńOdwiedzę w takim razie kiedyś ten bazarek, porównam ceny.
Ogrom wiedzy i przepisów internetowych oszałamia mnie prawie od roku, a i tak mam wrażenie, że jestem początkująca!
Frisco kocham za to, że (ciężkie) zakupy mili dostawcy przynoszą mi do mieszkania. Evergreen niestety muszę zamawiać do pracy, ale i tak ich uwielbiam - nie muszę sprawdzać składów. Chociaż odkrywam już inne źródła tanich strączkowych/ziaren/pestek itp. w większych opakowaniach.
Powodzenia na nowej kulinarnej ścieżce, z czasem będzie coraz łatwiej - a jak zdrowo :-)
No niestety niczym nowym Cie jednak nie uraczę, bo po sprawdzeniu okazało się, że od znajomej dostałam link do...sklepu evergreen :))
UsuńOgólnie jestem raczej dobrej myśli, pod warunkiem, że nie okaże się, że np z listy rzeczy, które mogę jeść, odpadnie mi jeszcze coś (np orkisz, który obecnie trochę mnie ratuje, bo dzięki niemu robię wypieki i nie muszę całkiem rezygnować z pieczywa), czy też np kozie sery. Jeśli miałoby zostać tak, jak jest teraz, to na pewno nie będę rwać włosów z głowy :)
Hehe, no szkoda, liczyłam trochę na jakieś nowe odkrycie :-)
UsuńMoja kochana Dziewczyno! Otagowałam Cię w najświeższym swoim poście :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i na pewno się skuszę (chociaż wcale nie takie łatwe te Twoje pytania!) :))
Usuń