czwartek, 5 grudnia 2013

Moje lektury - kryminalne odkrycie. S.J. Bolton

Jeszcze parę lat temu nie znosiłam kryminałów. Uważałam je za literaturę podrzędną (i to wyłącznie w przypływie dobrego humoru, kiedy w ogóle byłam skłonna uznać je za jakąkolwiek formę literatury). Innymi słowy - byłam totalną literacką snobką :) 

Wszystko zmieniło się, kiedy życie stanęło mi nieco na głowie i zmusiło do powolnego zbierania się do kupy, najpierw podczas kolejnego pobytu w szpitalu, a potem w długim okresie rekonwalescencji. Okazało się bowiem, że mój umęczony umysł odmawia skupienia się na czymkolwiek, w związku z czym mam do wyboru załamać się i pogrążyć w depresji lub podsunąć mu coś, czym będzie się mógł zająć w miarę bezboleśnie.

Tak oto szybkim krokiem wkroczyłam w świat kryminałów. I już z niego nie wyszłam. Odkryłam także pewną prawidłowość - im gorzej wiedzie mi się w realnym życiu, tym mocniej ciągnie mnie do drastycznych fabuł - w jakiś przedziwny sposób pozwala mi to utrzymać względną równowagę psychiczną - mój mózg błądzi sobie dowolnie długo po tych wszystkich krwawych bezdrożach, a ja nie wariuję :)

Przez te wszystkie lata przeczytałam mnóstwo, naprawdę mnóstwo kryminałów i thrillerów - wciągałam się w najbardziej popularne serie, ale także odkrywałam nowe nazwiska na własną rękę. Ponieważ, jak kiedyś wspomniałam, mam słabość do seryjnych zabójców (oczywiście wyłącznie w teorii), w książkach również szukam tego typu historii. 

Nie będę jednak ukrywać, że gros tytułów to lektury jednorazowe - nigdy nie miałam nawet chęci kolekcjonowania ich, bo najzwyczajniej w świecie szkoda mi na to miejsca w mieszkaniu. 

Zdarzają się jednak wyjątki i dziś po tym (jak zwykle) przydługim wstępie chciałam Wam napisać o autorce, która z jakiegoś powodu praktycznie z miejsca wskoczyła do grupy pisarzy, na których nowe książki będę czekać z niecierpliwością. A mowa o Brytyjce S.J.Bolton - zainteresowanych odsyłam na jej stronę: www.sjbolton.com/

Oczywiście daleka jestem od twierdzenia, że jej książki to arcydzieła. Ale jeśli ktoś lubi inteligentne kryminały, napisane dobrym językiem, z autentycznie ciekawą historią i niepapierowymi (nomen omen) postaciami, to serdecznie polecam serię z młodą policjantką Lacey Flint. 
Z tego, co kojarzę, w Polsce ukazały się trzy tytuły z tej serii i radziłabym zachować kolejność, ponieważ oprócz wątku kryminalnego, w każdej części są liczne nawiązania do życia prywatnego bohaterów. 

Pierwszy tom, "Ulubione rzeczy" (angielski tytuł to Now You See Me) to chyba mój ulubiony - po pierwsze mamy w nim współczesne nawiązanie do Kuby Rozpruwacza, a także poznajemy bardzo tajemniczą (i bardzo mroczną) przeszłość Lacey. Procedura pracy angielskiej policji jest opisana rzetelnie, a autorka zachowuje dobre proporcje w portretowaniu popełnianych zbrodni i wątków pobocznych - dzięki temu nie jest nudno nawet na moment, a książka jest naprawdę wciągająca. 



W kolejnej części "Karuzeli samobójczyń" (ang.: Dead Scared) jest równie dobrze - znowu mamy Lacey i Marka Joesburry'ego (którego polubiłam nawet bardziej od niej) i skomplikowaną fabułę. Tym razem akcja rozgrywa się na Uniwersytecie Cambridge, co dodaje wszystkiemu dodatkowego smaczku :) 



Z trzecim tomem pt. "Zagubieni" (Like This, For Ever) osobiście mam mały problem, ponieważ w pewnym momencie złapałam się na tym, że mam ochotę strzelić Lacey porządnie w ucho. Co oczywiście może świadczyć na korzyść autorki, ponieważ nie wiedząc kiedy, jej bohaterka zaczęła wzbudzać u mnie równie gorące emocje, co realna osoba. Chwilami musiałam przerywać lekturę, ponieważ łapałam się na prowadzeniu wewnętrznych dyskusji z tą zagubioną dziewczyną i jej postępowanie doprowadzało mnie do białej gorączki. Jednocześnie wciągająca fabuła nie pozwalała mi na dłuższe postoje - tak więc sami widzicie, nie było łatwo :) 


W Polsce autorkę wydaje Wydawnictwo Amber (zdjęcia okładek pochodzą z jego strony: http://www.wydawnictwoamber.pl) i mam nadzieję, że nie poprzestaną na serii z Lacey Flint, bo mamy zaległe jeszcze trzy tytuły: Sacrifice, Awakening oraz Blood Harvest). 

Podsumowując - jeśli ktoś lubi tego typu rozrywkę i szuka nowych tytułów, to serdecznie polecam!
A może znacie Sharon Bolton? Jeśli tak, to ciekawa jestem, czy spodobała Wam się równie mocno, jak mnie :) 
Przy okazji jeśli macie do polecenia autorów ciekawych kryminałów, to chętnie o nich poczytam w komentarzach! 

15 komentarzy:

  1. Twoja słabość do morderców mnie przeraża.
    Chyba jeszcze przemyślę tą naszą noworoczną kawę ;)

    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja mam chyba odwrotnie im bardziej męczy mnie rzeczywistość, tym bardziej nie mam ochoty na ciężkie "przyjemności", choć bardziej tyczy się to filmów :) na książkowy kryminał to zawsze !!! Ja lubię naszego rodzimego Marka Krajewskiego, mieszkałam trochę we Wrocku, więc może częściowo dlatego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z filmami bywa różnie - z jakichś powodów (może dlatego, że jestem wzrokowcem) wyjątkowo drastyczne sceny mocniej na mniej działają i bardziej się boję. Przy książce potrafię się łatwiej "wyłączyć" :)
      Krajewskiego czytałam, nawet parę, ale nie porwał mnie jakoś straszliwie, może dlatego, że to jednak obce mi całkiem miasto...

      Usuń
  3. ja to chyba ogólnie zwichrowana jestem, bo kryminały lubię nie zależnie od tego, co się w okół mnie dzieje ;) myślę teraz nad czymś o seryjnych mordercach, ale mam pustkę w głowie. Lata temu Śpiąca laleczka zrobiła na mnie spore wrażenie - autor Jeffrey Deaver, ten sam, co napisał Kolekcjonera Kości. Parę dni temu pozytywnie zaskoczyła mnie Alex, Lemaitra. dobrą serię ma ten Simon Beckett - Chemia śmierci, zapisane w kościach itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deavera przerobiłam większość, właśnie parę lat temu, jak tylko go odkryłam - bardzo lubię, więc to dobry trop :) Alex mam na liście (a nawet na Kindlu). Simona Becketta uwielbiam, ale najnowsza książka podoba mi się znacznie, znacznie mniej niż seria z Davidem Hunterem. Najczęściej właśnie podglądam parę ulubionych blogów książkowych w poszukiwaniu nowych tytułów i autorów kryminałów (chociaż czasem wpadnie mi też w oko coś "normalnego", ale z tym jestem bardziej na bieżąco :))

      Usuń
  4. Tess Gerritsen rządzi. Rozczarował mnie Akunin - coś chyba nie dla mnie ruskie klimaty... Nawet przyjemnie się czytało Patricie Cornwell, ale fanką nie jestem.

    Oglądałam ostatnio wszystko co nakręcili z Panną Marple na podstawie Christie - zawsze wolałam Poirota, ale teraz, gdy zimno, naszło mnie na starszą panią dziergającą na drutach. No i jak zaczęłam oglądać to przepadłam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Tess mam dość skomplikowaną relację - na początku trafiłam bowiem na jej początki, czyli jakieś takie kryminalne romanse, które mnie odrzuciły na kilometr, więc się zraziłam, ale potem odkryłam te późniejsze tytuły, które były już całkiem do rzeczy :) Podsumowując - seria z Rizzoli i Isles mi się podoba, wszystko przed nią, broń Boże :)
      Do Patricii robiłam chyba jedno podejście i nie pamiętam już czemu, ale najwyraźniej nie zaiskrzyło, skoro nie było kontynuacji. Może kiedyś :)
      Co do Christie, to też zawsze wolałam Poirota, ale jakoś zawsze w wersji pisanej - chyba nigdy nie oglądałam żadnej ekranizacji jej książek - muszę to nadrobić :)

      Usuń
  5. Jak mogłaś nie lubić kryminałów, no wiesz ;-)
    Ale mówiąc serio to witaj po drugiej stronie mocy! Ja kryminały czytam pasjami, niemalże non stop, to zdecydowanie mój ulubiony gatunek literacki, obok literatury faktu oczywiście (choć czytanie tej drugiej zaniedbałam ostatnio dość mocno), ale przejdźmy do meritum.
    Podrzucam Ci parę nazwisk moich ulubionych autorów:
    po pierwsze zatem Henning Mankell - cykl z Wallanderem, od niego zaczęła się moja przygoda z kryminałem. Poza tym Johan Theorin ("Nocna zamieć"!), Zygmunt Miłoszewski, ostatnio Piotr Głuchowski (Jego "Umarli tańczą", to kapitalna rozrywka). Z Włoch - Andrea Camilleri. Z USA Martha Grimes pisząca w cudownie angielskim stylu. Na początek może wystarczy. A tak na marginesie, to polecam Twej uwadze wrocławski Międzynarodowy Festiwal Kryminału (tym bardziej, że sama maczam palce w jego organizacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OO, jak to miło, ze żyjesz - najwyraźniej trzeba Cię zwabiać podstępem, żebyś dała znak :))
      Co do mojej niechęci do kryminałów, to wiesz, to było tak dawno, że chyba się już nie liczy :) Poza tym były drobne wyjątki (np "Milczenie owiec", które wprawdzie na pewno nie jest typowym kryminałem, ale powiedzmy, że jakoś ogólnie wpisuje się w nurt).
      Tak czy inaczej, teraz kryminały uwielbiam, zwłaszcza odkąd okazało się, że jest tylu świetnych autorów, że mam zapewnioną rozrywkę na długie lata :)
      Za Mankella to się chyba obrażę, bo poznanie Wallandera to był chyba jeden z przełomowych momentów w moim życiu książkofila - od tamtej chwili przepadłam na dobre, podobnie jak i Ty :) Theorin jest rewelacyjny, czeka właśnie na mnie jego najnowszy tytuł, o Z. Miłoszewskim czytałam sporo dobrego, więc na pewno się skuszę, skoro i Ty go polecasz, drugiego pana w ogóle nie kojarzę (ale wskakuje na listę do sprawdzenia).
      Marthę Grimes UWIELBIAM, bo chociaż kręcą mnie krwawi seryjni, to zarówno seria z Emmą, jak i ta druga z inspektorem Jurym mnie totalnie urzekła swoim klimatem :)) Z Włochami jakoś mi nie do końca po drodze (może dlatego, że mają za mało seryjnych? :D)
      Idę sobie pooglądać, co tam wyrabiacie na tym Festiwalu :)

      Usuń
    2. No dobra, teraz wyjdzie ze mnie totalna płycizna, ale muszę powiedzieć, że jeśli Zygmunta Miłoszewskiego czyta się z taką samą przyjemnością, co na niego patrzy, to na pewno się polubimy :))

      Usuń
  6. Lubię kryminały, ale ciężko jest trafić na prawdziwie przerażający. Może coś Grzegorzewskiej? Serii o której piszesz nie znam niestety.

    OdpowiedzUsuń
  7. Thank you for discussing that fantastic content material on your web site. I came across it on google. I will check to come back if you publish more aricles.
    online for kids games

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...