niedziela, 3 listopada 2013

Maraton filmowy, czyli znów mam 15 lat :)

Postanowiłam. Dzisiejszy dzień (a na pewno wieczór) spędzę w towarzystwie pana, w którym podkochiwałam się całymi latami i muszę przyznać, że chyba do dziś mi tak do końca nie przeszło :) 

Mam na myśli Jamesa Spadera - aktora wg mnie mocno niedocenianego, który niestety poza niewątpliwym talentem, ma również nie najszczęśliwszą rękę jeśli chodzi o dobór swoich ról... Z całą pewnością należy on jednak do tej grupy, która wbrew logice z czasem zdobyła sobie grono tak wiernych fanów (lub może raczej fanek), że nawet występ w jakimś totalnym gniocie (albo paru pod rząd) nie jest w stanie tego zmienić. Parę razy udało mu się trafić niemal w dziesiątkę (tak jak np z "Sekretarką", która jest obiektywnie b.dobrym filmem), ale nawet w tych gorszych produkcjach potrafił sprawić, że film stawał się oglądalny wyłącznie dzięki niemu - a do tego trzeba mieć spory talent! 

Macie takich ulubieńców, co do których czujecie taką miętę, że obejrzeliście nawet te najgorsze z najgorszych filmy wyłącznie dlatego, że "oni" tam zagrali?

Przyznam się, że ja mam całą listę takich aktorów, a na jej czele stoi właśnie James Spader :) 
Nie mam pojęcia, o co tu chodzi, może po pierwszym filmie, w jakim go zobaczyłam (a był to "Sex, kłamstwa i kasety wideo"), mój mózg automatycznie wrzucił go do szufladki "obiekt obsesyjnego zainteresowania do końca życia" i od tamtej pory może się walić i palić, a JS już zawsze będzie wzbudzał we mnie ciepłe uczucia. 

A czemu nagle dziś wyskoczył mi JS? Otóż wspominałam już, że jestem nieuleczalną serialomaniaczką i ciągle szukam nowych tytułów i inspiracji. 

A że mam również słabość do kryminałów i ogólnie czegoś z przeróżnymi psychopatami w tle, to nowa produkcja NBC pt. "The Blacklist" po prostu musiała w końcu na mnie trafić. No i trochę* przepadłam (*a to "trochę" to taki eufemizm dla "z kretesem"). Bo ten serial to James Spader w takim stężeniu, że po każdym odcinku mam ochotę obejrzeć wszystkie jego poprzednie filmy raz jeszcze, a potem znowu...
Nie wiem, co ten facet w sobie ma (poza zwierzęcym magnetyzmem, rzecz jasna), że może sobie wyglądać jak podstarzały urzędniczyna z lekką nadwagą, a kiedy tylko się odezwie, to siedzę przykuta do monitora i zaczynam się ślinić :) 


Tak więc dziś będzie powrót po latach - a na liście do ponownego obejrzenia mam:
- Sekretarkę (uwielbiam ten film i jeśli ktoś nie jest przekonany, że JS potrafi hipnotyzować, to polecam seans)
 - wspomniany już Sex, kłamstwa i kasety wideo,
- Crash (tak, w pewnym okresie James ewidentnie miał słabość do specyficznych scenariuszy),
- White Palace (duet z Susan Sarandon jest nie do pobicia), 
- The Watcher (nic nie poradzę na to, że mam totalną słabość do tego filmu i nawet Keanu Drewniany Reeves mi tam jakoś nie przeszkadza :)),
- Pretty in Pink - to już będzie taki bardziej hardcorowy powrót do przeszłości i mam nadzieję, że nie będę żałować tego kroku :)
Oczywiście nie planuję obejrzeć wszystkiego za jednym zamachem, ale na pewno mam zapewnioną rozrywkę na kilka najbliższych dni - będą to takie moje "guilty pleasure days"...

A Wy macie takich aktorów sprzed lat (lub całkiem "świeżych"), których uwielbiacie mimo wszystko? 

Tylko nie piszcie mi, proszę rzeczy typu "nie wiem, jak on może Ci się podobać, bo jest obleśny", bo to absolutnie nie zmieni mojego podejścia do ww, natomiast uprzedzam, że może negatywnie odbić się na moim stosunku do osoby pozostawiającej taki komentarz :)) 

Miłej listopadowej niedzieli! 

8 komentarzy:

  1. Wszak "Pretty in Pink" to arcydzieło :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi się obiektywnie wypowiedzieć, bo:
      a) ostatni raz oglądałam to jakieś +/- 20 lat temu :))
      b) gra tam James oraz Andrew McCarthy, do którego swego czasu również miałam ogromną słabość, więc... :)
      A w ogóle to od opublikowania tego wpisu, Pretty in Pink nadal przede mną - najzwyczajniej w świecie boję się to obejrzeć po tylu latach!

      Usuń
  2. od kilkunastu lat kocham w ten sposob J Deppa :)

    milego ogladania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Johnny jest u mnie w kategorii "bardzo lubię, ale moje serce już jest zajęte przez liczne grono innych panów" :))
      Oglądanie rozłożyłam sobie na raty (dużo rat), więc część nadal przede mną - dzięki :)

      Usuń
  3. O tak... Ja kocham filmy z Hugh Grantem, a do liderów należy "Był sobie chłopiec" - ten film obejrzałam około 20 razy ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hugh lubię, ale zdecydowanie mniej namiętnie niż Jamesa :) A w ogóle to nie tak dawno przeraziłam się nie na żarty, kiedy wciągnąwszy się w pierwszy sezon Skinsów odkryłam, że Tony, który mnie tam urzekł, to nie kto inny, ale właśnie Chłopiec z "Był sobie chłopiec"! Poczułam się staro :D

      Usuń
  4. Wstyd mi straszliwie, bo... żadnego z tych filmów nie widziałam, choć lubię kino!
    O "Pretty in pink" tyle słyszałam (choćby od bohaterek "Grindhouse" ;-)) i ciągle tego nie widziałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, żeby każdy miał tylko takie powody do wstydu, to by było cudownie :))

      Oczywiście wymienione tytuły serdecznie polecam, bo to są obiektywnie niezłe filmy (nawet dla niewielbicieli JS), ale podejrzewam, że bez ich znajomości także można się świetnie obyć :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...