sobota, 2 listopada 2013

Ulubione dodatki vol.3 - mój Kindle

Od czasu do czasu (to takie bardziej eleganckie określenie "kiedy mi się przypomni") staram się zamieszczać tu posty dotyczące moich ulubionych akcesoriów - wcześniejsze części znajdziecie TUTAJ i TUTAJ (a także pewnie w poście o ulubieńcach, czyli np. TUTAJ).
Dzisiaj będzie coś z cyklu "ja i mój spóźniony zapłon piszemy o super gadżecie, który znają/mają wszyscy, a w końcu mam go i ja". 

Ale a nuż okaże się, że jednak nie wszyscy i gdzieś tam w blogosferze plącze się jeszcze jakiś nieborak, który może i by chciał, ale nie bardzo wie jak się do tego zabrać? I wówczas wkraczam JA (ale nie cała na biało - to dla tych, którzy znają tego prześmiesznego suchara) :)) 

No, ale żarty żartami, królowo dygresji, a post sam się nie napisze, więc do rzeczy. 

O Kindlu (bo jak się zapewne zorientowaliście po tytule posta, to o nim będzie mowa) myślałam i marzyłam od nie pamiętam już nawet kiedy. Właściwie ten czytnik został chyba wymyślony dla mnie i mi podobnych - gdybyście kiedykolwiek znaleźli się w moim mieszkaniu, stałoby się to dla Was jasne (zarysuję Wam to w ten sposób: na prawo książki, na lewo książki, wszędzie książki, a pomiędzy nimi meble i pozostałe sprzęty) - nie raz już tu pisałam (i zapewne jeszcze nie raz to zdanie się tu pojawi) - KOCHAM książki ponad wszystko i nie wyobrażam sobie bez nich życia, a czytanie jest dla mnie równie ważne, jak oddychanie. No, ale nie ma co się oszukiwać - moja przestrzeń życiowa się nie rozrasta, wręcz przeciwnie - wykazuje raczej niepokojącą tendencję do kurczenia się. Dlatego pytanie związane z Kindlem brzmiało w moim przypadku nie "czy", ale "kiedy"? 

Z różnych względów zdecydowałam się na zakup dopiero teraz i naprawdę mogę sobie tylko napluć w brodę za to opóźnienie, bo to urządzonko znakomicie ułatwia życie (no dobra, może raczej - czyni je o niebo wygodniejszym), dlatego to zdecydowanie będzie post pochwalny i zachęcający dla tych, którzy jeszcze się wahają :) Ci, którzy kręcą nosem na takie wynalazki i robią właśnie głośne PFFFFFF, niech sobie lepiej zaparzą kubek meliski, bo wiadomo, że jak ja się czegoś uczepię, to nie będzie na pół gwizdka, tylko raczej można się spodziewać gorącego wyznania miłości :P

Mój Kindle wygląda tak: 


To wersja Classic, tzw. Kindle 5, który de facto różni się od swojego poprzednika jedynie kolorem (czwórka była grafitowa). 
Ogólnie, jeśli chodzi o parametry, szczegóły, porównania techniczne i wszelkie niezbędne info, to zainteresowanych odsyłam do najlepszego (moim zdaniem) miejsca o czytnikach, czyli bloga: http://swiatczytnikow.pl

U mnie będą wyłącznie moje subiektywne odczucia, tam znajdziecie konkrety :) 

Przyznam się, że długo zastanawiałam się, czy nie wybrać jednak wersji Paperwhite, czyli "tej ze światełkiem", ale po namyśle doszłam do wniosku, że jednak lampka nie jest mi aż tak niezbędna (choć na pewno się przydaje), a druga funkcja, czyli zapamiętywanie wyszukanych wcześniej słówek przez słownik nie jest dla mnie w tej chwili warte zapłacenia prawie dwukrotnej ceny. Więc ogólnie Paperwhite kiedyś jak najbardziej tak, ale raczej nie znajduje się on teraz na liście moich zakupowych priorytetów. 


Co do samego czytnika, to jego użytkowanie jest dziecinnie proste - po zarejestrowaniu (nie jest ono konieczne, ale ułatwia np zarządzanie naszym zbiorem książek, no i to takie miłe, kiedy po włączeniu wyświetla się nasze imię :)) włączamy go, zgrywamy (przez kabelek lub wifi) posiadane książki, odpalamy którąś i czytamy :) VOILA! 

Jak widać powyżej, tytuły możemy przydzielać do różnych folderów - tworzymy je i nazywamy dowolnie, każda książka może być przyporządkowana do kilku jednocześnie (u mnie np kilka jest zarówno w folderze "english" oraz "thriller"). 


Samo czytanie jest bardzo wygodne - Kindle jest zrobiony z tzw. papieru elektronicznego (czyli ma ekran ZUPEŁNIE inny niż monitor komputera!), który NIE MĘCZY OCZU (ja np nie znoszę czytania na komputerze i dlatego m.in. nie byłam początkowo przekonana do tego gadżetu - całkiem błędnie, jak się okazuje!). Bateria czytnika jest wytrzymała - nie pamiętam dokładnych liczb, ale nawet przy włączonym internecie i intensywnym użytkowaniu, idzie to w dni, więc naprawdę nie ma potrzeby denerwować się, że nagle coś nam się rozładuje i zostaniemy bez lektury. 

Co do obsługiwanych formatów, to oczywiście najlepszy jest ten, który został stworzony chyba specjalnie dla czytników, czyli .mobi, ale np zwykły .pdf też daje radę (a żeby było wygodniej, możemy go bez problemu przekonwertować, korzystając z darmowych programów (np Calibre, który jest łatwy w obsłudze i bardzo przydatny!)). 

No, ale najważniejsze - Kindle jest niewielki, LECIUTKI, poręczny, a przy tym diabelnie wręcz POJEMNY!!!  

Spokojnie pomieści kilkaset książek, czyli de facto możemy zawsze mieć przy sobie bardzo rozbudowaną bibliotekę i być przygotowani na każdą okoliczność :) I to jest cudowne - wychodząc z domu nie muszę się zastanawiać, czy będę miała chęć zresetować się przy kryminale, douczyć angielskiego, czy poczytać coś edukacyjnego - wyboru dokonuję włączając to urządzonko i mogę zmieniać zdanie niemal w nieskończoność :)

I do tego jeszcze jest ładny - moja malinowa okładka z ekologicznej skóry wygląda tak (w rzeczywistości jest bardziej stonowana, ale mój aparat ma problem z różowym kolorem i z niewiadomych względów zawsze go dodatkowo nasyca) - teraz nie mam już problemu ze zlokalizowaniem go w mojej przepastnej torbie, ani nie muszę się martwić, że porysuję czymś ekran.


Na koniec jako ciekawostka, porównanie wielkościowe - z lewej przykładowy magazyn, w środku Kindle, z prawej mój telefon (LG Swift L5, czyli raczej malutki). 


Nie wiem, czy jest sens pytać Was, czy jesteście właścicielami tego, lub innego czytnika, ale przyznaję, że trochę jestem ciekawa :) 

A przede wszystkim Waszego zdania na ten temat - czy uważacie, że to faktycznie przydatny gadżet, który ułatwia życie mola książkowego, czy też stoicie twardo po stronie "jak książka, to tylko papierowa"?
Od siebie powiem jeszcze jedno - nie wydaje mi się, żeby Kindle kiedykolwiek zastąpił mi zwykłe książki, bo mimo całej sympatii, jaką udało mu się zdobyć, pozbawiony jest on najważniejszej cechy, a mianowicie MAGII, która nierozerwalnie łączy się dla mnie z papierem - uwielbiam np wąchać nowe książki, uwielbiam książki używane, takie z historią, które wiele przeszły, lubię je dotykać, podziwiać piękne wydania i są pewne tytuły, których po prostu nie wyobrażam sobie mieć tylko w wersji elektronicznej. Nie ukrywam, że traktuję go raczej jako przenośną bibliotekę, tzn czytam na nim książki, do których specjalnie się nie przywiązuję - te ulubione i tak muszę mieć fizycznie przed nosem :)

20 komentarzy:

  1. Używam Kindle mojego Mężczyzny (więc wita mnie jego imię, ale trudno, lenistwo górą ;p) i choć początkowo byłam niechętna temu gadżetowi, teraz nie oddałabym (albo musiała zakupić swój). W papierowe książki inwestuje teraz tylko, gdy naprawdę chcę ją mieć i czytać kilka razy, a pozycje, które mnie nie zachwyciły leżakują na dysku lub w Kindle, więc jeszcze da się wejść do mojego pokoju :D
    Co do baterii, to nie korzystam z wifi w ogóle i trzyma mi miesiąc przy czytaniu ok. 1 h dziennie. Z resztą, nawet jak pojawia się komunikat o podłączeniu zasilania, będzie działał jeszcze z 2 h spokojnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się też dość długo opierałam, bo wydawało mi się, że to taka "zdrada" tradycyjnych książek :) A tymczasem okazuje się, że nie zdrada, ale po prostu coś w rodzaju równoległej rzeczywistości dla nich :)

      Usuń
  2. Kindelka (ten sam model) uwielbiam i nie zamieniłabym go na inny czytnik. Od kiedy tylko pojawił się w naszym domu jest bardzo mocno eksploatowany, zarówno przeze mnie, jak i męża (omalże ustawiamy się w kolejkę kto ma w danym dniu czytać;)), więc mocno prawdopodobne jest, że z czasem pojawi się drugi. Zdecydowanie ułatwia życie takiemu maniakowi książkowemu jak ja. Wszelkie podróże, wizyty w urzędach i przychodniach zdrowia mi już nie straszne;D Za jego sprawą zdecydowanie mniej wydaję na książki - teraz w formie papierowej kupuję tylko te egzemplarze, do których będę wracać i bez których nie wyobrażam sobie domowej biblioteki (w końcu miejsce na kolejną ulubioną książkę zawsze się znajdzie!;)) Tak sobie myślę,że jeżeli miałabym wymienić jedną rzecz, której zazdroszczę młodszemu pokoleniu, to byłby nim właśnie czytnik...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że się zgadzamy co do tego, że Kindle nie wyklucza w żadnym wypadku papierowych książek, tylko raczej zmusza do staranniejszej selekcji, które tytuły chcemy mieć na półce, a które dorzucimy do przeczytania "na raz" :)

      Ale wiesz co - ja nie zazdroszczę, bo uważam, że to właśnie nasze pokolenie ma lepiej - zostaliśmy bowiem wychowani (przynajmniej niektórzy) w szacunku do książek, potrafimy je cenić, a czytniki traktujemy jako wygodny dodatek, a wydaje mi się, że kolejne pokolenia już nie będą miały takiego sentymentu do papieru...

      Usuń
  3. Cały czas walczę ze sobą z jednej strony już nie mam miejsca na moje książki z drugiej uwielbiam buszować po księgarniach. Nawet jak kupuję nową torebkę to pierwsze na co zwracam uwagę to to czy na pewno zmieszczę tam książkę - czytnik rozwiązał by ten problem. Oj ciężka decyzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam podobnie - dlatego m.in. ZAWSZE kupuję spore torby :) Kindle trochę mi ten problem teraz rozwiązał (chociaż gust co do toreb oczywiście mi się automatycznie nie zmienił :)) i nie wydaje mi się, żebym nagle przestała lubić księgarnie - po prostu teraz buszuję po nich sprawdzając co mnie interesuje na dłużej, a co jako jednorazowa lektura :)

      Usuń
  4. Lubię czuć papier w rękach, zapach książki... więc mimo ogromnej mody na czytniki, ciągle nie czuję się na nie skuszona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz - u mnie to nie był i nigdy nie będzie wybór albo-albo - wspominam o tym w poście - dzięki czytnikowi rozwiązałam raczej problem lektur "jednorazowych" i takich, co do których nie jestem w 100% przekonana, czy będę chciała kiedyś do nich wrócić. A jeśli okaże się, że coś mnie wyjątkowo urzeknie, to nie widzę problemu, żeby mieć to również w wersji papierowej.

      Usuń
  5. Długo zastanawiałam się nad Kindle. Z jednej strony przemawiało do mnie to, że nie musiałabym wydawać tylu pieniędzy na książki, z drugiej, że nie miałabym problemu ze znalezieniem tytułów, których nie mogłam dorwać w wersji papierowej. Wahałam się przez rok, aż w końcu w sierpniu tego roku odkryłam, że mogę go wziąć do abonamentu zamiast telefonu tylko za 40 zł. Decyzja była prosta, biorę!! :) Uważam to za jeden z lepszych zakupów. Kindle jest zawsze ze mną (nie sądziłam, że będzie aż tak malutki i lekki) przez co czytam więcej niż wcześniej. Mam też wrażenie, że czytanie, kiedy nie widzę ilości stron, a tylko procent przeczytania sprawia, że czytam szybciej. Mam taką samą wersję jak Ty, Kindle 5 i nie odczuwam potrzeby nowszego modelu :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli miałaś podobne przemyślenia do mnie :)
      Też się zdziwiłam, jaki jest leciutki i poręczny :)
      Na razie czytam jak szalona, nie wykluczam, że działa jeszcze podekscytowanie wywołane nowością, ale wydaje mi się, że sam fakt, że zawsze mam go przy sobie może mieć wpływ na większą ilość przeczytanych książek.
      Ogólnie Kindle rządzi :)

      Usuń
  6. Mam i każdemu polecam. Muszę w końcu popakować książki do folderów, bo luzem leżą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od razu potworzyłam foldery, bo w tym podekscytowaniu potem bym się pogubiła :)) Też polecam z całego serca :)

      Usuń
  7. ja już sobie nie wyobrażam życia bez swojego kindle. cierpię na brak przestrzeni,a urządzonko znakomicie rozwiązuje ten problem. nie wspominając, że uwielbiam tą lekkość i mobilność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - oszczędność miejsca, to że nie trzeba już dźwigać ze sobą kg papieru - fantastyczne urządzenie :)

      Usuń
  8. mam i uwielbiam :)
    poza tym w moim malutkim "M" jest cudownym rozwiązaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to - zwłaszcza ktoś, kto kocha książki, ale nie mieszka w 150 m2 z wydzieloną biblioteką powinien docenić to rozwiązanie :) Też już go uwielbiam!

      Usuń
  9. Cieszę się, że się polubiliście :D
    odkąd kupiłam kindla nie rozstaje się z nim ani na chwile :P zawsze mam w torebce - idealny na niespodziewaną nudę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polubiliśmy to mało powiedziane - myślę, że to coś więcej :D
      Dobrze napisałaś - jest idealny na niespodziewaną nudę - teraz nawet jak czekam w kolejce na poczcie, nie denerwuję się, bo wiem, że przez ten czas przeczytam sobie 2 lub 3 strony.
      Uwielbiam go :)

      Usuń
  10. Ja lubię, gdy książki są podpisane i jest data. Albo życzenia, gdy książka była prezentem. Była o tym świetna scena w filmie Charing Cross z A.Hopkinsem. Polecam Ci ten stary film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 84 Charing Cross Road znam i nawet pisałam o nim kiedyś na moim starym blogu :)) Bardzo lubię ten film (udało mi się także upolować książkę, na podstawie której powstał - w wersji papierowej oczywiście!).
      To, o czym piszesz, również bardzo lubię i cenię i tak jak pisałam wyżej, nie sądzę, żeby kiedykolwiek Kindle "wyparł" moją miłość do papierowych książek - to jest raczej nieprawdopodobne (w moim przypadku). Jednak nie mogę nie docenić jego zalet praktycznych - tego właśnie, że ZAWSZE, w każdej sytuacji mam ze sobą podręczną bibliotekę (i to całkiem sporą) i wybieram coś do czytania nie na zasadzie "ile waży", ale czy naprawdę mam w danej chwili chęć na tę lekturę :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...