Zaczynamy paracytatem z "Psów", bo tak mi się jakoś skojarzyło, no i uważam, że właściwie każdy pretekst jest dobry, żeby sobie przypomnieć teksty wypowiadane od niechcenia (ale jakże znaczące!) przez Franza Mauera vel Bogusława Lindę, a potem przez całe pokolenie jego wielbicieli i "wannabes".
Ale niech Was nie zwiedzie ten enigmatyczny wstęp - sam post ma się do "Psów" jak marchewka do latawca (czyli nijak) - albowiem w odpowiedzi na specjalne życzenie, postanowiłam pokazać Wam dziś fragmenty mojego mieszkania. Czyli taki post trochę o niczym, ale może należycie do tej samej kategorii dyskretnych podglądaczy co ja i lubicie podpatrywać mimochodem różne szczególiki z życia mniej lub bardziej prywatnego :)
Poz tym znamy się już trochę, więc czuję, że mogę was zaprosić do siebie. A jeśli spodoba Wam się ta krótka wycieczka, to może kiedyś powtórzymy tę przygodę.
Zapraszam więc, ale lojalnie uprzedzam, że może nastąpić u Was przesyt zdjęciowy. Oraz ból karku, ponieważ nie mam pojęcia czemu postanowiłam zabawić się edytorem i przerobić zwykłe zdjęcia na "polaroidy" - wybaczcie!
Aha, no i mojego mieszkania raczej nie da się zaliczyć do tych urządzonych w stylu minimalistycznym :)
Ok, opanowawszy wrodzony słowotok, płynnie (bardzo) przechodzimy do konkretów:
Na wejściu wita Was duża reprodukcja mojego ulubionego obrazu, czyli Nighthawks Edwarda Hoppera oraz fragment salonu w tle :)
Tu kolejny fragment tegoż salonu (i bardzo wyraźnie widoczny brak minimalizmu, o którym wspominałam na początku).
Książki, książki, książki...
I żeby Was nie zanudzić na śmierć, trochę detali z różnych zakątków mieszkania:
Świeczki:
Część ulubionych filmów:
I na koniec mały bonus dla cierpliwych - fragment mojej łazienki, która zdecydowanie wzbudza najgorętsze uczucia we wszystkich moich gościach :) Nie wiem, czy to przez ten róż na ścianach, czy retro pocztówki z roznegliżowanymi paniami :)
Mam nadzieję, że przeżyliście.
I nie uciekliście z krzykiem.
I będziecie nadal do mnie zaglądać :)
Miłego piątkowego popołudnia i wieczoru, kochani!
Zainpinowałaś mi taką ilością książek:) Wow
OdpowiedzUsuńLodówkę mamy całkiem podobną:)
pozdrawiam ciepło
W tajemnicy powiem, że na zdjęciach nie ma wszystkich książek - z drugiej strony pokoju stoi drugi duży regał, w głębi kolejny mały, a nad kanapą wisi ogromna półka :)) Dlatego właśnie Kindle jest dla mnie idealnym rozwiązaniem :)
UsuńPozdrawiam!
Lodówkę także :)
Podoba mi sie, lubie takie bogate wnetrza :) mam nadzieje,ze beda nastepne odslony ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja bardzo lubię ascetyczne, minimalistyczne mieszkania, ale wyłącznie u kogoś, bo sama po prostu nie potrafiłabym w takim żyć. Ja lubię otaczać się rzeczami i zawsze coś gdzieś wynajdę (bo mam niezłe oko do fajnych drobiazgów) :)
UsuńMoże za jakiś czas dorzucę inne kąty :)
1. Jestem absolutnie zakochana w różowej łazience w gołymi paniami.
OdpowiedzUsuń2. Urocze zdjęcie futra na lodówce. (Byłaś w Berlinie!)
3. Tak widzę, już wszystkie zdjęcia.
4. Skąd ten czarny kociak na tym czymś, gdzie jest absolutnie wszystko?
5. Słoik bonne maman robi za skarbonkę??
6. 9 i 1/2 tygodnia, Nagi instynkt- nie powiem co.. (Brakuje tylko Dzikiej orchidei).
7. Jestem wstrętnym, ciekawskim podglądaczem. Ale o tym ciii.
:)
No i oczywiście 'zapraszam do siebie'.
Usuń;)
ad,7. Ale wszyscy już o tym wiedzą :D
Usuńad.6. Za Dziką akurat nie przepadam, a te dwa to owszem, bardzo lubię :)
ad.5. Sokole oko, Ty! :D Dokładnie - wszystkie luźne dwójki wrzucam do słoiczka i potem mogę sobie kupić za to coś fajnego - bardzo dobry i prosty sposób na oszczędzanie dla kogoś, kto tradycyjnie oszczędzać nie potrafi.
ad.4. Kociak był dodatkiem do kubka (też ze wzorem w czarnego kota) i trafiłam na niego kiedyś w tkmaxx. A to, gdzie jest absolutnie wszystko, to moja ulubiona retro półeczka :D
ad.3. A teraz u mnie coś szaleje i nie pokazuje wszystkich :(
ad.2. Tak, to mój ukochany Koksonik :( W Berlinie byłam, nawet parę razy, ale magnes jest akurat prezentem od koleżanki :)
ad.1. Tak jak większość osób, które ją widziały na żywo :)
PS Cudne te Twoje paryskie zdjęcia...rozmarzyłam się :)
uwielbiam przeglądać takie zdjęcia. im więcej bibelotów, tym robi się ciekawiej :) przy okazji widzę, że mamy wspólną słabość do kubków ze starbucksa - czarno-biały to moje wciąż jeszcze nie realizowane marzenie, ale kolekcja wytrwale rośnie ;)
OdpowiedzUsuńLondyński czarno-biały kubas to jeden z moich ulubieńców :) Zresztą ogólnie lubię ich kubki, bo miewają fajne wzory i kształty.
UsuńPo lekturze Twojego bloga wiem, że mamy więcej wspólnego niż tylko kubki, dlatego lubię podpatrywać, co czytasz :)