niedziela, 6 października 2013

Kanadyjska Alicja w Krainie Smutku.

Kocham książki*.
To wyznanie w sam raz na jesienną porę, jako że nie ma chyba lepszej atmosfery do czytania niż wydłużające się, szarobure wieczory, podczas których ucieka nam chęć do wychodzenia gdziekolwiek. 
O ileż przyjemniej jest wtedy zagrzebać się pod jakimś fajnym ciepłym kocem, w zasięgu ręki stawiając kubek z herbatą / kawą / gorącą czekoladą /innym ulubionym napojem i pozwolić się uwodzić czyimś słowom...

Kiedy myślę o moich ulubionych pisarzach (straszne pytanie, notabene - dokładnie tak samo, jak to o ulubiony film!), z reguły krótką listę tworzy kilka nazwisk nieżyjących już osób - Jane Austen, Anais Nin, Dorothy Parker, Truman Capote. Czasem dorzucam do tego H. Murakamiego, czasem Paula Austera.
A tymczasem od kilku lat jakby mimochodem do owej listy zaczęła się przemykać pewna starsza pani z Kanady. W dodatku zupełnie nie wiem czemu, ale kiedy wymawiam jej nazwisko, zawsze staje mi przed oczami kobieta na oko czterdziestoletnia; tymczasem pani Alice Munro (bo o niej mowa) ma lat dwukrotnie więcej :) I powiem tak - z całego serca życzę jej dobicia w idealnym zdrowiu do co najmniej setki, a nawet i więcej, bo pióro ma pani Alice zaiste znakomite i byłoby miło, gdyby udało się jej stworzyć jeszcze wiele historii.

Charakterystyczną cechą jej twórczości jest fakt, że autorka pisze wyłącznie (a przynajmniej ja nie spotkałam się z żadną dłuższą formą jej autorstwa) opowiadania, za co w moim mniemaniu należą jej się oklaski już na wejściu, ponieważ jest to najtrudniejsza forma pisarstwa, o czym wie pewnie tylko ten, kto kiedykolwiek próbował stworzyć spójną historię i nie rozwlec jej na kilka-dziesiąt /-set stron. A A. Munro tworzy literackie klejnociki, które pisane są po pierwsze pięknym językiem (daję słowo, że nie raz czytając któreś z opowiadań w metrze, siłą powstrzymywałam się przed stuknięciem w ramię sąsiada i pokazaniem mu jakiegoś wyjątkowo udanego zdania!), ale przede wszystkim są to HISTORIE. Powiem tak - trzeba nie lada talentu, żeby z czegoś tak pozornie banalnego jak urywki codziennego życia zbudować opowieść, o której czytelnik będzie myślał jeszcze długo po skończeniu lektury. Tak więc jak dla mnie, chapeu bas dla pani Munro!

Do tej pory przeczytałam "Uciekinierkę", "Widok z Castle Rock" i "Zbyt wiele szczęścia", aktualnie jestem w trakcie tomu "Taniec szczęśliwych cieni" i cieszę się jak dziecko na myśl, że ta literacko płodna Kanadyjka jest regularnie od kilku lat wydawana w Polsce, dzięki czemu czeka na mnie jeszcze kilka jej książek. I zastanawiam się, czy szwedzka Akademia uhonoruje ją kiedyś Noblem (który pasowałby do wielu innych, regularnie otrzymywanych nagród).

Wszystkim tym, którzy lubią dobrą literaturę i ciekawe (choć uprzedzam lojalnie, że na ogół są one raczej smutne/dołujące/niespecjalnie przyjemne) obyczajowe opowieści, serdecznie polecam któryś z tomów autorstwa ALICE MUNRO - na jesienno-zimowe chłody jak znalazł!

Znacie / lubicie? A może macie odczarowaną Alicję na swojej liście do przeczytania?  


*oczywiście w tym miejscu mogłabym (i powinna) dodać, że chodzi mi o ich czytanie, ale przyznam się, że poza czytaniem, uwielbiam także książki: zbierać, wąchać, przeglądać, dotykać, a nawet z nimi rozmawiać, dlatego postanowiłam, że stwierdzenie ogólne najlepiej oddaje moje uczucia względem nich :))

EDIT: No i gratulacje dla Pani Alicji za Nobla! Szkoda, że nie postawiłam na nią pieniędzy, bo może teraz byłoby mnie stać na kupienie wielu jej (i nie tylko) książek :)) 

17 komentarzy:

  1. Nie znam tej książki, ale brzmi zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest akurat jeden z tytułów, ale naprawdę zachęcam do sięgnięcia po któryś z tomów.

      Usuń
  2. Nie znam tej pisarki, dlatego chętnie coś od niej przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam,ale zdecydowanie zgadzam się,że jesienna aura sprzyja zakopaniu d kocem z ulubioną książką tudzież filmem. Ją dokladam jeszcze koty termofory :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie niestety chwilowo został jedynie tradycyjny termofor :( Bardzo mi brakuje żywego futrzanego grzejniczka....

      Usuń
  4. Nie znałam, ale już szukam w bibliotece i na pewno coś wypożyczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Ci się spodoba! Miłej lektury :)

      Usuń
  5. Tylko zobaczyłam 'kanadyjską Alicję' i wiedziałam, o kim mowa ;) jest na mojej odwiecznej liście 'do przeczytania', ale jakoś mi z nią nie po drodze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką niekończącą się listę do przeczytania / kupienia, więc doskonale to znam - czasem też po prostu muszę mieć odpowiedni dzień na konkretnego autora :)

      Usuń
  6. nie znam Pani Alice, ale kiedyś sięgnę, choćby dla samego nazwiska (jest bardzo, bardzo podobne do mojego przyszłego :D)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś :) stęskniłam się ...
    co do książki dorzucam do mojej długiej już listy na "potem" czekam na grudzień kiedy będzie ciut więcej czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem, jestem i raczej nigdzie się nie wybieram :) a Alice polecam :)

      Usuń
  8. ja też kocham książki:) nie umiem już bez nich funkcjonować:)

    OdpowiedzUsuń
  9. hej;) fajnie tutaj :) może obserwacja?? Zapraszam Cię na mojego nowego posta, pozdr:*

    http://fashion-crown.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...