Ci, którzy zaglądają tu w miarę regularnie, zapewne zauważyli, że nie wrzucam zbyt często recenzji kosmetyków. Dzieje się tak głównie z tego prostego powodu, że kiedy uda mi się znaleźć coś, co odpowiada mojej kapryśnej i superwrażliwej cerze, to trzymam się tego najdłużej jak się da i rzadko zmieniam swój stały zestaw, który dla części z Was może wydawać się wręcz nudny.
Z tego właśnie względu z reguły nie interesują mnie wszelkie nowinki i drogeryjne promocje (a raczej interesują, ale wyłącznie w kategorii teoretycznych ciekawostek), a rzeczy które się sprawdziły u mnie, mogę z reguły polecić z czystym sumieniem wszystkim wrażliwcom.
Jeśli chodzi o kremy pod oczy, to przyznaję się od razu z ręką na sercu, że mam w tym obszarze problem z regularnością - najzwyczajniej w świecie zapominam o tej strefie (między innymi dlatego, że swoje kremy trzymam w lodówce i chociaż odległość między moją łazienką a kuchnią nie jest specjalnie powalająca, to jednak wystarcza żeby w międzyczasie zapomnieć o tym, co miałam zrobić i wiadomo jak się to kończy :)). Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że dla niektórych z Was to pewnie niewybaczalny grzech, zwłaszcza jeśli jest się już po trzydziestce (i to całkiem sporo), ale na szczęście patrząc na moją babcię i mamę, natura poza kapryśną cerą, ofiarowała mi również niezłe geny, co oznacza, że nawet przy minimalnej pielęgnacji mam szansę za kilkadziesiąt lat nie wyglądać całkiem jak suszona śliwka i tej myśli się uparcie trzymam :)
No, ale do rzeczy...
Moja strefa pod oczami jest obszarem bardzo newralgicznym, zwłaszcza w
okresie, kiedy zmagam się z nękającą mnie alergią i wtedy jedyną rzeczą,
na którą nie reaguję palącym bólem i szalonym łzotokiem, jest
termalna woda Uriage (swoją drogą, mój kolejny hit wszechczasów).
Ostatnio dołączył jednak do niej ten mały kremik francuskiej aptecznej
firmy Avene - Soothing Eye Contour Cream i muszę
powiedzieć, że to była miłość od pierwszego użycia. I co ważniejsze -
miłość, która nie zmniejszyła się wcale z upływem czasu!
Ta mała (10 ml) tubka idealnie nadaje się dla takich wrażliwców jak ja, którzy mają problem z normalnymi (nawet teoretycznie przeznaczonymi dla podrażnionej skóry) specyfikami. Krem jest super łagodny, dobrze nawilża i, co najważniejsze, ŁAGODZI istniejące już podrażnienia. I można nakładać go również NA powieki. Gdybym była mniej ostrożna w wydawaniu radykalnych opinii, to pokusiłabym się o stwierdzenie, że znalazłam swój ideał - z tym, że lojalnie uprzedzam, jeśli komuś zależy na mocnym działaniu i efektach przeciwzmarszczkowych, to Avene może okazać się zbyt delikatny.
Natomiast jeśli bezskutecznie męczyliście (a raczej -łyście) się dotychczas z kremami, które zamiast koić, dodatkowo podrażniały wrażliwą okolicę wokół oczu, to gorąco polecam przetestowanie tego kosmetyku.
Ta mała (10 ml) tubka idealnie nadaje się dla takich wrażliwców jak ja, którzy mają problem z normalnymi (nawet teoretycznie przeznaczonymi dla podrażnionej skóry) specyfikami. Krem jest super łagodny, dobrze nawilża i, co najważniejsze, ŁAGODZI istniejące już podrażnienia. I można nakładać go również NA powieki. Gdybym była mniej ostrożna w wydawaniu radykalnych opinii, to pokusiłabym się o stwierdzenie, że znalazłam swój ideał - z tym, że lojalnie uprzedzam, jeśli komuś zależy na mocnym działaniu i efektach przeciwzmarszczkowych, to Avene może okazać się zbyt delikatny.
Natomiast jeśli bezskutecznie męczyliście (a raczej -łyście) się dotychczas z kremami, które zamiast koić, dodatkowo podrażniały wrażliwą okolicę wokół oczu, to gorąco polecam przetestowanie tego kosmetyku.
Przy okazji jestem ciekaw,a jak wygląda Wasza sytuacja z kremem pod oczy - czy zawsze pamiętacie o jego nakładaniu, macie jakiś wyjątkowo sprawdzony, czy nadal jesteście na etapie poszukiwań?
Dla mnie ten krem skreśla parafina w składzie, ale ciągle szukam ideałów, bo moje geny z kolei sprawiły, że już zaczynam wyglądać jak suszona śliwka...
OdpowiedzUsuńNo właśnie skład ma wprawdzie dość daleki od ideału, ale patrząc na to, jak na mnie działa, wybaczam mu wszystko :)
UsuńJakoś nie chce mi się wierzyć w tę śliwkę, chyba jeszcze troszkę na to za wcześnie :)
zazdroszczę genów. moi Rodzice są po 50 i oboje mają problematyczne okolice oczu, więc ja intensywnie już od dawna się smaruję kremami przeciwzmarszczkowymi ;)
OdpowiedzUsuńJa się tylko zastanawiam, czy stosując od wielu lat dość mocną (w porównaniu do babci i mamy) pielęgnację, nie strzelam sobie tym samym w kolano, bo one obie (plus siostra mamy, w podobnym wieku) naprawdę wyglądają bardzo bardzo ok! Cóż, czas pokaże :)
UsuńSpróbuję, bo ostatnio zrobiły mi się wory, Do tej pory miałam jakieś smarowidło z Alverde, ale jakoś mi nie pomogło :]
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, jak się sprawdzi przy takich klasycznych workach, bo ja z tym nie mam problemów, ale mam nadzieję, że zadziała :) U mnie natomiast rewelacyjnie koi podrażnioną uczuleniem skórę.
Usuńbardzo ciekawy, może się skuszę kiedyś:]
OdpowiedzUsuńSerdecznie go polecam, jeśli miewasz podobne problemy do moich :)
UsuńZastanawiałam się nad nim ale mnie przekonałaś :)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy oczywiście od indywidualnych potrzeb i rodzaju cery - na mnie działa rewelacyjnie :)
Usuńmały ale jary ;) z avene lubię termalkę i krem miałam jakiś i na tym koniec mojej przygody heh
OdpowiedzUsuńJa ogólnie lubię Avene, ich Cold Cream nie raz ratował mnie zimą (i nie tylko), wody używałam regularnie, dopóki nie odkryłam Uriage, mam też świetną maseczkę łagodząco-nawilżającą, tak więc w sumie ten krem nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem, ale mimo wszystko zawsze się cieszę, kiedy uda mi się odkryć coś, co się u mnie sprawdza :)
Usuń