Ależ ja się długo czaiłam na te perfumy! Chodziłam wokół nich i chodziłam, zbierałam kolejne próbki, w międzyczasie zdążyłam już kupić dwa inne zapachy, ale ten flakonik jakoś nie chciał mi wyleźć z głowy :)
Klasyczną Chloe uwielbiam - myślę, że jeśli miałabym obecnie wybierać moje zapachy wszechczasów, to na pewno załapałaby się ona do pierwszej piątki (a może nawet trójki). Wrócę do niej pewnie na jesieni i spodziewam się znowu wielu komplementów od mniej lub bardziej obcych panów na temat tego, jak ładnie pachnę :)
A tymczasem czas na jej letnią odsłonę (nie ma jak kupować letnie wersje w momencie kiedy lato się kończy).
Ponieważ mam sporą kolekcję zapachów i dość często je zmieniam, teraz już rzadko decyduję się na objętości większe niż 50 ml, a z reguły kończę na 30 ml, żeby uniknąć znudzenia danymi perfumami.
Tak więc nowa Chloe to też trzydziestka, w charakterystycznym flakoniku, z zieloną kokardką.
Udało mi się dopaść zestaw z torebko/kosmetyczką (przynajmniej rozmiarowo wg mnie
to jest jednak kosmetyczka) - myślę, że idealnie się nada do mojego podstawowego zestawu do makijażu, który noszę na codzień w torbie.
Nuty zapachowe L'eau de Chloe to:
nuta głowy: nektarynka, mandarynka, bergamotka, grejpfrut
nuta serca: fiołek, płatki białej róży, naturalna woda różana
nuta bazy: drzewo cedrowe, paczula, ambra
Ogólnie muszę powiedzieć, że o ile w beżowej Chloe zakochałam się od pierwszego powąchania, to z tym zapachem przeszłam przez coś w rodzaju love-hate relationship :) W pierwszej chwili uwodził, potem troszkę zaczynał drażnić, ale jednocześnie nie dawał o sobie zapomnieć, a kiedy wykończyłam ostatnią próbkę, złapałam się na tym, że krążę jak lwica po klatce i że czegoś mi ewidentnie brakuje.
Wiem, że część z Was pewnie ten zapach uwielbia, a inne stwierdzą, że jest okropny, ale cóż - tak to już jest z zapachami - w dodatku każde perfumy inaczej pachną na konkretnej skórze i dlatego nie mogłabym kupować ich w ciemno. Czasem muszę się z jakimś zapachem po prostu "oswoić", niektóre po jakimś czasie przestają mi odpowiadać i wręcz zaczynają drażnić, do innych natomiast potrafię wrócić po kilku latach i odkryć je wówczas na nowo :)
Tak czy inaczej, moja nowa zielona Chloe powinna polubić się z innymi mieszkańcami mojej małej osobistej perfumerii i z pewnością będzie mi się nią przyjemnie psikać na przełomie lata i nadchodzącej jesieni...
A Wy macie jakiegoś letniego faworyta? Czy cieplejszą porą unikacie perfum (ale może chociaż wieczorami czymś się psikacie)?
Ta wersja Chloe jest bardzo ładna. Podoba mi się tez Chloe Love, ale nie zdecydowałam się jeszcze na pełnowymiarowe opakowanie. Ja zawsze wolę kupować największe flakoniki ;) u mnie tego lata gości głównie RL, którego już pokazywałam na blogu ;)
OdpowiedzUsuńJa Love lubię na kimś, na mnie po dłuższym noszeniu zaczynają mnie drażnić, są takie bardzo...pudrowe. Ale kiedyś byłam bardzo blisko ich kupna i nie wykluczam, że jeszcze kiedyś będziemy mieć kolejne podejście :)
UsuńRL to Ralph Lauren?
odrobina luksusu ;)
OdpowiedzUsuńzawsze przydatna :)
UsuńŚliczna buteleczka :)
OdpowiedzUsuńMoim ulubieńcem jest Miss Cherie Diora:)
mam i lubię, chociaż w większej dawce trochę dla mnie za słodki :)
UsuńMuszę koniecznie je powąchać. Chętnie pozna Twoją małą perfumerię. Ja ostatnio zakochałam się w Lolita Lempicka L. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedyś zrobię taki zbiorczy post o perfumach :) Lempickiej jeszcze nigdy nie miałam, muszę sobie ją obwąchać na spokojnie :)
UsuńNie znam niestety tego zapachu, przyznaje ,ze niestety ale zapuscilam sie ostatnio perfumowo:( zuzywam koncowki, a na jesien mam jeszcze zeszloroczna lempicka i angela :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście też się zapuściłam, ale ten zapach za mną chodził już bardzo długo. Oprócz niego chciałam jeszcze Oh Lola! Marca Jacobsa, ale podejrzewam, że do przyszłego lata (lub wiosny) już o nim zapomnę i będę marzyć o czymś innym :)
UsuńJesteś kolejną osobą, która pisze o Lempickiej (a o której konkretnie?), więc zdecydowanie muszę ją w końcu obwąchać :)
Za Angelem nie przepadam. Chociaż to się może zmienić, bo mój nos czasem przechodzi różne dziwne fazy zapachowe :)
ja mówię o tej http://perfume4you.pl/lolita-lempicka-p-4274.html ;)
UsuńFlakon piękny, zapach zapisałam na liście przy okazji do sprawdzenia, chociaż ta wanilia i cynamon mnie troszkę niepokoją, czy nie będą przytłaczające - ale i tak jestem ciekawa :)
Usuńmam klasyczne Chloe i je kocham :) a dziś zużyłam próbkę tych zielonych i już za nimi tęsknię ;) pomyślę czy ich teraz nie kupić czy może się wstrzymać i dalej używać klasyka :]
OdpowiedzUsuńNo właśnie klasyczne (tzn te z beżową kokardką, nie z czarną) to jeden z moich zapachów wszechczasów :) A te zielone, tak jak napisałam, to było takie coś dziwnego i wiedziałam, że nie zaznam spokoju dopóki ich nie będę miała :) i chyba są trwalsze niż klasyczne - po psiknięciu się rano, nadal czuję je na sobie...
Usuńzielonych jeszcze nie wąchałam, ale mój nos już wyobraża sobie ten zapach :)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czy potrafiłabym go sobie wyobrazić :) Ogólnie mam słabość do Chloe - właśnie czuję Love na koleżance z pokoju i ten zapach też ma coś w sobie :)
UsuńZa Chloe nie przepadam, dla mnie za słodkie i za delikatne :)
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie interesujące - wiele osób twierdzi, że to są mocne perfumy :D
UsuńAle jak widać - co nos, to opinia :)
Muszę koniecznie powąchać ten zapach, bo moim faworytem wśród zapachów ( nie ważne czy to wiosna, lato, jesień czy zima ) jest klasyczna Chloe :) Na drugim miejscu jest wiele zapachów, np. Chanel Coco Mademoiselle, Prada Candy, perfumy Rihanny itp :)te zapachy już potrafię posegregować wg pór roku, dlatego też stoją u mnie ex aequo :) buziaki :*
OdpowiedzUsuńTylko że moim zdaniem to klasyczne i zielone Chloe mają ze sobą niewiele wspólnego :) ale ciekawa jestem, czy jako wielbicielce klasycznej kokardki, zielona przypadnie Ci do gustu czy niekoniecznie :)
UsuńPrzyznam się, że nie znam ani Candy ani Rihanny (jakoś nie mam zaufania do zapachów sygnowanych nazwiskami celebrytek), przy okazji powącham :)