sobota, 7 września 2013

Tea time cz.3, bo zawsze jest tea o'clock :)

Tadam, to znowu ja - jak widać, jestem niczym Hiszpańska Inkwizycja, której nikt się nie spodziewa :) 

Żeby nie było, że tylko narzekam albo znikam, tym razem dla równowagi będzie update moich herbacianych zbiorów. Ponieważ jak można było się przekonać TUTAJ i TUTAJ,  może źle obrałam ścieżkę kariery, bo powinnam raczej otworzyć swoją herbaciarnię i pewnie byłabym najszczęśliwsza, podtykając innym pod nos swoje ulubione mieszanki :)

Kawa jakoś nigdy nie przyprawiała mnie o takie emocje, chociaż nie jestem aż tak radykalna w swoich upodobaniach, żeby twierdzić, że u mnie to tylko herbata i nic poza tym - nie, kawę też lubię i pijam, ale kiedy lato zaczyna ustępować jesieni, ja zaczynam krążyć po sklepach z herbatą :) Oczywiście mam swoje ustalone preferencje, które czasem się trochę zmieniają, ale generalnie najbardziej lubię organiczne herbaty ziołowe i zielone, niezbyt mocne. 
Szukam też ciekawych połączeń smakowych, uwielbiam klasycznego earl greya (ale pijam go z odrobiną mleka, a raczej "mleka", bo dolewam naprawdę troszeczkę tzw. "mleka ryżowego" lub owsianego, czasem sojowego, jako że zwykłego mleka unikam) i herbatę białą. Sporadycznie zdarza mi się zaszaleć z czarną, ale wówczas na ogół wybieram coś smakowego lub mocno aromatyzowanego. 

Dosyć gadania, przedstawiam Wam kilka względnie nowych nabytków :) I tak musiałam sobie dać mocno "po łapach", żeby nie popłynąć bardziej i teraz te, których nie kupiłam, zaczynają mi się śnić po nocach...

Na początek Yogi Tea, które podbiły moje serce gadżeciary maleńkim drobiazgiem, który za chwilę zobaczycie, a mianowicie dołączonym do każdej torebki (są wersje sypane i torebkowe) przesłaniem: 

No nic nie poradzę na to, że lecę na ładne opakowania i takie pierdółki :) 

Co do samych herbat, to uprzedzam lojalnie, że większość z nich ma dość ostry smak, więc ktoś, kto tak jak ja, woli słabe napary, powinien parzyć je uważnie i dość krótko, bo potem może mieć problem z drapiącym gardłem :) 

Ja wybrałam Zieloną Herbatę z Cytryną i Imbirem (ta najbardziej smakuje mojemu tacie, wielbicielowi imbiru w każdej postaci), uspokajającą CALMING (mój faworyt) z lipą, rumiankiem i dziką różą oraz rozgrzewającą na ciele i duszy HEART-WARMING z bazylią, skórką pomarańczową i chili (plus cynamon i inne przyprawy korzenne). 


Skusiłam się także na kilka nowych dla mnie smaków:


Od lewej mamy angielską białą herbatę organiczną z kwiatem bzu z firmy The London Tea Company (oczywiście w bardzo estetycznym opakowaniu, a jakże), lawendowego (!) Earl Greya Twinings (i tu mała dygresja, ponieważ jak być może pamiętacie, mam lekkiego fioła na punkcie lawendy - uwielbiam jej zapach, wygląd, smak i właściwie wszystko, więc to było do przewidzenia, że połączenie słów "lawenda" i "herbata" podziała na mnie jak waleriana na większość kotów) - nie muszę dodawać, że pudełeczko też mnie zauroczyło? 
Na końcu prezentuje się dumnie piękny Rumianek z wanilią od Pukki - bardzo lubię ich herbaty, tylko czasem o nich po prostu zapominam (prawdopodobnie ze względu na słabą dostępność).

Na razie to tyle, teraz "choruję" na herbatki Tea Pigs (zwłaszcza rumiankową oraz miętowo-lukrecjową!), ale chwilowo trochę za bardzo powalają mnie swoją ceną, więc prawdopodobnie poczekają na odrobinę lepsze czasy...

A na koniec, jako bonus, wrzucam dla wszystkich pokrewnych herbacianych dusz, zdjęcie mojej niedomykającej się już szafki :) Te głębsze warstwy (bo na szczęście JEST dość głęboka) już Wam daruję :) 


A Wy, drogie herbaciarki / drodzy herbaciarze - macie jakieś ostatnie odkrycia, warte polecenia? Zawsze z przyjemnością zbieram nowe nazwy, żeby potem je testować na własnym przełyku :) 

27 komentarzy:

  1. może nie jestem wybitnym smakoszem herbat bo prawie każda mi smakuje ;) ale ostatnio zachwyciła mnie herbata o przyjemnej nazwie "powiew wiosny" a może to klimat miejsca w którym była degustacja... nie mniej jednak jeszcze chwila i zacznie się pora w której wyjątkowo celebruję picie herbat i mocno kusi mnie Calming (przyda się na pierwsze dni powrotu po urlopie)

    Ale się rozpisałam :) - pozdrawiam
    Kaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, czyli jesteś dobrym i niewymagającym gościem :)) Ale coś w tym jest, że w przyjemnym otoczeniu jakoś wszystko z reguły lepiej smakuje :)

      Calming jest bardzo przyjemna, chociaż moją ulubienicą z tej serii jest jednak ziołowa o tej samej nazwie z Marksa&Spencera (ta niebiesko-biała na zdjęciu na dole).

      Rozpisuj się ile chcesz, bardzo lubię tą drogą z Wami "rozmawiać" :)

      Usuń
  2. ja chętnie sięgam po różne herbaciane wariacje w chłodne miesiące :) bardzo lubię mieszanki owocowe oraz te bazujące na zielonej herbacie. o dziwo lubię też śmierdzące pu-ehrki :)

    wiesz, pomysł z własną hebaciarnią wcale nie jest taki głupi. osobiście bardzo chętnie zaglądam do tego typu sklepów, a nie można powiedzieć, żeby było ich zatrzęsienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na pu-erh miałam fazę wiele lat temu, potem mi przeszło dość skutecznie i teraz chyba niechętnie bym do nich wróciła :))

      Co do herbaciarni, to obawiam się, że poległabym na wstępnym etapie zdobywania funduszy na rozruch :D Poza tym bez wspólnika by się nie obyło, bo ja kompletnie nie mam zmysłu biznesowego, natomiast jestem świetna w kontaktach międzyludzkich (w końcu PR):)

      Usuń
  3. Herbaciary laczmy sie!! Hehe ja uwielbiam black chai od uogi i pulka cleanse. W tej chwili to sa moje naj. A do dniadanka sypana ear grey od Marks&Spencer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, piąteczka herbaciarko :)) Herbaty od M&S to jedne z moich ulubionych, chociaż z lenistwa na ogół wybieram torebki :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Ja mam z nimi trochę taki love-hate relationship, ale na ogół jednak bardziej idzie w stronę love :))

      Usuń
  5. Herbaciara ja się meleduje. :)

    Znam herbatki Yogi i przyznam Ci rację, że za długie parzenie sprawia, że mają dość ostry wyraz smakowy. Ja również mam Calming, piję od czasu do czasu. Ostatnio u mnie króluje herbatka Jasmine Delight z Rituals. Chyba przejdę się na jakieś herbaciane zakupy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że takich "maniaczek" jest więcej :)

      Zaraz sprawdzę tę jaśminową, bo nie znam, gdzieś tam sobie stoi zielona jaśminowa, którą lubię (ale też nie każdego dnia mam na nią chęć). A po takim "gadaniu" o smakach, też mam od razu ochotę na więcej :)

      Usuń
  6. Otworz herbaciarnię...najlepiej w Gdyni :) Będę przychodziła często :)

    Moim ostatnim odkryciem była smakowita jagoda z wanilią :) dilmaha :)

    I właśnie zabieram się za złożneie zamówienia w moim ulubionym sklepie z herbatami: cesarskaperla.pl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, no do Gdyni to mam ciut daleko :D Ale miło wiedzieć, że miałabym przynajmniej jedną klientkę :DD

      Dzięki za namiar na sklep, zaraz sobie sprawdzę co mają :)

      Usuń
  7. Oj, moja szafka wygląda podobnie...Ja uwielbiam szczególnie zieloną jaśminową, herbatę chryzantemową i wszelkiego rodzaju czarne aromatyzowane...Polecam Lady Grey od Twiningsa :)
    Co do Yogi Tea - ja jeszcze nie miałam, ale w DE z Yogi są prawie same herbaty przyprawowe, z cynamonem, kardamonem, chai i inne tego typu...Trzeba poszukać sklepu z dobrym wyborem, bo mam ochotę coś wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, herbaty chryzantemowej jeszcze nie próbowałam, a brzmi interesująco :)
      Lady Grey kojarzę i nawet całkiem ją lubiłam, z tego co pamiętam (ale chyba też piłam ją "po angielsku", czyli z odrobiną mleka).
      Yogi chyba w ogóle większość ma właśnie takich dość mocno przyprawianych, więc jeśli ktoś nie przepada za cynamonem, to może mieć problem ze znalezieniem czegoś o innych nutach smakowych :) Ale dla chcącego nic trudnego, bo parę delikatniejszych też mają :) Powodzenia w poszukiwaniach!

      Usuń
    2. delikatna z YogiTea jest różana :)

      Usuń
    3. Muszę sprawdzić przy okazji, dzięki!

      Usuń
  8. Ostatnio oszalałam na punkcie Dilmah Rose & Vanilla. Muszę spróbować tych z Pukka, gdzie je kupujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różano-waniliową Dilmah dobrze znam, bo szalałam na jej punkcie rok temu i wtedy zarażałam nią wszystkich znajomych :) Zresztą nadal mam pół opakowania, które kryje się na zdjęciu w drugim rzędzie :) Z tej samej serii lubię też wersję migdałową oraz zieloną jaśminową.

      A Pukka ostatnio kupowałam w sklepie uk4you.pl, w którym notabene właśnie znowu siedzę :D

      Usuń
  9. Z YogiTea bardzo lubię herbatę szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej chyba nie znam, przy okazji sobie sprawdzę :)

      Usuń
  10. YogiTea nie znałam, muszę kupić - fajny pomysł z tymi hasłami!
    Właśnie przywiozłam z urlopu 11 paczek herbat owocowych, nie mogłam się powstrzymać przed kupowaniem kolejnych :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, rozpoznaję bratnią duszę :) Ja co prawda bardziej idę w ziołowe mieszanki, ale jakieś fajne owocowe zestawienie też pewnie nie zostawiłoby mnie obojętną :)
      A odkrywanie "co dziś do mnie powie moja herbata" to chyba najfajniejszy moment w jej przygotowywaniu :))

      Usuń
  11. herbatka - moj ulubiony napoj:)))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz - jest mi bardzo miło, że do mnie zajrzałeś :)

Ale uprzedzam, że uwagi typu "super, obserwujemy?" lub "zapraszam do siebie", w moim przypadku odnoszą odwrotny skutek.

Ogólnie zaglądam do wszystkich, którzy pozostawiają po sobie jakiś ślad, a jak mi się spodoba, to nie trzeba mnie zachęcać do obserwowania :)

Follow on Bloglovin
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...